"W czasie pierwszej (fali - przyp. red.) pandemii mieliśmy pozamykane sklepy w niedzielę. Nic się nie stało. Sieci rozszerzyły czas pracy - kosztem pracownika. Dzisiaj pracownicy na tym cierpią" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Alfred Bujara - Przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność". "Przymuszanie pracowników do pracy w niedziele - jeszcze pod pretekstem placówek pocztowych - jest bardzo nieetyczne" - ocenił gość RMF FM. "Jesteśmy jako Polacy traktowani jak tania siła robocza. Pracownicy mówią: dosyć tego. Nie godzimy się na takie traktowanie" - dodał. "Dzisiaj brakuje rąk do pracy w tygodniu, a co dopiero w niedziele. Nie ma chętnych do tak ciężkiej pracy za tak marne środki" - alarmował.

Nie ma czegoś takiego, że za niedzielę pracownik w Polsce dostaje dodatkowe wynagrodzenie - tłumaczył w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Alfred Bujara - Przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ "Solidarność", odnosząc się do sytuacji w handlu. 



Pracujemy w czasie zrównoważonym. Za ten dzień dostaje się inny dzień w tygodniu wolny - zazwyczaj to wtorek-środa. Nie ma dodatkowych pieniędzy - zauważył gość Pawła Balinowskiego w RMF FM. 

Pracownicy do nas wydzwaniają, apelują: zróbcie coś. Walczmy o wolne niedziele. My jesteśmy przeciążeni niedzielą - relacjonował związkowiec. Dzisiaj się tych pracowników wykorzystuje jako tanią siłę roboczą do robienia zysku. Robią to sieci, które były w czasie ostatniego 1,5 roku czynne na okrągło - ocenił. 

Jak pandemia wybuchła w naszym kraju, sklepy wydłużyły czas pracy - niektóre o 5 godzin. Mamy dzisiaj sklepy czynne do godziny 24, niektóre całą noc po to, żeby komfort klientom stworzyć, żeby mogli kupować w dzień i w nocy. Nie ma drugiego takiego państwa w Europie, w którym tak liberalnie rząd by podszedł do tej kwestii - zauważył w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Alfred Bujara - Przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ "Solidarność". Rozszerzono czas pracy, otwarcie sklepów, ale nie zatrudniono nowych pracowników - dodał. 

Bujara: Na Zachodzie za otwarcie sklepu w niedzielę są gigantyczne kary

Co powstrzymuje korporacje, które w Polsce handlują od niedzieli do niedzieli i to nie tylko w dzień, ale również w nocy, od tego, że nie otwierają się w Niemczech czy we Francji? Tam nie ma tak szczegółowej ustawy. W Niemczech jest zapisana w Konstytucji cisza niedzielna i oni to szanują - przekonywał w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Alfred Bujara, szef handlowej "Solidarności". Jego zdaniem, w Polsce są za niskie kary, dlatego wielu handlowców nie bało się otwarcia sklepów w niedziele. Na Zachodzie za naruszenie takiej ustawy jest ogromna kara. Kara nie do zapłacenia. U nas niestety te kary są tak małe, że ci przedsiębiorcy są w stanie to zapłacić - dodał.

Nasz gość odniósł się też do rozpoczętej zbiórki podpisów senatorów Koalicji Polskiej pod projektem o przywróceniu handlu we wszystkie niedziele. Podczas konferencji politycy przekonywali, że zakaz handlu w niedziele "nie podoba się Polakom" i blokuje "szybszy powrót do normalności" handlu i przedsiębiorczości. Ich zdaniem utrudnia również wychodzenie z pandemii koronawirusa.

Przede wszystkim to są senatorowie, politycy którzy są oderwani od rzeczywistości, oni nie wiedzą, w jakich warunkach pracownicy dziś pracują. To są trudne warunki i ciężka praca za marne pieniądze. I oni tak naprawdę przeciwstawiają się tym pracownikom poprzez takie rozwiązania - mówił Bujara. 

Pełny tekst rozmowy:

Paweł Balinowski: Ze mną jest Alfred Bujara, szef sekcji handlu NSZZ "Solidarność". Dzień dobry, panie przewodniczący. Czy czwarta fala pandemii to jest dobry moment, żeby zamykać więcej sklepów w niedzielę, by uszczelniać przepisy o zakazie handlu w niedzielę?

Alfred Bujara: Proszę państwa, jak pandemia wybuchła w naszym kraju to sklepy wydłużyły czas pracy - niektóre o pięć godzin. Mamy dziś sklepy czynne do godziny 24, a niektóre całą noc po to, żeby ten komfort klientom stworzyć, żeby mogli kupować w dzień i w nocy. Nie ma drugiego takiego państwa w Europie, w którym właśnie tak liberalnie rząd podszedłby do tej kwestii. A chcę państwu powiedzieć najważniejsze, że rozszerzono czas pracy, otwarcie sklepów, ale w to miejsce nie zatrudniono nowych pracowników. 

Panie przewodniczący, wrócę jeszcze do pytania. 40 tysięcy zakażeń dziennie być może nawet będzie - przynajmniej tak mówi minister zdrowia - w apogeum czwartej fali. Może to rzeczywiście jest dobre rozwiązanie, żeby z tym poczekać. Po co stwarzać sytuację, w której w sklepach będą tłumy jeszcze większe w sobotę, bo wszyscy będą robili na niedzielę zakupy? Może to jest czas, żeby trochę odłożyć tę nowelizację?

Ale nie ma tłumów w soboty w sklepach.

Jeśli sklepy się zamkną w niedzielę, to może będą. 

Są już czynne pod pretekstem placówek pocztowych.

Ja mówię o tym, kiedy one będą zamknięte, panie przewodniczący. Ja wiem, że są czynne pod pretekstem placówek pocztowych. Jeżeli się zamkną w niedzielę, to w sobotę pewnie będzie więcej ludzi. Czy w sytuacji, w której mamy pandemię, w której łatwo jest się zarazić to jest dobry ruch?

W czasie pierwszej pandemii mieliśmy w niedziele pozamykane sklepy i zauważmy - nic się nie stało. Sieci rozszerzyły czas pracy kosztem pracownika. Dziś pracownicy na tym cierpią, pracując od godzin wczesnorannych do nocnych, a nawet całonocnych. Nie bójmy się, że z tego tytułu.... Nie było kolejek i nie będzie kolejek. Ten atak pandemii już nie jest aż tak groźny. Zauważmy, wszystko działa normalnie, a przymuszanie pracowników do pracy w niedzielę, jeszcze pod pretekstem placówek pocztowych, jest bardzo nieetyczne. 

Ale są przecież ludzie, którzy w niedzielę chcieliby pracować. To może zamiast zamykania wszystkiego na cztery spusty tak trzeba by zaprojektować przepisy, żeby faworyzować tych, którzy w niedzielę chcieliby przyjść do pracy, bo chcą więcej zarobić, bo być może jest taka możliwość? Być może ograniczyć jakoś ich pracę, żeby nie pracowali bardzo długo. Przecież są rozwiązania inne, nie tak radykalne. 

Nie ma czegoś takiego, że za niedzielę pracownik w Polsce dostaje dodatkowe wynagrodzenie. Pracujemy w czasie zrównoważonym. Za ten dzień dostaje się inny dzień w tygodniu wolny - zazwyczaj to wtorek-środa. Tu nie ma dodatkowych pieniędzy.

To może powinno się tak zmienić prawo, żeby były?

Panie redaktorze, po 12 godzin pracują. Są przeciążeni pracą. Pracownicy do nas wydzwaniają, apelują: zróbcie coś. Walczmy o wolne niedziele. My jesteśmy przeciążeni niedzielą  Dzisiaj się tych pracowników wykorzystuje jako tanią siłę roboczą do robienia zysku. Robią to sieci, które były cały czas w czasie pandemii, w czasie ostatniego 1,5 roku czynne na okrągło. I nie ucierpiały z tego tytułu. Jest to bardzo nieetyczne. Jest to robienie zysku kosztem pracownika. 

Mówi pan o tych wszystkich argumentach. Ja mam pytanie. Jeżeli sklepy zamieniają się w placówki pocztowe zgodnie z tymi przepisami, które teraz mamy to nie dziwi pana, to, że Poczta Polska, państwowy gigant, podpisuje z zagranicznymi sieciami o tym właśnie, żeby te sklepy były placówkami pocztowymi? Z jednej strony mamy rząd, który zajmuje się teraz likwidacją tego wyjątku. Z drugiej strony nadzorowana przez rząd Poczta Polska decyduje się na takie działania. To pana nie dziwi?

Dziwi mnie i to również skrytykowaliśmy. Poczta tłumaczy się, że musiała pójść za ciosem. Niemiecka poczta podpisywała takie umowy - zostaliby gdzieś w tyle. Ja jeszcze sie odniosę do tych pracowników, którzy by chcieli w niedziele pracować - ich nie ma. Dzisiaj brakuje rąk do pracy w tygodniu, a co dopiero w niedziele. Nie ma chętnych do tak ciężkiej pracy za tak marne środki. To jest największy problem. Na dowód tego powiem, że w ubiegłym roku w grudniu Reinhard Petzold - to jest Niemiec, który wprowadza na rynek polski niemieckie firmy - powiedział, że od 30 lat zajmuje się wprowadzaniem tych firm i Niemcy zbudowali Polskę jako kraj taniej siły roboczej i rynku zbytu - to jest karygodne. Te sieci pokazują nam, że tak jest. Nie godzimy się na takie wykorzystywanie pracowników.

Może zamiast zamykania sklepów w niedziele warto tak skonstruować przepisy, żeby zmusić te wielkie sieci handlowe, które - tak jak pan powiedział - wykorzystują nas jako rynek taniej siły roboczej - żeby tego nie robiły, żeby musiały naszym pracownikom płacić godne pieniądze, nawet za pracę w niedziele?

To co, mamy w tygodniu pracować za darmo, a w niedziele za środki?

Nie, absolutnie. Chciałbym, żeby każdy pracował za godne pieniądze w każdym dniu tygodnia.

Od poniedziałku do soboty - tak, jak jest w całej Europie. Byłem niedawno w Hiszpanii - w niedzielę wszystko pozamykane. W Portugalii również. Nie róbmy absurdu. Jesteśmy jako Polacy traktowani jak tania siła robocza. Pracownicy mówią: dosyć tego. Nie godzimy się na takie traktowanie.

Zakaz handlu w niedziele w założeniach miał wesprzeć również małe punkty handlowe, małe, rodzinne sklepy. "Solidarność" podpisała porozumienie z Konfederacją Lewiatan, które właśnie tymi małymi punktami handlowymi się zajmuje. Z tego, co czytałem w tym porozumieniu - są to poprawki do tej ustawy, która będzie w czwartek w Senacie procedowana - za ladą w małym sklepie w niedzielę będzie mógł stać - jeżeli te poprawki zostaną przyjęte - nie tylko właściciel, ale np. student czy emeryt. Skąd taki pomysł?

Chodzi o uszczelnienie tej ustawy. To jest pierwsze porozumienie, historyczne, z Konfederacją Lewiatan - wielkimi pracodawcami - jak również z Polską Izbą Handlu. Początkowo ustawa właśnie miała za zadanie i spełniała tę rolę, że wsparła małe podmioty. Później pierwsza Żabka się otwarła jako placówki pocztowe i ta inicjatywa została zburzona. To porozumienie jest tak skonstruowane, że przede wszystkim chcemy uszczelnić ustawę, jeśli chodzi o przeważającą sprzedaż, ale również to, żeby w malutkich sklepach, mikroprzedsiębiorstwach, mogli za ladą być zatrudnieni emeryci czy uczniowie, studenci do 26. roku życia.