Tytułowa przyśpiewka, w różnych wersjach, od lat śpiewana jest na setkach polskich stadionów. Można ją traktować jako kibicowski folklor i objaw zdrowego poczucia humoru. Często to jednak coś znacznie więcej. Dowód, jak ważne dla wielu z nas jest nie to, co możemy zobaczyć tylko w telewizji, ale miejsce, w którym się wychowaliśmy.

Sobotnie popołudnie - moment, gdy co weekend tysiące kibiców w całej Polsce ruszają na stadiony. Większe i bardziej nowoczesne w wyższych ligach i te stare, zaniedbane, często z jednym rzędem krzesełek tuż przy linii bocznej, za którymi jest już tylko sporych rozmiarów łąka - to już krajobraz najniższych szczebli rozgrywek.

Stadion jest brzydki? Dla kibica nie ma to znaczenia. Ważne, że swój. Na trybunach spotyka po ciężkim tygodniu pracy wszystkich kolegów. Na boisku w swojej drużynie widzi same znajome twarze, a w zarządzie klubu - często swojego pracodawcę z okolicy, dla którego lokalny zespół to też powód do dumy i choć nie uważa się za bogatego, dokłada do klubowej kasy tyle, na ile go stać.

Dla kibica, o którym mowa, sobotni mecz to jedyna odskocznia od monotonii, która męczy go na co dzień. Coś, na co czeka przez sześć wcześniejszych dni, a swojego małego lokalnego klubu nie zamieniłby na żaden inny z zagranicy, choć we wtorek i środę chętnie włącza telewizor, by obejrzeć Ligę Mistrzów.

Ten lokalny patriotyzm to najlepsza stadionowa moda. Mimo że nie prezentują światowego poziomu, coraz chętniej oglądamy te mizerne piłkarsko drużyny z okolicy, bo są po prostu "nasze". To nie futbol, nie styl gry jest tutaj najważniejszy. Kto nigdy naprawdę nie kibicował, nigdy tego nie zrozumie. Wielu z Was jednak na pewno nie trzeba tego tłumaczyć.

Jedni mogą się z tego śmiać. Dla mnie oprawy prezentowane przez grupki fanów na meczach w A czy B klasie to esencja tego, co w kibicowaniu najpiękniejsze. Dla ich autorów z kolei - powód do dumy i okazja, by pokazać w internecie, że "jesteśmy, istniejemy i nie wstydzimy się miejsca pochodzenia".

"Support Your Local Football Team" to ruch i hasło, o którym warto głośno mówić. Sam jestem kibicem klubu z małego miasta, który przez lata grał w ekstraklasie, a teraz wrócił do niższych lig. Często w czasach ekstraklasowych wyśmiewanego w stolicy, we Wrocławiu czy Poznaniu i traktowanego jak biedak, który nieproszony pojawił się na wystawnym bankiecie. Lata, w których nie zabrakło sukcesów, minęły. Nic się jednak nie zmieniło i mając do wyboru pojedynki z LZS Leśnica czy Czarnymi Otmuchów czy topowy mecz w lidze hiszpańskiej ani przez moment się nie zastanawiam. A Wy macie lokalny klub, któremu kibicujecie? Pochwalcie się nim w komentarzach! Głosujcie też w sondzie!