Premier Tusk skupia się w negocjacjach tylko na funduszach strukturalnych. Odpuszcza jednak wiele "drobiazgów", gdyż - jak tłumaczą dyplomaci - nie można wygrać, walcząc na wielu frontach.

Jednak w propozycji budżetu Van Rompuya fundusze obwarowane są wieloma niekorzystnymi dla Polski warunkami, które de facto oznaczają zmniejszenie naszej puli pieniędzy. O te drobiazgi też trzeba walczyć - apeluje eurodeputowana Danuta Hubner.

Najgorszy warunek to brak zwrotu podatku VAT przy inwestycjach. Do tej pory przy projektach infrastrukturalnych VAT był zwracany z unijnej kasy. Propozycja budżetu Van Rompuya to zmienia. To oznacza, że ilość środków zmniejsza się nawet o 22 procent - przyznaje eurodeputowana Danuta Hubner. A to jest poważny problem dla gmin.  Brak zwrotu VAT jest równoznaczny z utratą co najmniej kilku miliardów  euro. Premier nic nie wspomina, że będzie walczyć, żeby VAT zwracano.

Co więcej, 20 procent funduszy obowiązkowo będziemy musieli wydawać na walkę z ociepleniem klimatu. Oznacza to, że część funduszy - zamiast przeznaczać na  autostrady - będziemy musieli wydawać na budowę np. elektrowni wiatrowych (które doprowadzają do bankructwa nasze elektrownie węglowe).  Kiedyś rząd zabiegał, aby ten zapis nie ograniczał inwestycji. Teraz zapanowało milczenie.

Następna sprawa. Około 4 miliardy euro z naszych funduszy będziemy musieli dać do wspólnego worka na europejskie projekty transgraniczne (tzw. Instrument Łączący Europę). Propozycja Van Rompuya jest pierwszą, w której znalazł się zapis, że wydawanie pieniędzy trzeba będzie rozpocząć do końca 2016 roku. W przeciwnym wypadku  tracimy nad nimi kontrolę i mogą  z nich być finansowane cudze projekty, wyłaniane w drodze konkursów. To bardzo groźne dla Polski, bo tego typu wielkie projekty transgraniczne wymagają wielu lat przygotowań, a to może oznaczać, że stracimy dodatkowe miliardy, z których skorzystają inni.

Projekt Van Rompuya ogranicza także zaliczki. Płatności zaliczkowe będą realizowane tylko przez pierwsze dwa lata i tylko w wysokości 1 procent wartości inwestycji. Do tej pory można było otrzymywać nawet 10 procent zaliczki. To ułatwiało gminom rozruch inwestycji.

To jednak nie koniec strat. W obecnej propozycji  budżetu Van Rompuya tracimy 2 miliardy na rolnictwo - w porównaniu z propozycją Komisji Europejskiej. Dziennikarka RMF FM dotarła do wyliczeń polskich dyplomatów, z których wynika, że tracimy 1,16 miliarda euro na rozwój wsi i 0,9 miliarda na dopłaty. Walkę o to, aby cięcia były mniejsze, zostawiamy Francji. Wyraźnie zasugerował to dzisiaj premier. Nie wspomniał jednak o tym, że Paryż będzie walczyć wyłącznie o dopłaty, a my chcemy pieniędzy na modernizację wsi. Francja ma inną strukturę budżetu, więcej wyciąga na dopłaty i to jest dla niej najważniejsze, a mniejsze środki na rozwój obszarów wiejskich - tłumaczy jeden z ekspertów ds. rolnictwa w Komisji Europejskiej.

Najgorzej jednak przedstawia się sytuacja pomocy żywnościowej dla biednych. Rząd w ogóle już o nią nie zabiega, chociaż do tej pory byliśmy krajem, który otrzymywał praktycznie najwięcej środków z tego funduszu. Van Rompuy obciął tę pomoc dla biednych o 400 milionów euro i proponuje niewiele ponad 2 miliardy euro. Oznacza to, że Polska, która otrzymywała do tej pory 75 milionów rocznie na paczki żywnościowe, będzie dostawać raptem około 30 milionów. Co za tym idzie - poszkodowani będą najbiedniejsi Polacy, którzy nie otrzymają wystarczającej ilości paczek z żywnością, a to, co otrzymają - będzie gorszej jakości. Ta propozycja jest dla nas fatalna. Fundusze na pomoc dla najbiedniejszych są dla Polski bardzo ważne. Powinniśmy o nie walczyć - przekonuje eurodeputowany Czesław Siekierski.

Premier nie będzie walczył także o to, by ograniczyć cięcia na unijną administrację (mimo, że dotkną one przede wszystkim Polaków). Cięcia na unijną administrację, to nie są cięcia na polskim organizmie - wyjaśnił premier pytany przez dziennikarkę RMF FM.