„Kampania wyborcza była nudna i bez sensu. Polegała na powtarzaniu tych samych fragmentów, przekonań. Było niefajnie” – mówi gość programu „Danie do myślenia” w RMF Classic socjolog i medioznawca prof. Wiesław Godzic z Uniwersytetu SWPS. „Tam nie było mocnych słów, ślizgaliśmy się po powierzchni języka. To była ucieczka od zdecydowanego i stanowczego języka. Język był wypośrodkowany i byle jaki” – uważa profesor. Zdaniem gościa RMF Classic „zmiana była takim hasłem, które wszyscy chcieli”. „PiS akurat znakomicie się w to wszystko wmontował” – komentuje socjolog i medioznawca. Debata? „Dziennikarze stali się zrytualizowani. Mam wielki żal, że wzięli udział w czymś takim, jak debaty, czy rozmowy” – odpowiada prof. Wiesław Godzic.

Tomasz Skory: Wyniki tych wczorajszych wyborów znamy wprawdzie tylko w wersji sondażowej, więc bliskiej prawdy, ale nie wiążącej. Do końca znamy za to przebieg kampanii wyborczej i o tym chciałbym porozmawiać. Podobała się panu, tak z perspektywy specjalisty?

Prof. Wiesław Godzic: Nudna i bez sensu, ale to wiele osób powtarzało. Nudna - to jest moje przekonanie. Natomiast bez sensu, dlatego, że polegała na powtarzaniu bardzo często tych samych fragmentów przekonań, zbitki przekonań.

To taki rytuał był po prostu...

Tak jakoś było niefajnie... A poza tym dziennikarze stali się zrytualizowani właściwie. Mam wielki żal do dziennikarzy, że wzięli udział w czymś takim jak debaty czy rozmowy, zadając pytania dwukrotnie, nie mając możliwości repliki. Cóż to za dziennikarstwo?...

Panie profesorze, ale to politycy narzucają warunki debaty. To oni uzgadniają, wysyłają sztabowców, którzy całe dnie spędzają na doszlifowywaniu tych zrytualizowanych...

To chciałem powiedzieć - zmieńmy polityków, ale na to już za późno... Wie pan zawsze jest możliwość odmowy, takiej ostrej, na granicy negocjacji - nie chcę być człowiekiem, który zadaje pytanie i nie ma możliwości riposty, to jest istota dziennikarska.

Może wyborca  takiej właśnie nudnawej, ceremonialnej, rytualnej wręcz kampanii, takiej chodzonej od kamery do kamery, wygłaszania tych samych tekstów, może wyborca takiej kampanii oczekiwał, skoro okazało się, że akurat te osoby, które taką kampanię uprawiały - wygrały.

Nie obca mi jest koncepcja, że to widz jest nie za mądry i dlatego dziennikarze nie muszą się starać i mogą takie niezbyt mądre teksty wrzucać, no nie, nie, nie... jednak....

Ale jeśli godzimy się, że kampanie słabe okazały się zwycięskie a chyba się godzimy, bo chyba tak właśnie się stało, to albo oczekujemy kampanii słabych, albo te kampanie może po prostu one nie mają znaczenia. To wszystko jedno co panie będą mówić do tych kamer. Dużo rzeczy jest przesądzonych...

Tu się nałożyło kilka rzeczy. Niewątpliwie zmiana była takim tagiem, takim hasłem, które wszyscy chcieli. PiS akurat znakomicie się wmontował w to wszystko i te małe partie, które od 0 do 4 proc. - Razem prawda, to jest właśnie sukces. Na tym tle, że wreszcie chcemy czegoś nowego - w ogóle zmiana jest czymś pozytywnym, chyba że jest rewolucją, to wtedy jest negatywna - to jedna rzecz a druga rzecz to 8 lat rządów jednej partii, to naprawdę wystarczy. W związku z tym sam nie wiem, jak to oceniać, czy to są punkty dla PiS czy też przeciwko Platformie i dotychczasowym rządom. Jeśli to drugie, to wtedy to zaczyna być, to poparcie niestabilne.

A polski przepis na kampanię to najwyraźniej kręcić dużo spotów, klipów i to na temat przeciwnika. Mówić dużo na temat przeciwnika, niekoniecznie wiele mówić o sobie, tylko po prostu straszyć cofnięciem Polski o 500 lat albo tym, że konkurent jest histerykiem albo państwem wyznaniowym albo aferami, to tak na przemian. To jest tylko straszenie...

Albo tak jak Kukiz, który mówił, że wszystko to musimy rozwalić albo Korwin-Mikke - wszystko zniszczyć. My lubimy taką poetykę, albo wszystko albo nic. Gdy tymczasem zabrakło takiego głosu... Dlaczego ta rozmowa, tych pań, które występowały - Pani Szydło i Pani Kopacz, nie mogłaby być na sofie. One by sobie siedziały, spokojnie rozmawiały, może by do jakichś racji doszło. Mnie przeraża takie myślenie, nie poddane interpretacji. Mówimy o faktach, nieprawda? My w polityce mówimy nieustannie o interpretacji faktów.

Zapowiedziach, projektach...

Zapowiedziach... Wie pan, jak kiedyś było, to było niesamowite, gdy pewna informacja została powieszona w internecie w nocy i rano pytają już radiosłuchaczy, co sądzą na temat tego tekstu. I ludzie coś sądzą, ale nikt z nich nie zajrzał do tego, tylko wierzył dziennikarzowi, który w nocy przekopał się przez to wszystko. My zaczynamy wierzyć dziennikarzom, ale oddajemy im za dużo. Za dużo. Sami powinniśmy pewne rzeczy sprawdzić. Dziennikarz powinien w naszym imieniu przygwoździć do ściany jedną, drugą panią i jednego, drugiego pana i spytać...

Czy sfeminizowanie kampanii wpłynęło na złagodzenie sporów? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl