FC Barcelona miała szansę odskoczyć na sześć punktów od największego rywala w walce o tytuł. Katalończycy nie wykorzystali jednak szansy, jaka pojawiła się po zaskakującej porażce Realu Madryt z Valencią. „Duma Katalonii” zremisowała z Betisem Sewilla 1:1 w sobotnim meczu 30. kolejki piłkarskiej ekstraklasy Hiszpanii.
Spotkanie zaczęło się po myśli lidera La Ligi. Już w siódmej minucie do bramki rywali trafił Gavi. Radość jednak szybko minęła, bo zaledwie 10 minut później po rzucie rożnym Argentyńczyka Giovaniego Lo Celso, głową piłkę do bramki Barcelony skierował brazylijski obrońca Natan. Pozostała część pierwszej połowy nie przyniosła spektakularnych zwrotów akcji.
W drugiej połowie trener Barcelony Hansi Flick wprowadził do gry będącego ostatnio w świetnej formie Brazylijczyka Raphinhę, ale i on nie pomógł w sforsowaniu defensywy rywala Jagiellonii w Lidze Konferencji.
Skończyło się 1:1 i to pierwsza strata punktów "Barcy" w lidze od... 18 stycznia. Następnych dziewięć spotkań wygrała.
Z drugiej strony przerwana została wyśmienita seria Betisu, który wygrał sześć poprzednich potyczek, a punkt w sobotę pozwolił mu awansować na piąte miejsce.
W czwartek o godz. 21 zespół 71-letniego chilijskiego trenera Manuela Pellegriniego podejmie Jagiellonię w pierwszym starciu ćwierćfinałowym LK.
Lewandowski, który rozegrał całe spotkanie, z 25 golami przewodzi klasyfikacji strzelców. O trzy mniej ma Kylian Mbappe z Realu.
Więcej powodów do zadowolenia miał Szczęsny, który mimo straconej bramki w kilku innych sytuacjach spisał się bez zarzutu. To oznacza, że stojąc między słupkami w koszulce Barcelony nie zaznał jeszcze porażki, a licznik wskazuje już 20 takich meczów. We wszystkich rozgrywkach zespół z nim w składzie zanotował 17 wygranych i trzy remisy. 10 razy Polak zachował czyste konto.
"’Barca’ ożywia ligę" - podkreśliła hiszpańska gazeta "AS" po końcowym gwizdku w Barcelonie. Ten tytuł świetnie korespondował z ogłoszonym przez "Marcę" kilka godzin wcześniej rozstrzygnięciu La Ligi po sensacyjnym, pierwszym od 17 lat zwycięstwie Valencii na Santiago Bernabeu.
"Królewscy" przegrali 1:2 tracąc decydującego gola w szóstej minucie doliczonego czasu gry po strzale swojego byłego zawodnika Hugo Duro.
Spotkanie na Santiago Bernabeu od początku nie układało się po myśli gospodarzy. W 12. minucie po analizie VAR sędzia przyznał im rzut karny. Do piłki podszedł Vinicius Junior, który nie wykorzystał podobnej okazji całkiem niedawno, w meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Atletico Madryt. Tym razem Brazylijczyk trafił w światło bramki, ale strzelił na tyle sygnalizowanie, że Gruzin Giorgi Mamardaszwili obronił.
Chwilę później było 0:1. Po rzucie rożnym skutecznym strzałem głową popisał się gwinejski obrońca Mouctar Diakhaby.
Real odrobił straty krótko po przerwie, a za zmarnowaną "jedenastkę" zrehabilitował się Vinicius Junior, ale ostatnie słowo należało do "Nietoperzy".


