Już w najbliższą sobotę w Lille rozpocznie się 112. edycja Tour de France, a kolarski świat ponownie zadaje sobie jedno, kluczowe pytanie: Tadej Pogačar czy Jonas Vingegaard? Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że fenomenalny Słoweniec jest na prostej drodze po swoje czwarte zwycięstwo w "Wielkiej Pętli". W cieniu tego pojedynku na starcie stanie tylko jeden Polak, Kamil Gradek, a kibiców zszokowała informacja o braku w peletonie Michała Kwiatkowskiego.
- Tadej Pogačar jest głównym faworytem do czwartego zwycięstwa nad swoim rywalem, Jonasem Vingegaardem.
- Jedynym Polakiem na starcie będzie Kamil Gradek, przy zaskakującym braku Michała Kwiatkowskiego.
- 112. edycja Tour de France startuje w tę sobotę, 5 lipca, z francuskiego Lille.
Główna oś narracji tegorocznego wyścigu jest doskonale znana. Z jednej strony Tadej Pogačar - kolarski fenomen, który wdarł się na salony, wygrywając Tour w swoim debiucie w 2020 roku jako najmłodszy kolarz od 116 lat. Powtórzył ten sukces rok później, by w 2022 i 2023 roku musieć uznać wyższość Jonasa Vingegaarda. Ubiegłoroczna edycja była jednak popisem absolutnej dominacji "Pogiego", który prowadził nieprzerwanie od czwartego etapu i w klasyfikacji generalnej zdeklasował Duńczyka o ponad sześć minut.
Co istotne, obaj rywale po raz pierwszy od trzech lat przystąpią do rywalizacji w pełni sił, bez cienia kontuzji, które nękały ich w poprzednich sezonach. Prawdziwym pokazem siły Słoweńca był niedawny wyścig Criterium du Dauphine, gdzie jego dominacja nad Vingegaardem - jak określiła to agencja AFP - "graniczyła z bezczelnością". Pogačar, mający na koncie już 99 zawodowych zwycięstw (w tym 17 etapów TdF), zdaje się być maszyną nie do zatrzymania. Kibice z niepokojem przyjęli jednak jego niedawną wypowiedź, w której stwierdził, że coroczny start w Tour de France blokuje go i jest raczej zawodowym obowiązkiem niż wyborem serca, co może zjednać sympatię francuskich fanów jego duńskiemu rywalowi.
Różni ich nie tylko styl jazdy, ale i historia. Pogačar, cudowne dziecko słoweńskiego kolarstwa, od najmłodszych lat typowany był na gwiazdę. Vingegaard to z kolei przykład tytanicznej pracy - starszy o dwa lata Duńczyk, by zahartować charakter i zarobić na rozwój kariery, pracował na targu rybnym, pakując dorsze od samego świtu. Dziś obaj stoją na szczycie, gotowi na kolejną, epicką batalię na francuskich szosach.
Za plecami faworytów stoją prawdziwe konstelacje gwiazd. Pogačar może liczyć na wsparcie potężnej ekipy UAE Team Emirates-XRG, w której znaleźli się m.in. Portugalczyk Joao Almeida, Hiszpan Marc Soler i Brytyjczyk Adam Yates. Pierwszym rezerwowym tego składu jest Rafał Majka. Nie mniej imponująco wygląda zespół Vingegaarda - Team Visma | Lease a Bike - gdzie Duńczyka wspierać będą tacy mocarze jak Belg Wout van Aert czy specjaliści od górskiej wspinaczki, Amerykanie Sepp Kuss i Matteo Jorgenson.
Trasa 112. edycji w całości poprowadzi przez terytorium Francji. Kolarzy czekają dwa etapy jazdy indywidualnej na czas (w tym jedna "górska"), a także siedem odcinków z metą na podjeździe. Największe emocje wzbudzają legendarne wspinaczki na Mont Ventoux, Col de la Loze i Superbagneres. Po ubiegłorocznym finale w Nicei (ze względu na Igrzyska Olimpijskie), wyścig wraca do Paryża. Ostatni etap nie będzie jednak tylko "etapem przyjaźni" - przed tradycyjnym finiszem na Polach Elizejskich peleton wjedzie na słynne wzgórze Montmartre. Ciekawostką jest również fakt, że od 2024 roku jednym z partnerów wyścigu jest polska firma InPost.
Niestety, polscy kibice będą śledzić tegoroczną edycję z mniejszymi nadziejami na biało-czerwone sukcesy. Na starcie w Lille zobaczymy tylko jednego Polaka - Kamila Gradka. 34-letni zawodnik ekipy Bahrain-Victorious pojedzie w swojej drugiej "Wielkiej Pętli" (debiutował w 2022 r.) i będzie pełnił funkcje pomocnicze dla liderów swojego zespołu.
Największym echem odbiła się jednak nieobecność Michała Kwiatkowskiego. Rekordzista pod względem startów w TdF wśród Polaków (10 występów) nie znalazł się w składzie Ineos Grenadiers. To ogromne zaskoczenie, biorąc pod uwagę jego doświadczenie i dwa zwycięstwa etapowe na koncie (2020, 2023). "Kwiato" nie ściga się od połowy marca, gdy wycofał się z Tirreno-Adriatico po wypadku.
Warto jednak pamiętać o bogatej historii polskich sukcesów na francuskich szosach. Choć pierwszym Polakiem, który przecierał szlaki był Czesław Lang (1984), to największe triumfy święciliśmy w kolejnych dekadach:
- Klasyfikacja generalna: najwyższe, historyczne 3. miejsce Zenona Jaskuły w 1993 roku.
- Żółta koszulka lidera: jako jedyny Polak założył ją Lech Piasecki w 1987 roku.
- Klasyfikacja górska: dwukrotnie najlepszym "góralem" wyścigu zostawał Rafał Majka (2014, 2016).
- Zwycięstwa etapowe: Polacy wygrywali etapy łącznie 7 razy: Rafał Majka - 3 razy - 2014 (2 razy), 2015 (raz), Michał Kwiatkowski - 2 razy (2020, 2023), Zenon Jaskuła - 1 raz (1993), Maciej Bodnar - 1 raz (2017).
Warto również wspomnieć o kolarzach polskiego pochodzenia, którzy zapisali się w historii Touru, jak zwycięzca z 1956 roku Roger Walkowiak czy mistrz świata Jean Stablinski (Jan Stablewski). Tegoroczny start samotnego Kamila Gradka to kolejny rozdział w tej bogatej historii, a kibice z pewnością będą trzymać kciuki za jego udany występ.


