Tomasz Majewski trenuje po dwa razy dziennie, by jak najlepiej przygotować do letniego sezonu. Dla naszego kulomiota to ostatni sezon w karierze. „W tym roku robię wiele rzeczy po raz ostatni. Im dalej w sezon, tym jest ich więcej” – mówi w rozmowie z RMF FM dwukrotny mistrz olimpijski.

Patryk Serwański, RMF FM: Pierwsze podstawowe pytanie. Jak przebiegają twoje przygotowania do sezonu letniego?

Tomasz Majewski: Jestem zdrowy i oby tak pozostało do końca sezonu. W tym momencie jest naprawdę nieźle. Dobrze przepracowany do tej pory okres tego ciężkiego treningu, ale to się jeszcze nie skończyło. Jeszcze przede mną dwa tygodnie ciężkich treningów, a potem będziemy wchodzić w okres startowy. Jak na razi jestem zadowolony, wszystko idzie fajnie i zanosi się na to, że będą przygotowany lepiej niż w poprzednim roku. Sezon zaczynam 14 maja w Szanghaju i mam nadzieję, że kula w trakcie sezonu będzie latać odpowiednio daleko.

Można powiedzieć, że przygotowujesz się do sezonu w dużej mierze na własnym obiekcie. Masz swoją siłownię, w której można cię spotkać w trakcie treningów. Czujesz się dzięki temu trochę jak u siebie w domu?

Tak, rzeczywiście. Wiadomo, że to lepiej wychodzi u siebie, ale mam kolegów, którzy już centralnie u siebie w domach trenują. Ćwiczą w garażach, albo mają sztangi w salonie. Ja tak daleko nie poszedłem. Wolę ćwiczyć we własnym klubie. Czasami w dobrej atmosferze wszystko wchodzi dobrze. To mój ostatni sezon i ze wszystkich sił chce go jak najlepiej przepracować. Mam nadzieję, że to się uda.

Był taki okres, że w polskiej kuli był Tomasz Majewski i długo, długo nic. Teraz mamy 4-5 zawodników, którzy walczą o wyjazd na te największe imprezy. Można powiedzieć, że po Tomaszu Majewskim spalonej ziemi to nie będzie, bo się kula rozruszała.

Mogę z dumą powiedzieć, że po Stanach Zjednoczonych jesteśmy teraz w kuli drugą potęgą świata, a na ostatnich halowych mistrzostwach poziom mieliśmy nawet wyższy. Jest dużo talentów. To co się w poprzednich sezonach nie udawało, że zawodnicy dochodzili do pewnej ściany już właściwie nie istnieje. Zanosi się na to, że to będzie proces, bo te talenty ciągle się pojawiają. W sezonie halowym byłem trzeci na Mistrzostwach Polski. Teraz przede mną ciężka walka o prymat na ziemi polskiej w sezonie letnim. Będzie to bardzo trudne, bo rywale są świetni, młodzi, bez kompleksów. Bardzo bym chciał, żeby na tych najważniejszych imprezach w tym roku było nas po trzech w finałach. Poziom się podwyższył i super - o to chodzi, żeby ciągnąć za sobą młodych i popularyzować dyscyplinę. Mam nadzieję, że mi się to udaje i szkoła polskiej kuli dalej będzie się rozwijać.

To twój ostatni sezon. Czy w trakcie przygotowań odczuwasz jakieś inne emocje? W końcu pewne elementy, procesy wykonujesz po raz ostatni w życiu.

To rzeczywiście jest tak, że pewne rzeczy robię ostatni raz i im dalej w sezon jest ich coraz więcej. Bywam w pewnych miejscach po raz ostatni, obóz w danym miejscu mam ostatni raz. Ostatni raz robię dany trening. Ale skupiam się na tym co przede mną. Chcę dobrze skończyć sezon - godnie. Wiem, że jeśli to wszystko mi się uda to mogę powalczyć. Wiem, że minimalna szansa się tli.

 Jesteś w świecie polskiego sportu postacią wyjątkową. Masz dwa olimpijskie złota. Jesteś znany, rozpoznawalny, ale przecież w takiej świadomości kibiców gościsz rzadko. Najczęściej przed Igrzyskami, bo do mainstreamu pchnięcie kulą się nie przebija jak choćby bieg z Usainem Boltem.

Ja startuję dużo częściej niż Usain Bolt.

No właśnie. Startów dużo, ale to teraz przed Rio znów będziemy o tobie mówić więcej.

Pchnięcie kulą nie jest czołówką lekkiej atletyki, ale i tak jesteśmy wysoko. Może do tego mainstreamu nie przebijam się za często, ale mam bardzo długą i bogatą karierę. Startów mam dziesiątki jeśli nie setki. Rzeczywiście przed Igrzyskami ta uwaga jest na mnie o wiele bardziej skupiona i teraz czeka mnie to samo. Będę miał dużo fajnych starów - na przykład w Diamentowej Lidze. Mam nadzieję, że ludzie to zobaczą. Wiadomo, że chcemy, żeby lekkiej atletyki było więcej w telewizji, bo przecież takie imprezy odbywają się niemal codziennie, a często jest tak, że ludzie o tej dyscyplinie słyszą w trakcie Igrzysk, czy Mistrzostw Świata. A Tomasz Majewski nie jest Usainem Boltem, ale jest osobą znaną na świecie, znaną w środowisku, bo tak kariera była długa i dosyć owocna. Cieszę się, że tak to się potoczyło. Oczywiście parę rzeczy mogło mi pójść lepiej, ale swoje szanse wykorzystałem. No i ten ostatni sezon jakoś to wszystko zamykający mam nadzieję, że też będzie dobry, choć to nieczęsto się udaje - mówię to znając historię moich starszych kolegów.

Teraz trenujesz dwa razy dziennie. Kiedy wieczorem siadasz w domu na kanapie tych sił po prostu brakuje?

Czasami tak jest. Wstaję rano i jadę na trening. Potem mam obiad i drzemkę, żeby się zregenerować. Po drugim treningu, kiedy wracam do domu metrem to nie mam siły na nic i po prostu czytam książkę. A w domu często wcześnie zasypiam. Zdarzały się takie okresy w życiu, że o ósmej wieczorem kładem się spać, bo obozy były tak ciężkiej. To czasami praca ponad siły. Miałem też taki okres w życiu, że trenowałem trzy razy dziennie właściwie od 7 rano. Wtedy masz czas tylko na trening i odpoczynek. Dla sportowca odpoczynek to część pracy i trzeba o to dbać.

A w metrze współpasażerowie cię zaczepiają?

Zdarza się i to są miłe rzeczy. To są fajne reakcje, na pewno nic uciążliwego. Lubię to.