Wreszcie zacząłem łapać swój zwyczajny rytm – powiedział Rafał Sonik zaraz po ukończeniu czwartego etapu Rajdu Maroka. To pierwszy etap od czasu poważnego złamania, który zakończył z najlepszym czasem w klasie quadów. W klasyfikacji zmagań krakowianin zajmuje drugie miejsce i już tylko odległość pomiędzy Erfudem i Fezem dzieli go od podium Pucharu Świata.

Choć czwarty etap przyniósł Sonikowi sporo przyjemności z jazdy, z pewnością nie będzie dobrze wspominać pierwszej części dwudniowego maratonu.

Przez półtorej godziny naprawiałem urwany stelaż od nawigacji. Zapomniałem niestety o palącym słońcu i odpowiednim nawodnieniu. Przez to, druga część oesu była prawdziwą mordęgą. Na maratońskim biwaku bolała mnie głowa i czułem się po prostu fatalnie. Na szczęście o poranku ani organizm, ani quad nie odmówili posłuszeństwa i nie zawiedli na trasie - relacjonował Sonik.

 Na odcinku liczącym niemal 300km "SuperSonik" sprawił się doskonale, wygrywając swój pierwszy etap w tym sezonie Pucharu Świata. Pierwszy od poważnego złamania i sierpniowego powrotu do ścigania z czołówką.

Zarówno przed rajdami w Ameryce Południowej, jak i tutaj. przyjąłem prostą zasadę: mogę nie wygrać, ale nie mogę narazić się na kolejną kontuzję. Łatwiej jest przełknąć gorycz porażki, kiedy wiesz, że mógłbyś więcej, niż gorycz ponownego urazu i zaprzepaszczenia długiego okresu rehabilitacji - mówił quadowiec.

Dziś jechałem na niemal 90 procent swoich możliwości. Nie był to oczywiście super wyczyn, ale czuję, że do optymalnej formy brakuje już kilkanaście, a nie 25 procent! Zacząłem łapać rytm sprzed kontuzji. Czułem przyjemność ze ścigania, a nie odczuwałem bólu. Mogłem trochę dokręcić gaz i posurfować po wydmach, a na mecie cieszyć się najlepszym czasem - ocenił Sonik.

Od Fezu, gdzie zakończy się rywalizacja w Rajdzie Maroka oraz tegorocznym Pucharze Świata, zawodników wciąż dzieli 457km, w tym 198km odcinka specjalnego. Puchar Świata zapewnił już sobie Aleksander Maksimow. Rafał Sonik walczy o drugi stopień podium.