W nocy w Tokio rozpoczną się lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Dla części naszych reprezentantów będzie to sentymentalny powrót na stadion, na którym w 2021 z powodzeniem walczyliśmy o olimpijskie medale. Teraz każdy krążek wywalczony przez Biało-Czerwonych będzie można uznać za sukces. "Nas będą cieszyły wszystkie miejsca finałowe. Mamy sporą grupę młodych zawodników. Poprawienie przez nich, zbliżenie się do rekordów życiowych byłoby dla nas sygnałem, że dobrze się rozwijają" - mówi w rozmowie z Patrykiem Serwańskim prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Sebastian Chmara.
Dotychczas nasi lekkoatleci z mistrzostw świata przywieźli 65 medali. Najlepsze wspomnienia mamy z Berlina. W 2009 roku wywalczyliśmy 9 miejsc na podium.
Dwa lata temu w Budapeszcie dorobek medalowy ograniczył się do dwóch srebrnych krążków wywalczonych przez Wojciecha Nowickiego w rzucie młotem (z powodu kontuzji nie pojechał do Tokio) oraz Natalię Bukowiecką w biegu na 400 metrów.
Teraz też tak naprawdę trzeba będzie cieszyć się z każdego medalu. Wszystko wskazuje na to, że takich chwil radości nie będzie dużo. Na pewno odżyją wspomnienia z igrzysk w Tokio. W 2021 roku nasi lekkoatleci w Japonii wywalczyli aż 9 medali.
Oczywiście zawsze jak jedzie się w to samo miejsce, to trudno uciec od porównań, ale to jest teraz inna reprezentacja. Na listach światowych jesteśmy w czołowej dziesiątce ośmiu konkurencji. To jest mało. Nasza sztafeta mikst 4x400 metrów jest w tym momencie najlepsza na listach, ale tę konkurencję biega się rzadko. Na pewno konkurencja będzie ogromna. Na szóstym miejscu sztafeta kobiet 4x400. Na siódmej Paweł Fajdek i Maria Żodzik. Na dziewiątych lokatach są Cyprian Mrzygłód i Natalia Bukowiecka. Dziesiątki w swoich konkurencjach zamykają Anita Włodarczyk i Konrad Bukowiecki. Rzeczywiście szans medalowych nie mamy zbyt dużo - przyznaje prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Sebastian Chmara.
Sztafeta mieszana 4x400 to konkurencja, w której na igrzyskach w Tokio wywalczyliśmy złoto. Teraz mówimy o dużej niewiadomej. Eliminacje i finały odbywają się już na samym początku mistrzostw.
Dzień później zaczyna się indywidualna rywalizacja na 400 metrów. W składzie sztafety przed finałem można zrobić tylko jedną zmianę. Trudno więc ocenić, w jakich składach w eliminacjach pobiegną najmocniejsze ekipy. Kogo zabraknie, kto na przykład w ogóle zrezygnuje z występu w tej konkurencji.
Na ten moment sami nie wiemy w jakim składzie pobiegniemy. Jeśli marzymy o dobrym miejscu w finale, to musimy mieć najmocniejszy skład, a więc z Natalię Bukowiecką. Natomiast już dzień później czeka ją występ indywidualny, który dla niej jest celem nadrzędnym. Niemniej jednak trenerzy muszę podjąć racjonalne decyzje. Awans do finału nie będzie prosty jeśli nie wystawimy optymalnego składu. Ciężko będzie to wszystko zaplanować. Zapewne zdecyduje dyspozycja dnia. Decyzje zapadną w ostatniej chwili. Mikst ma szanse na bardzo wysokie, może medalowe miejsce - analizuje Chmara.
Jego zdaniem na dużo stać ciągle naszych weteranów w rzucie młotem: Anitę Włodarczyk i Pawła Fajdka.
Anita czy Paweł mają ogromne doświadczenie. Wiedzą, kiedy przygotować najwyższą formę. Rok temu w Paryżu Anita otarła się o medal, choć przecież nikt nie liczył na tak dobry rezultat. Zabrakło przecież kilku centymetrów. Paweł też wie, jak zdobywać medale mistrzostw świata. Na mistrzostwach Polski jego młot poleciał za 79 metr. Biorąc pod uwagę tegoroczne wyniki to ten rezultat medalu nie zagwarantuje. Uważam jednak, że stać go na rzut powyżej 80, może 81 metrów. Wracając do Anity to uważam, że jest gotowa na 75 metrów. Jestem przekonany, że właśnie w Tokio uzyska najlepszy wynik w sezonie - przekonuje prezes PZLA.
Dotychczas na mistrzostwach świata 35-krotnie pobijano rekordy w różnych konkurencjach. Dwa lata temu w Budapeszcie zrobiła to amerykańska sztafeta mieszana 4x400 metrów.
W Eugune w 2022 roku Amerykanka Sydney McLaughlin (400m ppł), Nigeryjka Tobi Amusan (100m ppł) oraz Armand Duplantis w skoku o tyczce. Teraz Szwed wydaje się najpoważniejszym kandydatem do kolejnego poprawienia rekordu globu.
Duplantis to najpewniejszy kandydat dla takiego wyniku. Jeśli zostanie sam w konkursie, to stać go na wiele i na pewno będzie rekord atakować. Najważniejsze jednak, by mógł się uspokoić. Jeśli rywale wcześniej odpadną to Szwed może pokusić się o rekord. W biegach średnich, długich na mistrzostwach świata trudno o rekordy. Łatwiej o takie wyniki na mityngach Diamentowej Ligi, gdzie biegi są prowadzone. Oczywiście walka o medale będzie na pewno bardzo interesująca - podkreśla Chmara i dodaje, że w przypadku skoku o tyczce na Duplantisa może ostro naciskać reprezentant Grecji Emanuil Karalis.


