Real Madryt i Chelsea Londyn uzupełniły stawkę półfinalistów Ligi Mistrzów. W rewanżowych ćwierćfinałach "Królewscy" pokonali Apoel Nikozja 5:2, a londyńczycy wygrali z Benficą Lizbona 2:1.

Oba zespoły były faworytami rewanżowych spotkań. Real awans miał na wyciągnięcie ręki, bo w pierwszym meczu pokonał w Nikozji Apoel 3:0. Mało kto wierzył, że Cypryjczykom uda się wygrać na Santiago Bernabeu 4:0. Jose Mourinho nie wystawił najsilniejszego składu. Na ławce rezerwowych znaleźli się między innymi Karim Benzema i Oezil.

W wyjściowej jedenastce znalazł się oczywiście Cristiano Ronaldo i to on zdobył pierwszą bramkę. Ze skrzydła podawał Marcelo, a Portugalczyk znalazł się tuż przed bramką i nie miał problemów z wbiciem piłki do siatki. Kibice "Królewskich" nie zdążyli jeszcze ochłonąć, kiedy przepięknym uderzeniem popisał się Kaka. Po strzale Brazylijczyka piłka wylądowała w okienku, a Real prowadził już 2:0.

Na drugą połowę piłkarze Jose Mourinho wybiegli rozluźnieni. Nie atakowali bramki Apoelu z taką zaciętością jak w pierwszej części spotkania. Po kilku niemrawych atakach Realu piękną akcję przeprowadzili Cypryjczycy. W 67. minucie Gustavo Manduca uciekł jednemu z graczy Realu, wpadł w pole karne i pokonał Ikera Casillasa. Ta bramka podrażniła "Królewskich", którzy odpowiedzieli golami Cristiano Ronaldo i Jose Callejona. Drugą bramkę dla Apoelu zdobył z rzutu karnego Esteban Solari, a wynik meczu ustalił w końcówce Angel di Maria. 5:2 dla Realu i pewny awans do półfinału.

Emocjonujące ostatnie minuty na Stamford Bridge

Przed meczem w Londynie w lepszej sytuacji była Chelsea, która w pierwszym meczu pokonała w Lizbonie Benficę 1:0. Jednak trener Roberto di Matteo przypominał, że Portugalczycy z łatwością zdobywali bramki w meczach wyjazdowych i przestrzegał, że przed jego piłkarzami bardzo ciężka przeprawa. Mecz na Stamford Bridge od pierwszego gwizdka był bardzo ostry. Piłkarze z Lizbony już w pierwszej części zobaczyli cztery żółte i jedną czerwoną kartkę. W 40. minucie z boiska został wyrzucony Maxi Pereira. Chelsea prowadziła już wtedy 1:0. W 21. minucie sędzia podyktował dla londyńczyków rzut karny, który na bramkę zamienił Frank Lampard.

W drugiej części meczu Benfica udowodniła, że nawet grając w osłabieniu tanio skóry nie sprzeda. Portugalczycy mieli kilka dobrych okazji, ale nie potrafili ich zamienić na gola. Chelsea dominowała, widać było przewagę londyńczyków, którzy jednak okazali się bardzo nieskuteczni. Torres i Juan Mata mogli, a wręcz powinni zdobyć więcej bramek. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i tak było w tym przypadku. W 85. minucie bramkę zdobył Garcia i Portugalczycy uwierzyli, że nie wszystko stracone. Rzucili się do ataku, ale wtedy po jednej z kontr decydującego gola strzelił Raul Meireles.