Piłkarze z Senegalu byli uważani za jednego z faworytów do medali, ale po dwóch porażkach mogą już pakować walizki. Na inaugurację ulegli Zambii, a wczoraj przegrali ze współgospodarzem turnieju - Gwineą Równikową 1:2.

Mecz rozpoczął się z ponad godzinnym opóźnieniem. Wszystko z powodu ulewy, która przeszła nad stadionem kilka godzin wcześniej i zmusiła organizatorów do przesunięcia pierwszego zaplanowanego meczu Zambii z Libią. Mecz Gwinei Równikowej z Senegalem toczył się zatem w bardzo trudnych warunkach - na błotnistej, grząskiej murawie, którą dodatkowo "załatwili" jeszcze piłkarze grający w pierwszym meczu.

Dla Senegalu, który 10 lat temu był sensacją Mundialu w Korei i Japonii, mecz miał być szansą na poprawę sytuacji po porażce z Zambią. Bramki mieli zapewnić znani w Europie napastnicy Demba Ba i Papiss Demba Cisse. Jednak od 62. minuty prowadzili współgospodarze turnieju po trafieniu Randy'ego. Faworyzowani Senegalczycy długo nie potrafili doprowadzić do remisu. Udało się dopiero w 90. minucie, kiedy do siatki trafił Moussa Sow - do niedawna piłkarz OSC Lille. To jednak nie był koniec emocji. W doliczonym czasie gry drugą bramkę dla Gwinei Równikowej zdobył Kily Alvarez.

Współgospodarze turnieju dzięki drugiemu zwycięstwu są pewni gry w ćwierćfinale, a Senegal z zerowym dorobkiem zaliczył kolejny w ostatnich latach blamaż. Dwa lata temu zespół nie zakwalifikował się do Pucharu Narodów Afryki, a w 2008 roku odpadł już w fazie grupowej. Po sukcesie w 2002 roku, kiedy Senegal dotarł do ćwierćfinału Mistrzostw Świata drużynie nie udało się także awansować na kolejne Mundiale.