Rafał Sonik musiał wycofać się Rajdu Dakar. Polak po wypadku na piątym etapie dojechał do mety, ale na starcie kolejnego etapu już go nie zobaczymy. Jego quad spadł na jednej z wydm i przygniótł nogę zawodnika. Walcząc z bólem Rafał Sonik przejechał 30 ostatnich kilometrów odcinka specjalnego, a później 470 kilometrów "dojazdówki" na metę w Arequipie. Badania wykazały jednak złamanie głowy kości strzałkowej i piszczelowej. Samolot medyczny przetransportował rajdowca do szpitala w Limie.

Piąty etap prowadził częściowo po najtrudniejszej sekcji trasy z dnia wcześniejszego, ale zawodnicy pokonywali ją w przeciwnym kierunku. Na starcie zabrakło Sama Sunderlanda, zwycięzcy w klasie motocykli z ubiegłego roku, który miał wypadek podczas którego doznał urazu kręgosłupa. Po zaledwie 44 km środowego oesu, z rywalizacją pożegnał się również zdobywca Beduina w klasie quadów. Siergiej Kariakin wywrócił się i złamał rękę. W końcówce etapu los nie oszczędził również Rafała Sonika.

"Kolano Sonika"

Polak początkowo utrzymywał doskonałą trzecią pozycję. Potem przesunął się na 5. lokatę, ale miał wciąż niewielką stratę do zwycięzcy etapu, argentyńskiego debiutanta, Nicolasa Cavigliasso. Czułem się bardzo dobrze. Jechałem spokojnie, ale dobrym tempem, mimo że miałem problem ze skrzynią i co jakiś czas wypadał mi bieg - relacjonował Rafał Sonik. Po neutralizacji zaczął się 58-kilometrowy fragment oesu, który pokonały wcześniej samochody i ciężarówki - dodaje. Tam gdzie znajdowały się waypointy, piasek był mocno rozjeżdżony i grząski. Wspinając się na garb wydmy zredukowałem bieg, ale po drugiej stronie zobaczyłem około dwumetrową dziurę. Dodałem gazu, żeby ją ominąć i wtedy znów wypadł mi bieg... Quad spadł. Nie miał napędu więc wbił się w piach. Nie wypadłem, nie przerolowałem, ale cała siła uderzenia skupiła się w lewym kolanie. Tym, które uszkodziłem podczas wypadku na ostatnim Rajdzie Sardynii - podkreśla Rafał Sonik.

Ostatnie 30 km odcinka specjalnego Rafał Sonik pokonywał znacznie wolniej. Walczył z bólem, który uniemożliwiał balansowanie oraz jazdę w pozycji stojącej. Niewiele przyjemniejsza była dojazdówka do miasta Arequipa, licząca aż 470 km. Tam quadowiec udał się prosto do rajdowego ambulatorium na badania. Rentgen wykazał złamanie głowy kości strzałkowej i piszczelowej. Lekarze zadecydowali o przetransportowaniu krakowianina samolotem medycznym do szpitala w Limie.

W rajdzie pozostaje drugi z polskich quadowców. Kamil Wiśniewski dojechał do mety z 11. czasem i awansował w klasyfikacji na 21. lokatę.

W najbardziej wymagającej imprezie w świecie motosportu wystartowało ponad pół tysiąca uczestników. Czeka ich blisko dziewięć tysięcy kilometrów jazdy po peruwiańskich piaskach, boliwijskich płaskowyżach i w argentyńskim upale.

Po dwóch tygodniach morderczych zmagań rajd zakończy się w Cordobie. Statystyki pokazują, że imprezę kończy około połowa uczestników. 

(ug+mat.prasowe)