Biało-czerwone piłkarki ręczne przegrały w Astrachaniu z Rosjankami 25:27 (11:11) ,w pierwszym meczu turnieju kwalifikacyjnego do Igrzysk Olimpijskich. Polki postawiły twarde warunki wyżej tonowanym rywalkom i mogły pokusić się o zwycięstwo. Niestety w końcówce spotkania więcej zimnej krwi zachowały Rosjanki.

Biało-czerwone piłkarki ręczne przegrały w Astrachaniu z Rosjankami 25:27 (11:11) ,w pierwszym meczu turnieju kwalifikacyjnego do Igrzysk Olimpijskich. Polki postawiły twarde warunki wyżej tonowanym rywalkom i mogły pokusić się o zwycięstwo. Niestety w końcówce spotkania więcej zimnej krwi zachowały Rosjanki.
Na zdjęciu: Monika Stachowska, Patrycja Kulwińska, Klaudia Pielesz, Karolina Kudłacz-Gloc /Bartłomiej Zborowski /PAP

Biało-czerwone słabo rozpoczęły to spotkanie. Rywalki szybko zdobyły trzy bramki. Dwie z nich rzuciła młodziutka i bardzo utalentowana skrzydłowa Anna Wiachirewa. Nasze dziewczyny nie dały się jednak wyprowadzić z równowagi. Zachowały spokój i próbowały odrobić straty. To udało się dość szybko, bo po kilku minutach na tablicy wyników był remis 4:4. Rosjanki zaczęły mylić się w ataku, lepiej broniła też Anna Wysokińska. Jedynym problemem Polek po uspokojeniu gry była skuteczność w ataku. Reprezentacja "Sbornej" grała aktywną, wysuniętą obronę, co sprawiało nam sporo problemów.

Na prowadzenie udało się wyjść biało-czerwonym w 14 minucie, kiedy rzut karny wykorzystała kapitan drużyny Karolina Kudłacz-Gloc. Niestety w kolejnych akcjach Polki nie potrafiły pokonać rosyjskiej bramkarki. Gospodynie turnieju potrafiły zdobyć bramki i wypracowały sobie dwubramkowe prowadzenie (9:7). Na więcej nie pozwoliła Wysokińska, która obroniła między innymi rzut karny i poradziła sobie w sytuacji sam na sam. Dopiero po przerwie na żądanie trenera Kima Rasmussena, Polki odzyskały skuteczność w ataku. Dzięki trafieniom Moniki Kobylińskiej i Marty Gęgi na tablicy wyników znów był remis (9:9). Później biało-czerwone wyszły nawet na prowadzenie, ale ostatecznie do przerwy był remis po 11:11, który zapewniła bramka Patrycji Kulwińskiej.

Na początku drugiej połowy Polki popełniły kilka prostych strat i rywalki odskoczyły na dwa trafienia. Podopieczne Kima Rasmussena odrobiły straty, ale później pojawiły się problemy. Fatalnie wypadła gra Polek w przewadze. Dwuminutowy okres, w którym graliśmy w przewadze skończył się... dwoma bramkami dla Rosjanek. Do roboty zabrała się doświadczona Ludmiła Postnova, która bombardowała nas rzutami z dystansu. Po 12 minutach II połowy, rywalki odskoczyły na trzy trafienia (15:18), ale biało-czerwone znów potrafiły poradzić sobie z przewagę rywalek. W końcówce spotkania wynik znów oscylował w granicach remisu, a świetnie w naszej bramce spisywała się Weronika Gawlik. Niestety w tych decydujących akcjach, Polkom zabrało zimnej krwi. Nasze zawodniczki popełniły kilka błędów w ataku. Rosjanki wykorzystały je z zimną krwią i ostatecznie zapisały na swoim koncie cenne dwa punkty.

W kolejnych dniach Polki zagrają jeszcze ze Szwedkami i Meksykankami. Awans na Igrzyska wywalczą dwie najlepsze drużyny tego turnieju. Kluczowy będzie więc pojedynek z drużyną "Trzech Koron". Porażka będzie oznaczała koniec marzeń o Rio. Początek meczu Polska-Szwecja w sobotę o godz. 14.00.


(dp)