Jutro w Szwecji początek bojerowych mistrzostw świata. Wywalczonego przed rokiem tytułu będzie bronił Michał Burczyński – syn znanego przez laty żeglarza lodowego, Piotra Burczyńskiego. Zima w tym roku nie ułatwiała treningów. Burczyński szlifował formę zagranicą. W Polsce mógł dbać tylko o formę fizyczną. Rywalizacja to jedno, ale jak podkreśla mistrz świata, bojery to także wielka pasja. „Bojery to dyscyplina, w której 50 procent to sport, a 50 procent to relacje społeczne: przyjaźnie, sympatie” – podkreśla Burczyński w rozmowie z RMF FM.

 

Michał Burczyński:  Niewątpliwie zima nie rozpieszcza bojerowców. Jedyne potencjalne akweny, na których możemy rozegrać mistrzostwa świata są w krajach skandynawskich, w Szwecji i Finlandii. Kilka dni temu organizatorzy mistrzostw postanowili rozegrać regaty na jeziorze Orsasjon w środkowej Szwecji. Warunki lodowe są bezpieczne. Spodziewany jest średni wiatr. Mam nadzieję, że to będą ciekawe zawody.

Patryk Serwański, RMF FM: Udało ci się w ogóle potrenować w Polsce?

Nie. To były tylko wyjazdowe treningi. Ostatnio byłem w Czechach na górskim jeziorze Lipno przy bardzo słabym wietrze. Poza tym przygotowywałem się do regat pod względem fizycznym.

W kalendarzu imprez planowanych na ten sezon znajdujemy nie konkretne miejsca, ale daty i zapis, że dane zawody odbędą się na "najlepszym lodzie". Czyli lokalizację regat często poznajecie w ostatniej chwili.

Jeździmy za najlepszym lodem i taki zapis istnieje od wielu lat. Tydzień przed planowaną imprezą jadą bojerowi skauci na rozpoznanie terenu. Ten zapis pojawił się z innego powodu niż brak lodu i wysokie temperatury. Chodziło o jeziora zasypane śniegiem -  nie mogliśmy rywalizować. Ewentualnie warunki lodowe były tak trudne, że wymagały bardzo silnego wiatru. Teraz okazuje się, że mamy zupełnie innego przeciwnika - w ogóle nie ma lodu.

To może w perspektywie iluś lat wpłynąć na popularność dyscypliny? Trudno wyobrazić sobie kogoś młodego, kto wyjeżdża do Finlandii spróbować sił w żeglarstwie lodowym. Przeszkodą będą koszty.

Otóż to. Wydaje się to nieracjonalne dla kogoś, kto chce rozpocząć przygodę z bojerami. Ci, którzy są w to wkręcani, jeżdżą i to idzie siłą rozpędu. Ale niewątpliwie to bariera dla młodych, początkujących ludzi chcących rozpocząć przygodę z bojerami.

Z czego wynikają wielkie sukcesy polskich zawodników?

Na pewno zaczęło się to od sukcesów naszych pionierów dyscypliny. Choćby mojego taty, Piotra  Burczyńskiego, Stasia Mazura, Bogdana Kramera. Oni odnosili sukcesy w latach 80. Kluby chętnie szkoliły zawodników. Na pewno też pomogła popularność Karola Jabłońskiego w latach 90. Zdobywał wiele tytułów i jest najbardziej utytułowanych bojerowcem, ale też znanym żeglarzem. Dzięki temu dziś ciągle mamy kolejne pokolenia szybkich zawodników.

Chciałbym spytać jeszcze o specyfikę łódki. W bobslejach jednym z najważniejszych elementów jest płoza. Musi być na najwyższym poziomie, jeśli chcemy odnieść sukces. Co decyduje sprzętowo o sukcesie w bojerach?

To złożona sprawa. Techniczne przygotowanie sprzętu. Wybór płóz, płozownicy, żagli. W wyścigu dochodzi technika regatowa, rozpędzenie bojeru. Dużo czynników ma wpływ na to by szybko sunąć po lodzie. Wyścigu technologicznego jednak nie widzę od pewnego czasu. Nie wchodzą nowe materiały. Mam wrażenie, że prędkości się wyrównują. Wcześniej, gdy ktoś coś nowego wymyślił, dzielił się wiedzą w środowisku bojerowym. Dziś wszyscy są na porównywalnym poziomie, jeśli chodzi o prędkości.

Ilu zawodników startuje na mistrzostwach świata?

W tym roku mamy zgłoszonych 140 zawodników. To relatywnie niewielka stawka. Być może dlatego, że mamy tak kiepską zimę. Dotychczas zgłoszeń było około 180-200. W tym roku wyjątkowo szczupła flota. Natomiast gdy co dwa lata mistrzostwa odbywają się w Ameryce Północnej przeważnie zgłaszało się 120-150 zawodników.

Twoim celem na pewno jest medal, ale jesteś zawodnikiem, który mówi, że drugie miejsce jest porażką czy szanuje każde miejsce na podium?

To zależy od okoliczności. Jeśli w ostatnim wyścigu spadasz z pierwszego miejsca to porażka. Jeśli awansujesz z dalekiej lokaty i zdobywasz brąz to jest wielka radość. Trzeba mierzyć siły na zamiary, na warunki, na formę dnia. Trzeba też wyciągać wnioski. Po mistrzostwach będą mógł odpowiedzieć, czy dane miejsce to sukces czy porażka.

Mistrzostwa świata to oczywiście poważna walka o medale, ale jak wygląda życie w waszej społeczności bojerowej nawet podczas tak ważnych zawodów? Na ile to atmosfera rywalizacji, a na ile jest to też czas spotkania ludzi pasjonujących się wyjątkową dyscypliną sportu?

Od wielu, wielu sezonów podróżuję samochodem z kolegą z Węgier Peterem Hamrakiem, który produkuje maszty, jest producentem sprzętu. Kiedy lecimy do USA koledzy ze Stanów zawsze odbierają nas z lotniska. Potrafią też oddać nam swój sprzęt. Tak było rok temu na mistrzostwach świata. Bojery to dyscyplina, w której 50 procent to sport, a 50 procent to relacje społeczne: przyjaźnie, sympatie - to wszystko co idzie za ludzką naturą. Bojery nie są skażone dużymi pieniędzmi. To sport dla pasjonatów i przez to nawiązujemy pomiędzy sobą fajne, wartościowe kontakty.

Opracowanie: