Kamil Glik przyznał, że cały mecz ze Szwecją - dla niego "mecz dziesięciolecia" - grał z kontuzją. "Zaciskałem zęby, starałem się pomóc drużynie" – podkreślił obrońca reprezentacji Polski. W Chorzowie Polacy wygrali 2:0 i awansowali do mistrzostw świata w Katarze.

Przy pierwszym kontakcie z piłką poczułem ból, i to dość mocny. Nie wiem, czy jeszcze w tym sezonie zagram. Dwa, trzy tygodnie (przerwy) na pewno. Jestem przekonany, że dość mocno naderwałem mięsień. Było mi ciężko zagrać piłkę, zrobić podanie, przyspieszenie. Wahałem się, czy już prosić o zmianę, ale zaciskałem zęby i starałem się pomóc drużynie jak tylko mogłem - powiedział Glik w wywiadzie dla TVP.

Zawodnik włoskiego Benevento przyznał, że był gotowy do gry "tylko na 50 procent" i że wcześniej przyjął środki przeciwbólowe, ale nic poza starciem ze Szwecją się nie liczyło, bo to był "mecz dziesięciolecia".

Nic poza tym meczem mnie nie interesowało. Nie interesowało mnie, co będzie jutro, pojutrze. Liczyło się tylko tu i teraz. To był nasz mecz dziesięciolecia i go wygraliśmy. Jestem mega szczęśliwy - cieszył się.

Nie graliśmy ładnego futbolu. Chciałoby się wygrywać, dokładając przy okazji dobry styl, ale dziś było jak było. Spełniłem swoje kolejne marzenie. Czwarty awans (na imprezę mistrzowską) to dla mnie wielka sprawa - podkreślił.

Dodał, że awans na mundial w Katarze był wyjątkowy, bo wywalczony po raz pierwszy po meczu barażowym.

Takiego meczu nie graliśmy nigdy w historii. Dla nas wszystkich to była nowość. Dla mnie, dla Roberta (Lewandowskiego), dla wszystkich. Gatunkowo był to bardzo ciężki mecz - zakończył Glik.

Szczęsny: Napięcie ze mnie zeszło

Bramkarz piłkarskiej reprezentacji Polski Wojciech Szczęsny, który w kwietniu skończy 32 lata, nie był zadowolony ze swojej dyspozycji w poprzednich meczach drużyny narodowej. We wtorek zaprezentował się znacznie lepiej, kilka razy ratując swój zespół, m.in. po dwóch uderzeniach Emila Forsberga.

W ostatnim czasie nie dawałem dużo tej reprezentacji, więc troszkę zeszło ze mnie napięcie. Ciężko pracuję - może tego nie widać, bo jestem wyluzowany, ale czasami to "siedzi" (ciąży - przyp. red.), jak nie idzie, a zależy. A mi na reprezentacji bardzo zależy - podkreślił na antenie TVP Sport.

Wyszliśmy na drugą połowę z fajną energią i zacząłem wierzyć, że może z tego być coś fajnego. W pierwszej ani my, ani oni... Oni ewentualnie po jakichś naszych błędach jeszcze stwarzali sobie sytuacje" - analizował Szczęsny.

Bramkarz Juventusu Turyn nie ukrywał, że był nieco zaskoczony, gdy selekcjoner Czesław Michniewicz poinformował drużynę, w jakim zagra składzie.

Wątpię, żeby był taki plan jeszcze tydzień temu. To, jak wyglądał nasz mecz w Szkocji, chyba trenerowi pomogło dokonać pewnych zmian, bo uważam, że to był nasz bardzo słaby mecz. Dzisiaj wróciliśmy do takiej starej reprezentacji, niegrającej wielkiej piłki, ale solidnej, skoncentrowanej, grającej świetnie z tyłu, czekającej cierpliwie na swoje szanse. Taka "nawałkowa" dzisiaj była ta reprezentacja... Rywale trochę nam dali oba te gole. Karny z niczego, potem sami stracili piłkę, ale takie sytuacje trzeba wykorzystać. Margines błędu w takich meczach jest bardzo mały - analizował.

Szczęsny w dużym turnieju będzie mógł zagrać po raz piąty. Wystąpił w trzech edycjach mistrzostw Europy (2012, 2016, 2021) oraz w poprzednim mundialu w Rosji.

Na te wcześniejsze awanse zasłużyliśmy sobie świetną pracą i solidną grą przez półtora roku. Tym razem też ciężko przepracowaliśmy eliminacje, ale ta gra nie wyglądała świetnie i ciężko mi z czystym sumieniem powiedzieć, że zasłużyliśmy sobie na ten awans. Ale te 90 minut przyniosło mi wielką ulgę - zakończył.

Trener Szwecji: Jestem niezmiernie rozczarowany

Jestem niezmiernie rozczarowany. Stworzyliśmy sporo sytuacji podbramkowych, jednak nie tyle, ile chcieliśmy. Jest nam bardzo ciężko, że straciliśmy szanse na mundial. Straciliśmy dwa gole, potem trudno było już coś uratować - powiedział trener szwedzkich piłkarzy Janne Andersson.

Jak zaznaczył, jego zespół dobrze wyprowadzał piłkę, chciał wygrać.

Nie udało się, być może byłoby inaczej, gdybyśmy mieli więcej wiary we własne siły. Przynajmniej jednego gola powinniśmy strzelić - zaznaczył.

Podkreślił, że nie zamierza kończyć pracy z kadrą po wtorkowej porażce.

Chcę pozostać selekcjonerem. Gdybyśmy wygrali, wszyscy by uznali, że jest świetnie - nadmienił Andersson.

Napastnik reprezentacji Szwecji Zlatan Ibrahimovic też nie ukrywał rozczarowania.

Czasem zdobywanie goli jest łatwe, innym razem - nie. Mieliśmy dziś dobre okazje, niestety to rywale prowadzili i musieliśmy grać ryzykownie. Nie udało się nam i nie jestem oczywiście szczęśliwy, ale cieszę się, że byłem na boisku - dodał 40-letni zawodnik AC Milan, który wszedł na murawę w 79. minucie.

Zaznaczył, że ma zamiar grać w kadrze tak długo, jak będzie w stanie jej pomóc.