Z Budapesztu do Werony, przez Sycylię, Neapol, region Emilia-Romania, Genuę, Dolinę Aosty, Słowenię – to trasa rozpoczynającej się dziś na Węgrzech 105. edycji Giro d’Italia. Po raz 14. wyścig zacznie się poza granicami Italii. W tym roku kolarze podczas 21 etapów mają do pokonania 3445 km. „W tegorocznej edycji mamy tylko kilka etapów powyżej 200 km. Pozostałe są w miarę krótkie, liczą do 150 do 170 km. Są więc niedługie etapy, ale zapowiada się, że będą dynamiczne od samego startu. Nie powinno wiać nudą” - zaznacza Przemysław Niemiec, były kolarze, który Giro d’Italia przejechał 6 razy, a z którym o włoskim tourze rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

Dziś startuje pierwszy wielki kolarski tour w sezonie - Giro d'Italia. Tym razem impreza nie rozpocznie się we Włoszech, a na Węgrzech. Po raz czternasty Giro rozpocznie się poza granicami Italii. Trasa pierwszego etapu poprowadzi z Budapesztu do Wyszehradu.

1. etap wydaje się płaski, ale mamy końcówkę na podjeździe, także już jacyś harcownicy mogą się pojawić. Finisz będzie zdecydowanie na wymęczenie. 2. etap to czasówka w Budapeszcie z pięknie ulokowaną na wzgórzach miasta metą - wyjaśnia były kolarz Przemysław Niemiec.

Bardzo ciekawie zapowiada się 4. etap Giro. Po rywalizacji na Węgrzech i dniu przerwy peleton przeniesie się bowiem na Sycylię. Meta 4. etapu ulokowana jest na Etnie. Tego dnia nikt jeszcze na pewno nie zapewni sobie wygranej w Giro, ale może już stracić szansę na dobre miejsce - podkreśla Przemysław Niemiec.

Na metę 4. etapu mamy ponad 20 km podjazdu na wulkan Etna. Znam tą trasę bardzo dobrze, bo mnóstwo czasu spędziłem tam na zgrupowaniach wysokogórskich jeżdżąc w ekipie Lampre. Od 2011 roku spędzałem tam po 2-3 tygodnie na 2 tysiącach metrów n.p.m. Tam właśnie kolarze będą podjeżdżać. Nie jest to może bardzo stromy podjazd, ale bardzo długi. Odkryty teren i do tego zalane lawą pobocza. Pięknie to wygląda. Jest nawet takie jedno szczególne miejsce. Na jednym z nawrotów jest zalany lawą dom. Wystaje tylko czubek dachu. Tam też dużo turystów się zatrzymuje i robi sobie pamiątkowe zdjęcia - zaznacza Niemiec.

Giro zakończy się 29 maja w miejscu nadzwyczajnym, w starożytnej arenie w Weronie, jednym z najpiękniejszych amfiteatrów na świecie. Wcześniej jednak o zwycięstwie w klasyfikacji generalnej wyścigu mogą zadecydować etapy w Dolomitach.

W Dolomitach będzie rozgrywał się w tym roku ostatni tydzień Giro. Będą słynne mordercze podjazdy jak chociażby Mortirolo, które jest naprawdę bardzo ciężkie po jechałem tam nie raz. Mamy tak kilka podjazdów, które liczą ponad 2 tys. m. wśród nich jest jeszcze Marmolada. Tam na pewno rozstrzygnie się całe Giro - dodaje Niemiec.

Z numerem 1 pojedzie Richard Carapaz, triumfator Giro z 2019 roku i mistrz olimpijski z Tokio. Ekwadorczyk będzie liderem brytyjskiej grupy Ineos Grenadiers, zastępując Bernala, który dochodzi do zdrowia po groźnym wypadku na treningu w Kolumbii.

Carapaz odgraża się wszystkim, że przyjechał wygrać Giro - mówi z uśmiechem Przemysław Niemiec, ale dodaje, że Ekwadorczykowi wcale nie będzie łatwo.  Teraz jest wielu młodych i nieobliczalnych kolarzy, którzy mogą namieszać. Tak było chociażby w przypadku Almeidy - dodaje Niemiec.

Smak triumfu w Giro poznali jadący w tym roku Holender Tom Dumoulin, który wygrał w 2017 roku oraz Włoch Vincenzo Nibali w 2013 i 2016, ale wydaje się, że obaj mają najlepsze lata za sobą.

Z całym szacunkiem dla ich osiągnięć, bo zrobili na prawdę wiele, ale mają już swoje lata. Teraz rządzą kolarze, którzy mają dwadzieścia kilka lat. Myślę, że właśnie któryś z tych młodych kolarzy będzie grał pierwsze skrzypce podczas tego wyścigu - wyjaśnia 6-krotny uczestnik Giro d’Italia Przemysław Niemiec.

Jedynym polskim kolarzem w stawce 105. edycji będzie Cesare Benedetti. Urodzony we Włoszech, ale od wielu lat mieszkający w Polsce popularny "Czarek" ma wspierać liderów Bora-hansgrohe.

Opracowanie: