Polskie piłkarki ręczne 29:24 pokonały reprezentację Chin w swoim trzecim meczu na mistrzostwach świata w duńskim Naestved. Wcześniej biało-czerwone, które rywalizują w grupie B, wygrały z Kubą 27:22 i uległy Szwedkom 30:31.

Polskie piłkarki ręczne 29:24 pokonały reprezentację Chin w swoim trzecim meczu na mistrzostwach świata w duńskim Naestved. Wcześniej biało-czerwone, które rywalizują w grupie B, wygrały z Kubą 27:22 i uległy Szwedkom 30:31.
Zawodniczki reprezentacji Polski Aneta Łabuda (L) i kontuzjowana Małgorzata Stasiak (P) po wygranym meczu grupy B mistrzostw świata piłkarek ręcznych z Chinkami 29:24 /Marcin Bielecki /PAP

Po bardzo słabej pierwszej połowie i dużo lepszej drugiej Polki wygrały z dużo niżej notowanymi Chinkami 29:24. Mecz z brązowymi medalistkami mistrzostw Azji rozpoczął się od obrony rzutu karnego przez Annę Wysokińską. Chwilę potem na listę strzelców wpisała się najskuteczniejsza w tym turnieju w polskim zespole Karolina Kudłacz-Gloc.

Na następnego gola w wykonaniu biało-czerwonych musieliśmy już jednak czekać aż do dziesiątej minuty. Azjatki w tym czasie zdobyły cztery. Polki grały nadzwyczaj nieporadnie, zwłaszcza w ataku brakowało pomysłów, a rzuty z drugiej linii były z łatwością wyłapywane przez bramkarki. Po kwadransie gry Chinki prowadziły 6:3 i zapachniało sensacją.

Na wyrównanie 7:7 trzeba było czekać do 20. minuty. Jak zwykle hasło do boju rzuciła kapitan drużyny Kudłacz-Gloc. Kilka piłek odbiła Weronika Gawlik. Pięć minut później faworytki po raz drugi w tym meczu objęły prowadzenie 11:10, ale nadal były niezwykle nieskuteczne. M.in. Joanna Gadzina w odstępie kilku sekund nie wykorzystała dwóch sytuacji sam na sam. Po pierwszej połowie biało-czerwone schodziły do szatni wygrywając zaledwie 12:11.

Podopieczne trenera Kima Rasmussena obudziły dopiero po przerwie. W ciągu trzech minut zdobyły pięć bramek z rzędu i doprowadziły do stanu 18:12. Wtedy znów się coś zacięło w polskiej ekipie. Polki straciły trzy kolejne bramki i ich selekcjoner poprosił o czas. W 42. min było już tylko 18:16 dla biało-czerwonych.

Chinki jednak popełniały banalne techniczne błędy, podczas gdy nasze zawodniczki wzmocniły szyki obronne i zanotowały kolejną pięciobramkową serię (23:16). Tym razem tej przewagi polski zespół nie roztrwonił i w końcowych dziesięciu minutach pilnował wyniku.

(bs)