Polska pokonała w Naestved Kubę 27:22 (12:11) w swoim pierwszym meczu w mistrzostwach świata piłkarek ręcznych, które rozpoczęły się w Danii. Wcześniej w grupie B Holandia wygrała z Chinami 42:21.

Polska pokonała w Naestved Kubę 27:22 (12:11) w swoim pierwszym meczu w mistrzostwach świata piłkarek ręcznych, które rozpoczęły się w Danii. Wcześniej w grupie B Holandia wygrała z Chinami 42:21.
Karolina Kudłacz-Gloc (w środku) blokowana przez Kubanki Yunisleidy Camejo (L) i Ayling Martinez (P) /Marcin Bielecki /PAP

Kubanki, choć były losowane z pierwszego koszyka, wcale nie były faworytkami. Sobotnie rywalki biało-czerwonych dopiero trzeci raz startują w czempionacie globu. Cztery lata temu zajęły odległe 22. miejsce.

Początek jednak wcale nie należał do czwartej drużyny poprzednich MŚ. Co prawda pierwszego gola z karnego zdobyły przeciwniczki, ale potem trzy bramki z rzędu Polek - w tym dwa trafienia kapitan drużyny Karoliny Kudłacz-Gloc - dawały nadzieję, że wszystko potoczy się planowo.

Tymczasem Kubanki nadzwyczaj dobrze spisywały się w obronie i w ataku wykorzystywały większość okazji, w tym często dyktowane na ich korzyść rzuty karne. Biało-czerwone z kolei były jakby rozkojarzone, gra im się nie kleiła.

Efekt był kompletnie zaskakujący - zespół wygrywał w 13. minucie... 8:4. Ponownie Kudłacz-Gloc próbowała dwoma golami poderwać koleżanki i Polki faktycznie powoli zaczęły odrabiać straty.

W 18. min Małgorzata Stasiak zdobyła kontaktowego gola (na 8:9), ale na wyrównanie 10:10 (trafienie Iwony Niedźwiedź) trzeba było czekać następne dziewięć minut. W międzyczasie Anna Wysokińska popisała się m.in. obroną dwóch karnych, a najpewniejszym punktem zespołu była Kudłacz-Gloc. Jednak dopiero w ostatniej minucie pierwszej połowy trafienie z karnego Karoliny Zalewskiej dało prowadzenie Polkom 12:11.

W jednej z pierwszych akcji po przerwie rozpędzona Kubanka wpadła pomiędzy Polki, podbiła oko Kindze Achruk i rozcięła wargę Monice Kobylińskiej. Koleżanki pozostałe na boisku nie pozwalały przez sześć i pół minuty strzelić sobie gola, a w tym czasie zdobyły trzy (15:11).

Znowu wydawało się, że sytuacja jest opanowana. Ale między słupkami kubańskiej bramki świetnie zaczęła spisywać się Niurkis Mora. Polki były niedokładne i po kwadransie gry w drugiej połowie na tablicy wyników ponownie pojawił się remis 16:16.

Mecz, który miał być spacerkiem, wcale nim nie był. Liczono na wysokie zwycięstwo, a jego losy ważyły się niemal do końca. Po uzyskaniu przewagi podopieczne trenera Kima Rasmussena popełniały kilka prostych błędów i przeciwniczki odzyskiwały kontakt.

W końcówce wreszcie wzmógł się doping garstki polskich kibiców, a na boisku królowała Kudłacz-Gloc. To głównie dzięki niej sześć minut przed ostatnią syreną udało się uzyskać przewagę 24:20. Za chwilę Zalewska dołożyła trafienie z karnego i zrobiło się spokojniej. Polki dowiozły korzystny wynik do końca i zdobyły, choć ciężej niż się spodziewano, dwa punkty.

(abs)