"Krzysztof czuje się na pewno dużo lepiej niż wczoraj po wypadku" - przekonuje w rozmowie z reporterem RMF FM Kubą Wasiakiem menadżer Krzysztofa Hołowczyca. "Myślę, że obrażenia, które odniósł nie przekreślają jego szans na start w Dakarze za rok. Krzysztof 6 lat temu, po dosyć poważnym zmiażdżeniu dwóch kręgów, był gotowy już po trzech miesiącach do udziału w tym rajdzie" - mówi Andrzej Kalitowicz.

Kuba Wasiak: Czy znamy już oficjalną diagnozę dotyczącą zdrowia Krzysztofa Hołowczyca?

Andrzej Kalitowicz: Można powiedzieć, że ta diagnoza jest cały czas diagnozą wstępną. Krzysztof miał mieć we wtorek robiony rezonans magnetyczny. Ma go też odwiedzić ekspert ortopedyczny, którego znaleźli nasi zaprzyjaźnieni ludzie w Limie.

Jak się czuje Krzysztof?

Krzysztof czuje się na pewno dużo lepiej niż w poniedziałek. Wtedy jego stan był obciążony szokiem pourazowym, bo proszę sobie wyobrazić, że oni w zasadzie zderzyli się ze ścianą. Film pokazuje, że prawie się nic nie stało, natomiast pod warstwą kilkudziesięciu centymetrów piachu była lita skała. Także oni natrafili na takie miejsce, gdzie cała energia samochodu - a trzeba też mieć na uwadze, że samochód rajdowy jest konstrukcją praktycznie stuprocentowo sztywną - przeniesiona została na te miękkie części, czyli konkretnie w tym przypadku na załogę.

A czy teraz Krzysztof bardziej martwi się swoim zdrowiem, czy jest wściekły na to, że nie ukończy Dakaru?


Myślę, że raczej to drugie, bo on jest bardzo twardym sportowcem, z niezłomnym charakterem, i jego fizyczność jest zdominowana przez jego chęć dominacji, chęć powrotu na trasę. Krzysztof nawet dzisiaj powiedział, że jakby mu lekarze pozwolili, to by natychmiast wskoczył do samochodu. Oczywiście wiemy, że to jest po prostu fizycznie niemożliwe, ale on jest tak nastawiony, tak zmotywowany do walki, że chciałby walczyć dalej.

Ale to nie są obrażenia, które przekreślają szansę na przyszły rok?

Myślę, że raczej nie. 6 lat temu mieliśmy przypadek z Rajdu Faraonów, gdzie Krzysztof po dosyć poważnym zmiażdżeniu dwóch kręgów był już po trzech miesiącach gotowy do startu w Dakarze. Akurat wtedy Dakar się nie odbył, ale myślę, że on jest bardzo zdeterminowany. Zresztą wydaje mi się, że to nie są tak rozległe obrażenia, jak u Roberta Kubicy, ale determinacja jest chyba taka sama.

Jaki jest scenariusz na najbliższe dni?


Kilka dni leżenia, bo to jest na pewno zalecenie lekarzy, z którego się nie wycofają. Pewnie będą go drążyły różne myśli: czy mogło być inaczej, czy gdyby pojechał 2 metry z  jednej, czy 2 metry z drugiej strony, to nie trafiłby na takie paskudne miejsce.

Czyli w grę wchodzi tylko pech, czy może także jakiś błąd?

Ja nie chciałbym mówić o błędach, dlatego, że na tym najwyższym poziomie rywalizacji, gdzie się walczy o czołowe lokaty, trzeba po prostu od początku do końca jechać bardzo szybkim tempem i niestety trzeba podejmować ryzyko. Tutaj Krzysztof mógł oczywiście zwolnić, zahamować, rozejrzeć się i tak dalej. Tylko Krzysztof Hołowczyc nie jechał w tym rajdzie żeby dojechać do mety, ale jechał po to, żeby wygrać.