Polscy siatkarze od porażki z Bułgarią 2:3 (21:25, 25:21, 21:25, 26:24, 12:15) rozpoczęli udział w 14. edycji Memoriału Huberta Jerzego Wagnera, która rozgrywana jest w Krakowie. W pierwszym z wtorkowych meczów Serbia pokonała Belgię 3:2.

Bułgaria: Todor Skrimow, Georgi Seganow, Wiktor Josifow, Teodor Todorow, Nikołaj Penczew, Cwetan Sokołow i Władisław Iwanow (libero) oraz Metodi Amaniew, Georgi Manczew, Trifon Łapkow, Branimir Grozdanow.

Polska:
Bartosz Kurek, Karol Kłos, Grzegorz Łomacz, Michał Kubiak, Rafał Buszek, Mateusz Bieniek i Paweł Zatorski (libero) oraz Dawid Konarski, Fabian Drzyzga, Marcin Możdżonek, Mateusz Mika.

To był pierwszy mecz polskiej reprezentacji siatkarskiej w tym sezonie. W składzie nie było niespodzianek. Po stronie bułgarskiej w pierwszej szóstce wyszedł znany z Asseco Resovii Rzeszów Nikołaj Penczew.

Przed przyjazdem do Krakowa siatkarze przestrzegali, że nie są jeszcze w najwyższej dyspozycji. Ta ma przyjść pod koniec maja w Japonii - mówił rozgrywający Fabian Drzyzga. Do stolicy Małopolski biało-czerwoni przyjechali prosto ze zgrupowania w Spale.

Zmęczenie było widać. Polacy po fragmentach bardzo dobrej gry notowali słabsze momenty. W pierwszym secie gorsza była końcówka, co wykorzystali rywale. Bułgarzy odskoczyli po serwisach Cwetana Sokołowa na 22:20. Mimo zmian - na parkiecie pojawił się Drzyzga (za Grzegorza Łomacza) i Dawid Konarski (za Bartosza Kurka) niewiele się udało zmienić. Bałkańska ekipa wygrała 25:21. Na uwagę zasługuje jednak jeden z ataków Michała Kubiaka. Kapitan biało-czerwonych punkt zdobył po ataku... hakiem.

Inaczej wyglądało to w drugiej odsłonie spotkania. Po kilku ładnych obronach i dobrych zagrywkach Polacy wyszli na prowadzenie 16:10. Bułgarzy sami też popełniali sporo prostych błędów i często nie zgadzali się z decyzjami sędziego. Mimo wszystko pozbierali  się i jeszcze "postraszyli" w końcówce. Kilka akcji Penczewa i Sokołowa i tablica wyników pokazała 21:19. Końcówka należała jednak do Polaków, którzy wygrali 25:21.

Dobrą wiadomością dla kibiców gospodarzy rozpoczął się trzeci set. Na boisku pojawił się bowiem Mateusz Mika, który ostatnio narzekał na ból w kolanie. Na parkiecie został już do końca i spisał się całkiem nieźle. Przyjęcie się jednak nie poprawiło. To był jeden ze słabszych elementów w grze biało-czerwonych, co skrzętnie wykorzystywali rywale. Prowadzili 10:5, a potem 18:13. Polacy wprawdzie doszli Bułgarów na dwa punkty, ale znowu słabsza postawa w decydujących akcjach przesadziła o przegranej 21:25.

Nerwowo było w końcówce kolejnego seta, kiedy gra toczyła się na przewagi. Po błędzie w ataku rywali wygrali go ostatecznie Polacy 26:24, co oznaczało, że siatkarzom został do rozegrania jeszcze tie-break. Ten także był wyrównany. Obie drużyny, wyraźnie zmęczone, popełniały proste błędy. Lepiej w tej sytuacji poradzili sobie Bułgarzy - wygrali 15:12.

W środę o 20.30 Polacy zagrają z Belgią, a trzy godziny wcześniej Bułgarzy z Serbami.

Rywalizacja w Tauron Arenie potrwa do czwartku. Dla biało-czerwonych impreza jest ostatnim sprawdzianem przed wylotem do Tokio na turniej kwalifikacyjny do igrzysk w Rio de Janeiro (28 maja - 5 czerwca). Będzie to ostatnia okazja, by wywalczyć olimpijską kwalifikację. Pozostałe zespoły już wcześniej straciły szansę gry w turnieju olimpijskim i przygotowują się do Ligi Światowej.

Pierwszy turniej pamięci legendarnego trenera rozegrany został w 2003 roku w Olsztynie. Później siatkarze rywalizowali m.in. w Łodzi, Bydgoszczy, Katowicach i Zielonej Górze. Sześciokrotnie zwyciężyli Polacy, dwa razy Holendrzy i Rosjanie, a po jednym triumfie mają w dorobku zespoły Niemiec, Włoch i Brazylii. Przed rokiem impreza odbyła się w Toruniu.

(mn)