"Ostatnio zaczęłam marudzić. To chyba dobrze, bo jak nie marudzę, to idzie źle" - twierdzi Maja Włoszczowska, która przygotowuje się do sobotniego wyścigu w Champery. Polka będzie bronić tytułu mistrzyni świata w kolarstwie górskim. Kasuję z diety wszystkie słodycze, tłuszcze, soki. Imprezy i alkohol też odpadają. To jest klasztorne życie, ale sama je wybrałam. Przede wszystkim robię to, co lubię" - podkreśla.

Ostatnio zaczęłam marudzić. To chyba dobrze, bo jak nie marudzę, to idzie źle. Było bardzo dobrze na ostatnim Pucharze Świata w Val di Sole, gdzie silniejsza ode mnie okazała się tylko Catharine Pendrel. Kanadyjka ma niesamowity sezon i ona będzie moją najgroźniejszą rywalką. Ostatnio wygrywała wszystkie Puchary Świata. To jest faworytka numer 1. Potem Gunn-Rita Dahle, która wróciła do formy i z wyścigu na wyścig jeździ coraz lepiej. Na pewno na igrzyskach w Londynie będzie groźna, a sądzę, że i tutaj powalczy. Inne rywalki to Włoszka Eva Lehner i Szwajcarka Nathalie Schneitter. Trzeba na nie zwrócić uwagę. Oczywiście liczyć się będą Spitz i Kalentiewa, dziewczyny, które na mistrzostwach świata walczą zawsze - analizuje Włoszczowska.

Trenuję średnio dwie-trzy godziny dziennie, z tym, że jest to wysiłek ciągły, mocno obciążający organizm. Przez cały rok. Na pewno ciężko byłoby mi trenować więcej. Bywają dni wolne, jeden-dwa w tygodniu. Przejechanych kilometrów już nie liczę. Średnio powinno to być 12-15 tys. rocznie. Zimą jest ogólnorozwojówka, czyli bieganie na nartach na Polanie Jakuszyckiej, pływanie, siłownia - tłumaczy.

Kasuję z diety wszystkie słodycze, tłuszcze, soki. Jem tylko to, co jest potrzebne: węglowodany, białka, witaminy, minerały. Dużo czerwonego mięsa, warzywa i makaron. Alkohol odpada. Można lampkę wina, małe piwo, ale nie więcej. Trzeba prowadzić bardzo regularny tryb życia, jadać o stałych porach, odpowiednio wypoczywać po treningu - zaznacza. Jesteśmy teraz w Szwajcarii, ładnie, pięknie, ale nie pojadę zwiedzać, tylko muszę się położyć i regenerować się. Oczywiście odpadają imprezy, więc można odreagować dopiero po sezonie. To jest klasztorne życie, ale sama je wybrałam. Kiedyś przychodziło mi to bez problemu. Teraz zaczynam tęsknić za normalnymi aspektami życia, takimi jak spotkania z przyjaciółmi. Zalet takiego życia jest jednak sporo. Przede wszystkim robię to, co lubię - podkreśla.

Na pewno presja jest teraz większa. Jeśli źle wypadnę, to wszyscy będą mówili, że to z powodu zmiany trenera. To zresztą byłaby guzik-prawda. Z drugiej strony - jest to presja motywująca. W poprzednim układzie z coraz mniejszą chęcią wsiadałam na rower. Teraz ta chęć jest większa. Presja nie jest niczym fajnym. Trzeba być silnym psychicznie, żeby sobie z nią poradzić. Ja chyba jakoś sobie radzę - mówi. Po tym, co słyszałam w mediach, w tym po wypowiedziach trenera Andrzeja Piątka, zastanawiam się, czy może jednak powinnam coś powiedzieć. Ale dochodzę do wniosku, że szkoda moich nerwów i mojej energii na to. Przede wszystkim uważam, że nie jest to nikomu do niczego potrzebne. Przez wiele lat było dobrze, z trenerem zrobiliśmy dużo i uważam, że nie ma sensu psuć tego, co było dobre. Teraz jest nowa sytuacja. Każdy może zmienić pracodawcę, ja też mam prawo zmienić trenera. Można powiedzieć, że to ryzykowne na rok przed igrzyskami, ale myślę, że nikomu nie zależy na dobrym wyniku na igrzyskach bardziej niż mnie samej, więc głupiej decyzji na pewno bym nie podejmowała. No i tyle. Mam nadzieję, że kibice i osoby decyzyjne mi zaufają. Zresztą te osoby decyzyjne już mi zaufały, za co jestem im bardzo wdzięczna. - mówi o przyczynach rozstania z trenerem Andrzejem Piątkiem polska kolarka.

Zdecydowanie potrzebuję trenera. Przyznam się, że mam wrażenie, że dopiero teraz zaczęłam się uczyć. Pod okiem Marka Galińskiego uczę się codziennie bardzo dużo. Same treningi są inne i bardzo mi się podobają. Wiadomo, że wszyscy mają takie same podstawy: na początku buduje się wytrzymałość, potem się robi intensywniejszy trening interwałowy, natomiast metod treningów interwałowych jest nieskończona ilość, a co trener, to inna wizja. Najwięcej skorzystałam ze wskazówek dotyczących techniki. O szczegółach nie chcę mówić, bo to jest tajemnica trenerska - podsumowuje.