Wieczorem dowiemy się, który polski zespół zagra w turnieju finałowym siatkarskiej Ligi Mistrzów. Po pierwszym, wygranym 3:0, spotkaniu faworytem pojedynku w Rzeszowie jest Jastrzębski Węgiel, ale gracze Asseco Resovii zapowiadają twardą walkę.

Choć to Asseco Resovia już od dłuższego czasu ostrzyła sobie zęby na europejski sukces, to na razie zdecydowanie bliżej turnieju Final Four jest Jastrzębski Węgiel, który wygrał u siebie 3:0 i dziś musi wygrać tylko dwa sety, by cieszyć się z awansu. Asseco Resovia musi zaś wygrać mecz 3:0 lub 3:1, a na dodatek później wygrać jeszcze "złotego seta".

Trzeba grać dobrze we wszystkich elementach. O wyniku nie będzie decydował tylko jeden aspekt. Musimy grać na maksa. Mimo kontuzji na pewno możemy spisać się lepiej niż w Jastrzębiu. Czy to wystarczy do zwycięstwa... nie wiem - mówi trener rzeszowian Andrzej Kowal, który nie może skorzystać z usług kontuzjowanych Krzysztofa Ignaczaka i Dawida Konarskiego.

Będą decydowały końcówki, w których w Jastrzębiu graliśmy słabo. Teraz musimy zachować zimną krew, od początku przycisnąć na zagrywce, żeby utrudnić rywalom przyjęcie - taką receptę na sukces ma Piotr Nowakowski.

Dużo będzie zależało od postawy zespołu Lorenzo Bernardiego. Musimy skupić się na grze, a nie na myśleniu o wyniku oraz o tym, jaką wagę ma wtorkowe spotkanie - podkreśla włoski szkoleniowiec i dodaje: Doskonale wiemy, jakie cele postawiono przed sezonem w Rzeszowie w kontekście Ligi Mistrzów i jakie są ich oczekiwania. Ten zespół, któremu uda się odsunąć od siebie presję, zyska sporą przewagę. Stres może okazać się dla obu drużyn największym wrogiem.

Jastrzębianie grali już w turnieju finałowym Ligi Mistrzów. Wtedy w półfinale przegrali z Trentino Volley, a w meczu o trzecie miejsce - z Dinamem Moskwa. Rzeszowianie tak daleko w rozgrywkach jeszcze nigdy nie doszli.

Początek meczu w rzeszowskiej hali na Podpromiu o godzinie 18.

(edbie)