​Piłkarze Lecha Poznań pokonali norweski FK Haugesund 2:0 (1:0) w rewanżowym meczu drugiej rundy eliminacji Ligi Europejskiej. Z kolei piłkarze Jagiellonii Białystok przegrali u siebie z wicemistrzem Azerbejdżanu FK Gabala 0:2 (0:1) i odpadli z europejskich pucharów.

​Piłkarze Lecha Poznań pokonali norweski FK Haugesund 2:0 (1:0) w rewanżowym meczu drugiej rundy eliminacji Ligi Europejskiej. Z kolei piłkarze Jagiellonii Białystok przegrali u siebie z wicemistrzem Azerbejdżanu FK Gabala 0:2 (0:1) i odpadli z europejskich pucharów.
Piłkarz Lecha Poznań Maciej Makuszewski podczas rewanżowego meczu z FV Haugesund /Jakub Kaczmarczyk /PAP

Awans Lecha po wygranej z FK Haugesund 2:0

Pierwsze spotkanie Lech Poznań wygrał FK Haugesund 3:2. W trzeciej rundzie lechici zmierzą się z holenderskim FC Utrecht. 

Lech Poznań - FK Haugesund 2:0 (1:0)

Bramki: 1:0 Darko Jevtic (32-wolny), 2:0 Nicki Bille Nieslen (90+3).

Żółte kartki: Nicki Bille Nielsen (Lech Poznań), Mario Situm; Liban Abdi, Tor Arne Andreassen, Bruno Leite (FK Haugsund). Czerwona kartka: Liban Abdi (FK Haugesund, za drugą żółtą w 76. min).

Lech Poznań: Matus Putnocky - Robert Gumny, Emir Dilaver, Lasse Nielsen, Wołodymyr Kostewycz - Maciej Makuszewski (86. Deniss Rakels), Łukasz Trałka, Darko Jevtic (46. Mihai Radut), Maciej Gajos, Mario Situm - Christian Gytkjaer (71. Nicki Bille Nielsen)

FK Haugesund: Per Bratveit - Kristoffer Haraldseid, Fredrik Pallesen Knudsen, Vegard Skjerve, Alexander Stolas - Sondre Tronstad (73. Frederik Gytkjaer), Bruno Leite, Haris Hajradinovic (83. Erik Hiusseklepp), Filip Kiss, Liban Abdi - Shuaibu Ibrahim (60. Tor Arne Andreassen).

Sędziował: Alexander Harkam (Austria). Widzów: 21 968.

Lechici zrehabilitowali się za porażkę w pierwszym spotkaniu w Norwegii (2:3) i w pełni zasłużenie pokonali FK Haugesund 2:0. Zwycięstwo mogło być bardziej okazałe, a losy awansu poznaniacy powinni rozstrzygnąć już w pierwszej połowie.

Gospodarze rozpoczęli z przytupem, już w pierwszych minutach mogli zdobyć przynajmniej dwa gole. Po podaniu Roberta Gumnego, żadnemu z graczy Lecha nie udało się przeciąć lotu piłki. Po chwili po główce Mario Situma świetnie zachował się Per Bratveit. Sporo kłopotów defensywie Haugesund sprawiał ich były kolega z drużyny Christian Gytkjaer, ale i jemu brakowało szczęścia.

Wydawało się, że gol dla lechitów jest kwestią czasu, ale podopieczni Nenada Bjelicy przez długie minuty nie mogli odczarować bramki. Choć tu wielkie czary nie były potrzebne, ale trochę więcej dokładności.

Gospodarze bardzo wysoko atakowali rywala i czynili to dość skutecznie. Norwegowie sporadycznie gościli pod bramką Matusa Putnocky’ego. Obrońcy Lecha musieli jednak mieć się na baczności, gdy do piłki dochodził Liban Abdi. Piłkarz z Somalii potrafił wygrywać pojedynki jeden na jeden i każda akcja w jego wykonaniu stwarzała zagrożenie.

Dopiero po upływie pół godziny stadion eksplodował. Darko Jevtic egzekwował rzut wolny trochę z boku boiska z ponad 30 metrów. Rywale raczej spodziewał się dośrodkowania, tymczasem Szwajcar przymierzył idealnie w okienko. Pomocnik "Kolejorza" miał jednak pecha, bowiem jeszcze przed przerwą musiał opuścić boisko z pomocą fizjoterapeutów.

Wynik 1:0 premiował poznaniaków do następnej rundy, ale sytuacja na boisku wcale się nie zmieniła. Na bramkę gości sunął atak za atakiem, groźnie główkował m.in. Maciej Gajos, a Bratveit z trudem przerzucił piłkę nad poprzeczką. Chwilę później sędzia Alexander Harkam podyktował dla Lecha rzut wolny pośredni z linii pola karnego dla Lecha, bowiem jego zdaniem Bratveit zbyt długo nie rozstawał się z piłką. Poznaniacy jednak nie wykorzystali okazji.

Po przerwie spotkanie się wyrównało, ale mecz nadal był prowadzony w niezłym tempie. Norwegowie zaczęli atakować większą liczbą zawodników, ale nie potrafili stworzyć klarowanych sytuacji. 

Im bliżej było końca meczu, tym Lech bardziej szanował piłkę, a piłkarze FK Haugesund słabo radzili sobie w ataku pozycyjnym. Ich sytuacja skomplikowała się kwadrans przed zakończeniem meczu, kiedy to Liban Abdi otrzymał drugą żółtą kartkę i musieli kończyć mecz w dziesiątkę. 

Kontry lechitów też stawały się coraz groźniejsze, a po jednej z nich Mihai Radut powinien podwyższyć wynik. Maciej Makuszewski w sytuacji jeden na jeden trafił w bramkarza, a do piłki dopadł rumuński pomocnik, który z siedmiu metrów też trafił z Bratveita. Dopiero w doliczonym czasie gry gospodarze postawili kropkę nad "i". Po akcji rezerwowych Denissa Rakelsa i Nicki Bille Nielsena, ten drugi pewnie wykorzystał sytuację sam na sam.

Już za tydzień poznaniaków czeka kolejny mecz w rozgrywkach. W czwartek zagrają z holenderskim FC Utrecht, który wyeliminował La Valletta FC z Malty.

Jagiellonia wyeliminowana po porażce z FK Gabala 0:2

Piłkarze Jagiellonii Białystok przegrali u siebie z wicemistrzem Azerbejdżanu FK Gabala 0:2 (0:1) w rewanżowym meczu drugiej rundy eliminacji Ligi Europejskiej i odpadli z europejskich pucharów. W pierwszym spotkaniu był remis 1:1.

Jagiellonia Białystok - FK Gabala 0:2 (0:1).

Bramki: 0:1 Ilgar Gurbanov (18), 0:2 Filip Ozobic (89).

Żółte kartki: Jagiellonia: Guilherme; Gabala: Javid Huseynov.

Sędzia: Sebastian Coltescu (Rumunia). Widzów: 13 326.

Jagiellonia: Marian Kelemen - Łukasz Burliga (76-Karol Świderski), Ivan Runje, Gutieri Tomelin, Sitya Guilherme (84-Łukasz Sekulski) - Rafał Grzyb, Taras Romanczuk - Arvydas Novikovas, Przemysław Mystkowski (34-Martin Pospisil), Fiodor Cernych - Cillian Sheridan.

Gabala: Dmytro Bezotosnyj - Dave Bulthuis, Vojislav Stankovic, Witalij Wernydub, Ilgar Gurbanov - Steven Joseph-Monrose, Javid Huseynov (90-Elvin Mammadov), Dion Malone, Andy Halliday (77-Elvin Jamalov), Filip Ozobic - Famoussa Kone (72-Asif Mammadov).

Od razu po losowaniu mówiono, że Jagiellonia nie miała szczęścia, ponieważ wicemistrz Azerbejdżanu to bardzo groźny rywal. Świadczy o tym chociażby fakt, że w dwóch ostatnich edycjach Ligi Europejskiej występowali w fazie grupowej.

Trochę więcej pewności siebie piłkarze zyskali po pierwszym meczu. "Jaga" nieoczekiwanie zremisowała na wyjeździe 1:1 i miała dobrą sytuację wyjściową na spotkanie przed własną publicznością.

Nie pokazały tego jednak pierwsze minuty czwartkowego meczu. Wicemistrz Polski miał trudności z wyjściem z własnej połowy, o konstruowaniu ofensywnych akcji nie mówiąc. Z minuty na minutę było wprawdzie lepiej, ale dopiero pod koniec pierwszej połowy gospodarze potrafili zagrozić bramce rywali.

Nie mieli z tym problemów Azerowie. W 18. minucie Ilgar Gurbanov uderzył zza pola karnego, duży błąd popełnił Marian Kelemen i goście wyszli na prowadzenie 1:0. Trzy minuty później mogło być 2:0, ale Vojislav Stankovic nie wykorzystał rzutu wolnego z 22 metrów. Piłka poleciała nad poprzeczką.

"Jaga" najlepszą okazję miała w 38. minucie, kiedy do siatki trafić starał się Fiodor Cernych. Na straży stał jednak bramkarz Dmytro Bezotosnyj. Zresztą bardzo podobna akcja była trzy minuty później, ale znowu golkiper Gabali okazał się lepszy.

Po zmianie stron wicemistrzowie Polski przycisnęli rywali. Byli agresywni, zdecydowani i ofensywni. W atak zaangażowali się nawet obrońcy, ale efektu w postaci gola nie było. Piłkarze próbowali z dystansu, z bliskiej odległości, po kombinacyjnej grze - nic nie pomagało.

Gabala czekała na swoją szansę i się doczekała. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry Filip Ozobic w sytuacji sam na sam z Kelemenem nie miał żadnych problemów z podwyższeniem wyniku na 2:0.

W pierwszej rundzie eliminacji Jagiellonia wyeliminowała gruzińskie Dinamo Batumi.

(ph)