Koszykarze Asseco Prokom Gdynia przegrali w Ergo Arenie z Montepaschi Siena 66:101 (22:21, 13:21, 12:37, 19:22) w meczu piątej kolejki Euroligi. Mistrzowie Polski zajmują z jednym zwycięstwem ostatnie miejsce w grupie B.

Koszykarze Asseco Prokom ponownie nie zdołali znaleźć recepty na Montepaschi. Gdynianie przegrali w Eurolidze sześć wcześniejszych meczów z mistrzami Włoch, a w siódmym spotkaniu zostali dosłownie zmiażdżeni przez znacznie osłabionych w porównaniu do poprzednich sezonów rywali. Po najgorszym w tej fazie występie mistrzowie Polski ulegli aż 66:101.

Zawodnicy Asseco Prokom powinni jak najszybciej zapomnieć zwłaszcza o drugiej połowie. Ten fragment meczu oddali całkowicie bez walki. Poza kiepską obroną fatalnie wykonywali również rzuty wolne - spudłowali aż 13 z 29 osobistych.

Z kolei koszykarze Montepaschi ustanowili rekord Euroligi w trafionych rzutach za trzy, który do tej pory wynosił 18.

Dobre złego początki

Mistrzowie Polski rozpoczęli jednak to spotkanie w obiecującym stylu. W 4. minucie objęli prowadzenie 7:0 i dopiero wtedy pierwsze punkty zza linii 6,75 metra zdobył dla ekipy ze Sieny były zawodnik gdyńskiego zespołu, wyrzucony z niego w grudniu 2010 roku, Bobby Brown. Gospodarze nie zwolnili jednak tempa i w 8. minucie wygrywali już 18:6.

Na prowadzenie Asseco Prokom spory wpływ miały również przewinienia rywali - koszykarze Montepaschi popełnili aż cztery faule w ataku, a ponadto sędziowie odgwizdali również przewinienie techniczne ich szkoleniowcowi Luce Banchiemu.

Animusz zespołu trenera Kestutisa Kemzurę dość szybko się jednak wyczerpał i do głosu stopniowo zaczęli dochodzić rywale. Goście prowadzeni przez Browna, który w pierwszej kwarcie zdobył 11 punktów, przegrywali w 10. minucie zaledwie 21:22. Dwie minuty później po rzucie za trzy byłego gracza Polpaku Świecie Davida Mossa włoska drużyna po raz pierwszy wyszła w tym spotkaniu na prowadzenie 27:26. Co prawda, po chwili trafił Adam Hrycaniuk, ale od tego momentu gdynianie przez ponad pięć minut nie zdołali powiększyć swojego dorobku. Nie próżnowali za to goście, którzy zdobyli 12 punktów z rzędu i w 19. minucie po rzucie za trzy punkty Tomasa Ressa zrobiło się 39:28 dla Montepaschi.

Druzgocąca druga połowa

Po przerwie mistrzowie Włoch systematycznie powiększali przewagę. W 27. minucie po piątym rzucie za trzy Browna (w sumie koszykarze ze Sieny mieli na koncie po trzech kwartach 15 "trójek") Montepaschi wygrywało już różnicą 20 punktów - 60:40. W ciągu niespełna 180 sekund gościom udało się powiększyć swoją przewagę do 30 punktów (73:43).

Kropkę nad i postawił 36 sekund przed końcem spotkania 35-letni Marco Carraretto, który po raz 19. zdołał umieścić piłkę w koszu zza linii 6,75 metra. W tym momencie mistrzowie Włoch osiągnęli też najwyższe prowadzenie w całym meczu - 101:64.

W drużynie gospodarzy zadebiutował zakontraktowany we wtorek angielski silny skrzydłowy, mierzący 212 cm wzrostu 21-letni Ryan Richards. Widać jednak było, że czeka go jeszcze sporo pracy. Podobnie jak i cały zespół.