„Nie jest mi łatwo wytłumaczyć, co się stało w trakcie tego turnieju” - tak swój występ w hali Bercy podsumował Jerzy Janowicz po powrocie do kraju. Polak został pokonany dopiero w wielkim finale paryskiej imprezy przez Hiszpana Davida Ferrera 6:4, 6:3.

Janowicza na lotnisku witała rodzina, dziennikarze oraz kibice. Wyraźnie zmęczony 22-latek powiedział, że jego życie zmieniło się o 180 stopni. Mam nadzieję, że na tym się nie skończy moja przygoda z sukcesami i będę tworzył historię. Całe szczęście, że to już koniec sezonu, bo gdyby to był środek, to mentalnie bym tego nie wytrzymał  - stwierdził łodzianin.

Polak, który do turnieju głównego musiał przebijać się przez eliminacje, przegrał dopiero w finale. "Jerzy" musiał uznać wyższość Hiszpana Davida Ferrera 6:4, 6:3. Osiem dni temu nie powiedziałbym, że będę w finale tak prestiżowego turnieju. Gdyby ktoś mi powiedział, że będę w finale grał z Davidem Ferrerem, to bym go najzwyczajniej wyśmiał  - żartował. W finale ciężko mi się grało ze względu na to, że byłem wyczerpany (rozegrał w sumie osiem meczów - red.). Noc przed finałem prawie nie spałem, ledwie trzy godziny. David Ferrer jest takim zawodnikiem z którym muszę być przygotowany na 100 procent, a niestety nie byłem. Zagrał bardzo solidnie, ja z każdym gemem jeszcze bardziej słabłem. Żałuję, bo czułem, że była szansa aby wygrać ten mecz, ale tego dnia Ferrer był za silny - dodał. Wcześniej 22-latek wyeliminował pięciu zawodników z czołowej "20" klasyfikacji: Szkota Andy'ego Murraya (nr 3.), Serba Janko Tipsarevica (9.), Chorwata Marina Cilica (15.), Niemca Philippa Kohlschreibera (19.) i Francuza Gillesa Simona (20.).

Ja na razie będę potrzebował spokoju, żebym mógł spojrzeć z dystansu na to, co się wydarzyło podczas tego tygodnia. Ja mam raczej silny charakter. Mam nadzieję, że to, co się będzie teraz działo w moim życiu, mnie nie zniszczy, zrujnuje, tylko da mi kopa do pracy. Podczas tego tygodnia dużo się nauczyłem. Wiem, że mogę wygrywać z czołówką - wyznał.

Nowy idol publiczności?

W Paryżu "Jerzyk" - z wyjątkiem półfinału, w którym grał z przedstawicielem gospodarzy - mógł liczyć na gorący doping publiczności. Publika? Coś pięknego. Prawie 10 tysięcy osób oglądało moje mecze. W półfinale odczułem publiczność, bo grałem z Francuzem, więc nie pomagali mi. Klaskali nawet po pierwszym zepsutym serwisie. Cieszę się jednak, że udało mi się wytrzymać. Nie myślałem, że to możliwe - skomentował nasz najwyżej notowany tenisista.

Janowicz 26. tenisistą świata!

Jerzy Janowicz po występie w finale turnieju Masters w paryskiej hali Bercy awansował na 26. pozycję w rankingu światowym tenisistów. To jego najlepszy wynik w karierze.

Łodzianin, który 13 listopada będzie obchodził 22. urodziny, jest najwyżej notowanym polskim tenisistą od czasów Wojciecha Fibaka. Ten w 1977 roku był numerem dziesięć w singlowym rankingu ATP.