Mecz Serbii z Albanią rozgrywany w ramach eliminacji mistrzostw Europy 2016 został przerwany pod koniec pierwszej połowy. Powodem był incydent z albańską flagą, która pojawiła się nad stadionem w Belgradzie, przyczepiona do... zdalnie sterowanego modelu samolotu.

Flagę przechwycił jeden z piłkarzy serbskich, a to doprowadziło do przepychanek między zawodnikami obu drużyn, którzy ostatecznie skierowali się do szatni. Jednocześnie z trybun poleciały race świetlne i inne przedmioty. Na murawę wdarło się też kilkudziesięciu kibiców.

Ze względów bezpieczeństwa spotkanie na stadionie Partizana oglądali tylko fani serbscy. Po trwającej blisko pół godziny przerwie angielski arbiter Martin Atkinson ostatecznie przerwał mecz przy stanie 0:0.

To godna pożałowania sytuacja, z której zdamy raport: sędzia, ja i doradca do spraw bezpieczeństwa. Okoliczności były takie, że nie mogliśmy kontynuować gry - powiedział dziennikarzom delegat UEFA Harry Been. Wszyscy widzieliście co się stało. Nie mogę teraz skomentować, czyja to wina - dodał.

Belgrad nie pogodził się z secesją Kosowa


Stosunki dyplomatyczne między Albanią a Serbią są od lat napięte. W lutym 2008 roku Kosowo, zamieszkane przez większość albańską (92 proc. ludności), ogłosiło niepodległość i odłączenie się od Serbii. Do dziś uznało jego państwowość 105 ze 193 krajów członkowskich ONZ, 23 z 28 Unii Europejskiej i 24 z 28 NATO, w tym Polska.

W Belgradzie nie pogodzono się z secesją tej prowincji, natomiast Tiranę oskarża się o projekt utworzenia "Wielkiej Albanii", w skład której miałyby wejść oprócz samej Albanii także wspólnoty albańskie z Kosowa, Czarnogóry, Macedonii i południowej Serbii.

(mal)