Maja Włoszczowska miała wypadek podczas rekonesansu trasy olimpijskiej w Londynie. Rana prawej ręki okazała się na tyle groźna, że lekarze założyli kolarce siedem szwów. Na szczęście srebrna medalistka igrzysk w Pekinie nie złamała kości.

Włoszczowska najechała z dużą prędkością na krótki, kamienisty zjazd. Wtedy doszło do wypadku. Wyglądało to bardzo groźnie. Nie mogła się podnieść o swoich siłach. Przewieźliśmy ją do szpitala - powiedział szef ekipy CCC Polkowice Grzegorz Dziadowiec, który był naocznym świadkiem wypadku.

Szczęście w nieszczęściu, że nie doszło do złamania kości, bo wtedy byłaby konieczna dłuższa przerwa. A tak Maja szybko wznowi treningi na rowerze stacjonarnym. W sobotę przejdzie badania w Krakowie, a w niedzielę lub w poniedziałek polecimy na zgrupowanie do Sierra Nevada - dodał Dziadowiec.

Sama Włoszczowska opisała wypadek na Facebooku następująco: Poniosło mnie na stromym, ale dość prostym zjeździe i tajemnicze "coś" rozcięło mi przedramię. Na szczęście kości są całe, skończyło się na kilku szwach. Mogę trenować, zmianom ulegną natomiast plany startowe na najbliższy weekend. Ręka musi chwilę odpocząć.

Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska z Pekinu w kolarstwie górskim, jest jedną z największych polskich nadziei w igrzyskach w Londynie. W 2010 roku została mistrzynią świata, a przed rokiem w szwajcarskim Champery zdobyła srebrny medal.