Brytyjczyk Lewis Hamilton wystartuje z pole position do pierwszego w tym roku wyścigu Formuły 1 o Grand Prix Australii. W pierwszej linii stanie także bolid jego kolegi z zespołu McLarena Jensona Buttona. Niespodziewanie trzeci czas kwalifikacji "wykręcił" Francuz Romain Grosjean z teamu Lotus. Mistrz świata - Sebastian Vettel - był dopiero 6.

Zgodnie z przewidywaniami dobrze w kwalifikacjach wypadli kierowcy Mercedesa. Michael Schumacher był 4., a Nico Rosberg 7. Niemiecki zespół był uznawany przez ekspertów za "czarnego konia" sezonu i - jak na razie - te spekulacje się potwierdzają. Szczególnie Schumacher może być groźny. To wynik zmian wprowadzonym w tym sezonie w bolidach. Tył samochodu na zakrętach jest mniej stabilny, co może sprzyjać właśnie doświadczonemu niemieckiemu kierowcy.

Koniec dominacji teamu Red Bull?

Mistrz świata Sebastian Vettel zajął dziś 6., a Mark Webber 5. miejsce. Fatalnie zaprezentowali się kierowcy Ferrari. Włoska stajnia zawiodła na całej linii. Fernando Alonso i Felipe Massa nie znaleźli się w finałowej części kwalifikacji i podczas wyścigu będą musieli solidnie się napracować, jeśli chcą zdobyć pierwsze punkty. Imponującego powrotu do F1 nie zanotował Kimi Raikonen. Fin może pochwalić się zaledwie 18. czasem kwalifikacji.

HRT nie wystartuje

Do startu na torze Albert Park w Melbourne zespół sędziów sportowych wyścigu nie dopuścił hiszpańskiego teamu HRT, którego kierowcy nie wykonali limitu 107 procent w kwalifikacjach.

Reguła 107 procent najlepszego czasu wróciła do Formuły 1 w ubiegłym roku. Oznacza, że kierowca, którego czas najszybszego okrążenia w Q1 wyniesie więcej niż 107 procent czasu najszybszego zawodnika, nie będzie mógł wziąć udziału w wyścigu. Sędziowie mają możliwość w wyjątkowych przypadkach dopuścić takiego kierowcę do startu - zależy to jednak tylko i wyłącznie od nich, a od ich decyzji nie ma odwołania.

Przedstawiciele teamu HRT złożyli odwołanie od decyzji zespołu sędziów, ale zostało ono rozpatrzone negatywnie i Hiszpan Pedro de la Rosa oraz Hindus Narain Karthikeyan w Melbourne nie pojadą. To oznacza, że już drugi raz z rzędu hiszpański team nie weźmie udziału w pierwszym wyścigu sezonu.

Karthikeyan uważa, że decyzja sędziów jest dla niego krzywdząca. Nie miałbym żadnych problemów z kwalifikacją, ale pojawiły się kłopoty techniczne z układem wspomagania i dlatego jeździłem wolniej - podkreślał.

Zespół sędziów ukarał także Meksykanina Sergio Pereza z teamu Sauber przesunięciem o pięć miejsc na polach startowych za wymianę skrzyni biegów po kwalifikacjach.

Na razie trudno spekulować, jak będzie wyglądał pierwszy wyścig sezonu. Ogromny wpływ na wyniki może mieć pogoda, a także nowe opony, które w tym roku wprowadziła firma Pirelli. Najważniejsze jest jednak to, jakimi bolidami dysponują poszczególne zespoły. Pierwsze, być może błędne, wnioski można już wysnuć - Red Bull i Ferrari muszą z pewnością obawiać się McLarena i Mercedesa. Pytanie, czy do walki o czołowe miejsca, dołączy się ktoś jeszcze.