Po trzech dniach rywalizacji w Holandii uczestnicy Giro d'Italia przenoszą się do Włoch, gdzie staną przed pierwszymi etapami górskimi. Polscy kibice mają nadzieję, że swoje umiejętności zaprezentuje Rafał Majka - wszak na włoskich pagórkach czuje się jak ryba w wodze.

Po trzech dniach rywalizacji w Holandii uczestnicy Giro d'Italia przenoszą się do Włoch, gdzie staną przed pierwszymi etapami górskimi. Polscy kibice mają nadzieję, że swoje umiejętności zaprezentuje Rafał Majka - wszak na włoskich pagórkach czuje się jak ryba w wodze.
Rafał Majka na trasie wyścigu Tour de Romandie, 29 kwietnia 2016 /JEAN-CHRISTOPHE BOTT /PAP/EPA

Jak dotąd najlepiej z biało-czerwonych radził sobie Łukasz Wiśniowski, który w klasyfikacji generalnej jest po trzech etapach 12. Paweł Poljański zajmuje 81. pozycję, a Przemysław Niemiec - 112.

Pierwsze etapy tegorocznego Giro zostały zdominowane przed Marcela Kittela. Niemiec udowodnił, że jest najlepszym sprinterem swojej generacji. Zawodnik grupy Etixx - Quick-Step może mieć jednak kłopoty z utrzymaniem pozycji lidera - kolarze wjeżdżają bowiem do Włoch, gdzie czekają ich górskie etapy. Na początek: 191 kilometrów z Catanzaro do Praia a Mare.

Tutaj liczymy przede wszystkim na Rafała Majkę, który na dotychczasowych etapach zajmował 60., 31. i 29. miejsce, a w klasyfikacji generalnej jest obecnie 39., tracąc do lidera 47 sekund. Zawodnik ekipy Tinkoff zapowiadał przed wyścigiem, że będzie się rozkręcał z każdym kolejnym etapem, a największe pokłady sił ma wykorzystać w decydującym, trzecim tygodniu imprezy.

Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że nasz kolarz ma słabych pomocników. W górach będzie jechał praktycznie sam, skoro Poljański ma być tam jego głównym i jedynym gregario (żołnierzem). Inne ekipy mają obiektywnie mocniejsze składy. Ale... to tylko sport. My trzymamy kciuki.

(edbie)