Po krótkim odpoczynku po Halowych Mistrzostwa Europy Ewa Swoboda wróciła do treningów. Polska sprinterka, która na halowym czempionacie zdobyła złoto w biegu na 60 metrów, odpoczywała kilka dni w Zakopanem. Teraz trenuje już w Spale i przygotowuje się do zagranicznego zgrupowania. O udanych mistrzostwach, a także o tym, co się zmieniło w jej życiu i dlaczego teraz częściej się uśmiecha - z Ewą Swobodą, zawodniczką katowickiego AWF-u rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

Po krótkim odpoczynku po Halowych Mistrzostwa Europy Ewa Swoboda wróciła do treningów. Polska sprinterka, która na halowym czempionacie zdobyła złoto w biegu na 60 metrów, odpoczywała kilka dni w Zakopanem. Teraz trenuje już w Spale i przygotowuje się do zagranicznego zgrupowania. O udanych mistrzostwach, a także o tym, co się zmieniło w jej życiu i dlaczego teraz częściej się uśmiecha -  z Ewą Swobodą, zawodniczką katowickiego AWF-u rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.
Ewa Swoboda /ROBERT PERRY /PAP/EPA

Wojciech Marczyk: Jesteś po wielkim sukcesie na Halowych Mistrzostwach Europy w Glasgow. Emocje po złotym medalu już opadły? Bo na ten sukces sama chyba długo czekałaś?

Ewa Swoboda: Długo na to czekałam. To była taka mała kropka nad i tego całego mojego sezonu. Tym występem dałam w kość tym, którzy we mnie nie wierzyli. Każdy sportowiec może mieć dwa, trzy gorsze sezony. Dla mnie to był sezon życia. Mam nadzieję, że za dwa lata w Toruniu - bo wtedy będą halowe mistrzostwa Europy w Polsce - uda mi się to powtórzyć. A jeżeli nie, to będą miała satysfakcję, że na swojej ziemi wystartuje ze złotym numerkiem.

Ciężko będzie przenieść formę z sezonu halowego na otwarty stadion?

Tak. To będzie ciężkie. Ten sezon będzie długi, będzie dużo startów. Zaczynamy już na początku maja, bo są sztafety w Jokohamie i żeby od maja do października ciągnąć sezon, to trzeba będzie zrobić kilka przerywników. Na pewno będą musiała mieć z pół roku wolnego.

Inni polscy lekkoatleci m.in.: Piotr Lisek mówili mi, że mistrzostwa świata rozgrywane tak późno rozwalają sezon. Po raz pierwszy będzie trzeba przygotowywać się, dzieląc sezon na tak wiele etapów. U was sprinterek też to się tak zmieni?

Tak. Myślę, że nawet jeszcze gorzej. Chłopaki mogą zacząć skakać dużo później, w czerwcu czy lipcu. My już musimy być na pełnych obrotach w maju, na mistrzostwa świata sztafet. Ja mam jeszcze młodzieżówkę, mam jeszcze swoje inne starty. To będzie naprawdę trudny sezon - oby zdrowie nam wszystkim dopisało.

Na mistrzostwach świata dojdą do rywalizacji jeszcze Amerykanki i ta cała rzesza świetnych sprinterek, których nie ma na mistrzostwach Europy. Poprzeczka pójdzie więc jeszcze w górę.

Żeby dostać się do finału, trzeba będzie biegać w okolicach 11 sekund. Na razie nie umiem sobie tego wyobrazić, że dałabym radę to zrobić. Jednak jak będą mocne treningi i wszystko będzie dobrze, to naprawdę możemy w to wierzyć.

W letnim sezonie dystans się też wydłuża. Bo nie biegasz 60 metrów tylko 100.

Tak i tutaj już bardziej trzeba myśleć o wytrzymałości szybkościowej. Nie o samej szybkości. 60 metrów można przebiec tak po prostu. 100 metrów to już jest taka malutka walka o życie.

Przypominam sobie jak rozmawialiśmy kilka miesięcy temu. Byłaś bardziej smutna. Teraz jesteś zadowolona, uśmiechnięta. To tylko ten sukces w Glasgow tak na ciebie wpłynął, czy może coś się w twoim życiu pozmieniało.?

Dużo się pozmieniało. Dużo rzeczy brzydkich i z głowy i życia wyrzuciłam. Skupiłam się na tym na czym powinnam. Bardzo się z tego cieszę, bo widać, że to przyniosło efekt.

Jesteś po krótkim wypoczynku w Zakopanem. Na nartach pojeździłaś?

Nie. Ja tylko na sankach.

Ku uciesze twoich fanów ze Śląska - skąd pochodzisz - będzie cię można po raz kolejny zobaczyć na Memoriale Kamili Skolimowskiej, który odbędzie się 14 września. Lubisz startować na Stadionie Śląskim w Chorzowie?

Podoba mi się tutaj bardzo. To jest odnowiony stadion, bieżnia jest super. Naprawdę szybko się na niej biega. Jest przyjemnie też dlatego, że jest dużo ludzi. Jest duże zainteresowanie tym mityngiem. Mam nadzieję, że w kolejnych latach też to będzie tutaj organizowane. Nie ukrywam, że mam blisko z Chorzowa do domu, do Żor i nie muszę jechać do żadnej Warszawy.

Lepiej się biega przed własną publicznością?

Tak. Z mojej rodziny są naprawdę wszyscy. Są moi rodzice, moi znajomi. Cały Śląska tutaj jest. Sporo ludzi na trybunach się zna i to też daje takiego kopa.

Memoriał z jednej strony to start u siebie, z drugiej jednak, to ostatni start przed mistrzostwami świata. Taki start traktuje się inaczej, na pół gwizdka?

Mamy dopiero marzec, a to będzie we wrześniu. Naprawdę nie wiem. Jeśli będzie forma, to na pewno będziemy startować szybko i mocno, żeby sprawdzić w jakim jesteśmy punkcie. A jeżeli na memoriale będzie słaba forma, to może to być mały argument za tym, żeby zostać w domu. 

Opracowanie: