W sobotnich meczach 2. kolejki rundy wiosennej T-Mobile Ekstraklasy górą okazali się gospodarze. Ruch Chorzów pewnie wygrał z Koroną Kielce 4:1, a Widzew Łódź pokonał Górnik Zabrze 2:0.

Jak przystało na mecz rundy wiosennej, w Chorzowie pogoda była raczej marcowa niż grudniowa. Ruch przystępował do pojedynku z jednopunktową przewagą nad Koroną. Obu drużynom zależało na wygranej, by potem rozpocząć zimowe urlopy w dobrych nastrojach. Mecz w Kielcach zakończył się remisem 2:2, rewanż w Chorzowie zapowiadał się na zacięte spotkanie, ale nie przełożyło się to na wysoką frekwencję - na trybunach usiadło jedynie 4 tys. widzów.

Po bezbarwnych 20 minutach nastąpił popis Marka Zieńczuka, który w niespełna kwadrans zdobył klasycznego hat-tricka. Najpierw w 23. minucie mocno uderzył z rzutu wolnego, a piłka po rykoszecie wpadła do siatki. Już dwie minuty później wykorzystał gapiostwo obrońców, a w 35. minucie pewnie wykonał rzut karny za zagranie ręką Kamila Kuzery.

Kielczanie niewiele mieli do powiedzenia, jednak w ostatniej minucie pierwszej połowy zdobyli kontaktową bramkę. Po starciu Żeljko Djokicia z Krzysztofem Kierczem w polu karnym Ruchu "jedenastkę" zamienił na gola Aleksandar Vukovic. Wynik spotkania ustalił w doliczonym czasie Paweł Abbott, podwyższając na 4:1.

Zagraliśmy słabo, anemicznie. Założenia były takie, żeby przyjąć chorzowian na własnej połowie i kontratakować. Nie udało się tego zrealizować, daliśmy się zepchnąć pod własną bramkę i po błędach straciliśmy gole - mówił po przegranej Leszek Ojrzyński, trener Korony.

Mecz był bardzo brutalny. Sędzia Marcin Borski pokazał w tym spotkaniu 10 żółtych kartek i podyktował dwa rzuty karne. W 90. minucie drugą żółtą zobaczył Tomasz Lisowski, a goście musieli kończyć mecz w 10.

Widzew bezlitośnie wykorzystał błędy obrony Górnika

Na pierwszego gola Łodzianie musieli czekać tylko dziewięć minut. Do piłki zagranej w pole karne gości biegł Przemysław Oziębała, ale uprzedził go Michał Pazdan. Interwencja kapitana Górnika nie należała jednak do udanych - podał prosto do nadbiegającego Adriana Budki, który wykorzystał złe ustawienie bramkarza Łukasza Skorupskiego i wpakował piłkę do bramki. W 28. minucie niemal z tego samego miejsca strzelał Oziębała i piłkarze z Zabrza znów musieli wyjmować piłkę z siatki. Górnik przed przerwą miał dwie doskonałe sytuacje do zmiany wyniku. Obie zmarnował Prejuce Nakoulma.

Po zmianie stron zabrzanie z animuszem ruszyli do odrabiania strat, jednak efektem ich przewagi były tylko seryjnie wykonywane rzuty rożne, po których Maciej Mielcarz z reguły nie musiał nawet interweniować. Goście częściej byli przy piłce, częściej też strzelali, ale były to z reguły słabe i niecelne uderzenia. Gospodarze skupili się w tej części na obronie korzystnego wyniku i bez większego wysiłku zrealizowali ten cel.