Przed nami dwa kolejne rewanżowe pojedynki 1/8 finału Ligi Mistrzów. Kroczący od zwycięstwa do zwycięstwa Manchester City zmierzy się z pogrążoną w kryzysie Borussią Mönchengladbach. Real Madryt będzie natomiast bronił skromnej zaliczki z wyjazdowego starcia z Atalantą Bergamo. Czy Królewscy powinni obawiać się starcia z drużyną, która niespodziewanie znalazła się w europejskiej czołówce i najwyraźniej chce w niej zostać na dłużej?

Real Madryt vs Atalanta Bergamo

Nie sposób porównać historii Realu Madryt i Atalanty Bergamo. Porównanie wytrzymuje jedynie metryka. Real założony został w 1902 roku, Atalanta w 1907. Jeśli chodzi o sukcesy, nie ma o czym mówić.

Historia Realu to mnóstwo trofeów. Klub z Bergamo od lat balansował na granicy Serie A i Serie B, choć zdarzały mu się i lepsze sezony. Po raz ostatni Atalanta spędziła sezon w drugiej lidze 10 lat temu, a później regularnie zajmowała miejsce w drugiej połowie tabeli włoskiej ekstraklasy.

Zwrot nastąpił w sezonie 2016/17. Klub z niewielkiego miasta znalazł się w czołówce Serie A i już w niej pozostał, a ostatnie dwa sezony kończył na ligowym podium.

Drużynę, o której mówi się w Europie, stworzył z przeciętniaków trener Gian Piero Gasperini. Teraz Atalanta potrafi zarabiać na transferach, a styl gry zespołu budzi ogromne emocje. Dużo zdobytych bramek, często także sporo straconych. Efekty jednak są - choćby właśnie możliwość walki z Realem o ćwierćfinał Champions League.

Przed rokiem Atalanta doszła już do ćwierćfinału Ligi Mistrzów: w 1/8 pokonała dwukrotnie Valencię 4:1 i 4:3, by następnie odpaść po pojedynku z PSG.

Czy teraz odrobienie strat w starciu z Realem jest niemożliwe? Zdecydowanie jest możliwe.

Od 17. minuty pierwszego meczu z Królewskimi Atalanta grała w dziesiątkę. Mimo to Real zdołał wbić tylko jednego gola i to w końcówce spotkania.

Ekipa trenera Zinedine’a Zidane’a gra w tym sezonie siermiężny futbol. Punktuje, ale trudno mówić o porywających widowiskach z udziałem Realu. Drużynie zdarzały się wpadki z zespołami z dołu tabeli. Wygrała 17 z 27 meczów - nie jest to statystyka, przed którą trzeba drżeć. Mimo to Królewscy zachowują szanse na tytuł, bo do prowadzącego Atletico tracą tylko 6 punktów.

W Atalancie tymczasem trener Gasperini stworzył świetnie działającą maszynę z piłkarzy, którzy mimo ostatnich sukcesów nie rozpalają wyobraźni kibiców na skalę globalną. Duvan Zapata, Robin Gosens, Mario Pasalić, Marten de Roon - to ci najwyżej wyceniani piłkarze Atalanty. Gwiazdą jest oczywiście już 33-letni Josip Ilicić.

Futbol na najwyższym poziomie staje się coraz bardziej zamkniętym dla postronnych kółkiem wzajemnej adoracji. Niespodzianek coraz mniej - ale to na nie czekamy. Skoro FC Porto zdołało wyeliminować już w tej edycji Ligi Mistrzów Juventus, to może i Atalanta zdoła pokonać Real? Takich historii europejska piłka z pewnością potrzebuje. Świadomość, że status quo można naruszyć, jest ważna: inaczej futbol zdominowany przez grupę najbogatszych stanie się po prostu nudny.

Manchester City vs Borussia Mönchengladbach

W drugim wieczornym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów Manchester City podejmie Borussię Mönchengladbach - choć to nie najlepsze sformułowanie, bo mecz rozegrany zostanie w Budapeszcie.

Pierwsze starcie wygrali 2:0 piłkarze Pepa Guardioli i to właśnie The Citizens są zdecydowanym faworytem.

Co prawda, zanotowali niedawno derbową porażkę z United, ale poza tym potknięciem od tygodni kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa. W tabeli Premier League, której przewodzą, mają dużą przewagę i mogą pozwolić sobie przenieść ciężar właśnie na Ligę Mistrzów.

Borussia za to w wyraźnym kryzysie. Pięć kolejnych porażek w Bundeslidze i dopiero 10. lokata.

Trudno spodziewać się w takiej sytuacji odrobienia strat, ale jak powiedział na przedmeczowej konferencji prasowej szwajcarski obrońca Borussii Nico Elvedi: "W piłce wszystko jest możliwe".

Czy rzeczywiście? Przekonamy się wieczorem.

Opracowanie: