​Piłkarze Cracovii pokonali na swoim stadionie w piątkowym spotkaniu ekstraklasy Ruch Chorzów 2:0 i zrobili bardzo duży krok w kierunku utrzymania się na tym szczeblu rozgrywek. Po niecałym kwadransie krakowianie, którzy wykorzystali dwa koszmarne błędy "Niebieskich", zdobyli dwie bramki.

Już po 75 sekundach od pierwszego gwizdka sędziego było 1:0. Po stracie piłki przy wyprowadzaniu akcji przez Ruch, Cracovia przeprowadziła kontrę. W polu karnym Piotr Malarczyk zauważył, że nadbiega Sebastian Steblecki i wyłożył mu piłkę. Nie był on pilnowany przez żadnego z obrońców i celnie uderzył.

W 13. minucie fatalnie zachował się w swoim polu karnym Maciej Urbańczyk. Tak wybijał piłkę, że ta po odbiciu się od nogi Malarczyka trafiła do stojącego 20 m od bramki Krzysztofa Piątka. Ten przyjął ją i uderzył nie do obrony.

Przy wyniku 2:0 impet ataków krakowian osłabł. Im bliżej było przerwy, tym wyraźniej rysowała się nawet przewaga Ruchu. Był on bliski zdobycia gola w 38. min jednak po uderzeniu Bartosza Nowaka piłka odbiła się od poprzeczki. Z kolei w 42. minucie Miłosz Przybecki, mając przed sobą tylko golkipera, źle zagrał.

W drugiej połowie inicjatywę miała drużyna z Górnego Śląska. Ponownie poprzeczka "uratowała" Cracovię (po "główce" Jarosława Niezgody w 78. minucei), ale wynik nie uległ już zmianie.

Po meczu piłkarze Ruchu podeszli do sektora zajmowanego przez kibiców chorzowskiej drużyny, a ci jasno im wyjaśnili, co myślą o ich grze. Skandowali m.in. "Ruch to my, a nie wy".


(łł)