W najnowszym odcinku podcastu "Co u nich słychać" Katarzyna Skowrońska, legenda polskiej siatkówki, opowiada o życiu po zakończeniu kariery i niezwykłym wyzwaniu, jakim jest remont 600-letniego włoskiego młyna. Wspomina także największe sukcesy i emocje związane z reprezentacją Polski. Jak zmieniło się jej życie po zdobyciu złota na mistrzostwach Europy? Czy można zastąpić emocje z parkietu? Jaka atmosfera panowała w szatni legendarnych "Złotek"?
- Więcej informacji z Polski i świata znajdziesz na RMF24.pl.
Jak to się stało, że Katarzyna Skowrońska wylądowała właśnie we Włoszech? W rozmowie z Kubą Śliwińskim siatkarka opowiedziała o swoim zamiłowaniu do tego kraju, które zapoczątkowała wizyta na Sycylii, gdy miała 17 lat.
Kariera sportowa umożliwiła siatkarce zwiedzanie różnych krajów, poznawanie wszelakich kultur oraz smakowanie rozmaitych kuchni. Włochy ujęły nie tylko jej podniebienie, ale też serce. Dlaczego Włochy? Kuchnia! Ludzie! Są otwarci, serdeczni - powiedziała rozmówczyni Kuby Śliwińskiego.
Moje serducho zawsze biło szybciej, jeżeli chodzi o Włochy. Ja po prostu się tam bardzo dobrze czuję - dodała legenda polskiej siatkówki.
Zanim zamieszkała tam na stałe, chętnie dołączała do włoskich klubów siatkarskich. Nie było mi łatwo. Musiałam mocno się postarać, żeby udowodnić, że jestem dobra i godna tego, żeby grać dla swojego klubu i zakładać koszulkę klubową - wspomniała. Dodała, że mimo wszystko "zawsze była dumna z tego, że jest Polką".
Bohaterka odcinka podzieliła się szczegółami swojego nietypowego zakupu. Jak wspomniała, pierwsze zapisy dotyczące zakupionej przez nią posiadłości sięgają 1470 roku i znajdują się w lokalnych księgach gminnych.
Wszyscy byli bardzo szczęśliwi, że po tylu latach - bo dom był prawie czterdzieści lat pozostawiony sam sobie - w końcu znalazła się osoba, która podejmie się tego wyzwania - powiedziała Katarzyna Skowrońska.
O posiadłości wypowiada się jako o projekcie swojego życia. Przyznała, że jest on wyzwaniem, nie tylko ze względu na ogrom czasu, jaki pochłania, ale również koszty. Na razie nie tracę zapału - skomentowała.
Siatkarka wspomniała, że od "zawsze chciała mieszkać w domu z duszą", po prostu "wejść do niego i poczuć dobrą energię". Dokładnie tego doświadczyła, gdy po raz pierwszy przekroczyła próg starego młyna. Rozmóczyni Kuby Śliwińskiego dodała, że chce uhonorować przeszłość budowli.
Mam pomysł, żeby to miejsce przywrócić do dawnej świetności, żeby uszanować fakt, że to miejsce ma tyle lat, że przez ten dom przeszło tyle pokoleń. Chciałabym odbudować starodawną kuchnię, do której ludzie z całego regionu przychodzili sobie wypiekać chleb - powiedziała bohaterka odcinka "Co u nich słychać?".
Gwiazda siatkówki zdradziła kulisy przedwczesnego zakończenia kariery. Katarzyna Skowrońska opowiedziała o kontuzji kolana, której doznała podczas swojego przedostatniego sezonu. To był dla mnie bardzo trudny czas w życiu. Wrócić do formy, zagrać jeszcze, bo myślałam, że moja kariera się już skończyła, bez żadnego planowania - przyznała była siatkarka.
W rozmowie z Kubą Śliwińskim opowiedziała o dziewięciomiesięcznej walce o powrót do kondycji sprzed urazu. Gdy w końcu udało jej się rozegrać jeden sezon "na poziomie", poczuła głód. Niestety, pojawiło się kolejne "ale".
Wiedziałam, że mój zegar biologiczny tyka i będąc po trzydziestce nie będę mogła grać na najlepszych parkietach na świecie, utrzymując ten sam poziom. Moje młodsze koleżanki szybciej się regenerowały, nie były tak zmęczone po meczach, po ciężkim cyklu treningowym każdego tygodnia. Nie oszukujmy się, sport jest cudowny, profesjonalny, jest bardzo trudny, ciężki i czasami ludzie się pytają: "ale jak to możliwe, że ty przechodzisz na emeryturę, grasz cudownie na najwyższym poziomie". Ja mówię tak, ale to tylko ja wiedziałam, jak trudno mi było wstawać każdego kolejnego dnia na tak dużym zmęczeniu, grając w pucharach, grając w lidze - wyznała Katarzyna Skowrońska.
Nikomu nie przyznała, że właśnie rozgrywa ostatni sezon. Postanowiła, że to "będzie najlepszy sezon w jej życiu". Jej ostatnim meczem była heroiczna walka w ćwierćfinale play-offów w Brazylii, którą jej drużyna przegrała.
Zaczęłam tak płakać, całe to napięcie ze mnie zeszło, bo uświadomiłam sobie, że to jest ostatni mecz w moim życiu. Więc wzięłam ręcznik od mojego fizjoterapeuty i usiadłam gdzieś na ławce, schowałam się z tyłu i położyłam sobie go na głowę, bo nie mogłam powstrzymać wodospadu łez, który napływał. Tak mi emocje puściły i wszyscy myśleli, że coś się stało, że ja się nie mogę pogodzić z przegraną, a ja po prostu wiedziałam, że to jest mój ostatni mecz w życiu - opowiedziała gwiazda polskiej siatkówki.
Z boiska zeszła szybciej, bo "chciała, żeby kibice zapamiętali ją jako fantastyczną siatkarkę, a nie żeby przychodzili na mecze i mówili: 'o, kiedyś była dobra'".
Tak Katarzyna Skowrońska opisała pierwsze miesiące po zakończeniu siatkarskiej kariery. Jest cisza i to jest piękne. Przez pierwsze dwa miesiące to jest w ogóle przepiękne. A potem zaczyna się takie coś dziać, że "co ja mam teraz ze sobą robić? Ale jak to dalej będzie?" - powiedziała była siatkarka.
Przyznała, że po tym wszystkim chciała odpocząć psychicznie i fizycznie. Nie od siatkówki, tylko od zastanawiania się "co dalej".
Prowadzący rozmowę Kuba Śliwiński zapytał swoją rozmówczynię, "czy da się w jakikolwiek sposób zastąpić emocje, które były związane ze spotkaniami siatkarskimi na tym wysokim poziomie".
Nie da się tego niczym zastąpić. Chyba musiałabym codziennie skakać z bungee albo ze spadochronem - odpowiedziała gość "Co u nich słychać?".
Katarzyna Skowrońska stwierdziła, że pogodziła się już z tym, iż ten etap w jej życiu się zakończył i nic jej go nie zastąpi.
Opracowanie: Julia Rut.


