"Na pomoście była wojna, ale pokazałem, że umiem walczyć" - powiedział Bartłomiej Bonk po zdobyciu brązowego medalu mistrzostw świata w podnoszeniu ciężarów w kategorii 105 kilogramów. "Ogromnie się cieszę, udowodniłem, że nie można mnie jeszcze spisać na straty" - dodał.

Przed zawodami - zdaniem mediów - był w naszej ekipie tylko jeden pewniak do medalu. To nie byłem ja - zauważył sztangista z Opola. Bonk to twardy facet, uwierzyłem w siebie i zacząłem marzyć o medalu. A w przeddzień startu założyłem się, że będzie brąz. I jest. Ten, kto przegrał zakład, będzie biegał po rynku w Opolu bez koszulki - zdradził.

Bonk przypomniał, że przygotowywał się do najważniejszej imprezy w sezonie w mało komfortowych warunkach. Mam od ubiegłego roku poważne problemy rodzinne z dzieckiem, treningi wznowiłem po kilku miesiącach przerwy, które spędzałem prawie non stop w szpitalu. I jeszcze miesiąc temu nie wiedziałem, czy uda mi się optymalnie przygotować do mistrzostw - opowiadał. Pokazałem, że umiem walczyć. To jedno, co potrafię robić dobrze. Walczę nadal także o dziecko, które skrzywdzili ludzie - podsumował.