Obowiązkowy jednorazowy test płci dla wszystkich lekkoatletek, które będą chciały wystąpić we wrześniowych mistrzostwach świata w Tokio - taki przepis wprowadza międzynarodowa federacja lekkoatletycza (World Athletics).

Jak przekazała federacja, zawodniczki będą musiały przejść test na obecność genu SRY, który ma na celu potwierdzenie płci biologicznej i jest przeprowadzany za pomocą wymazu z policzka lub próbki krwi.

"Tylko wtedy, gdy jesteś kobietą"

Przepis wejdzie w życie 1 września i dotyczy wszystkich zawodów rangi światowej, w tym mistrzostw świata.

Naszą filozofią w World Athletics jest ochrona i utrzymanie integralności sportu kobiecego - tłumaczył szef lekkoatletycznej centrali Sebastian Coe, cytowany w komunikacie. Mówimy: na poziomie elitarnym, możesz startować z kobietami tylko wtedy, gdy jesteś biologicznie kobietą - dodał.

Testy mają być przeprowadzane przez federacje krajowe. Według World Athletics, które pokryje koszty badania do wysokości 100 dolarów, po pobraniu próbki jej analiza trwa od jednego do dwóch tygodni, w zależności od kraju i laboratorium, które zajmuje się badaniem.

"Test SRY jest niezwykle dokładny, a ryzyko fałszywie negatywnego lub fałszywie pozytywnego wyniku jest niezwykle małe" - przekazała federacja.

Sprawa Caster Semenyi

Wprowadzenie obowiązkowych testów to pokłosie sprawy Caster Semenyi, która budzi kontrowersje od 2009 roku, gdy pochodząca z RPA biegaczka jako nastolatka wywalczyła w Berlinie złoty medal mistrzostw świata na 800 m.

Trzy tygodnie temu Izba Wielka Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPCz) podtrzymała orzeczenie z 2023 roku, zgodnie z którym apelacja Semenyi do Szwajcarskiego Trybunału Federalnego przeciwko przepisom zakazującym jej startów w zawodach nie została należycie rozpatrzona. 

Zawodniczka zaskarżyła wprowadzone World Athletics przepisy, które zmusiły dwukrotną mistrzynię olimpijską i inne zawodniczki, u których stwierdzono różnice w rozwoju płciowym do sztucznego obniżania naturalnie wysokiego poziomu testosteronu. Semenya odmówiła przyjmowania leków i skierowała sprawę na drogę prawną.

Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) w Lozannie uznał, że federacja miała prawo wprowadzić takie przepisy, stąd apelacja biegaczki z RPA do sądu powszechnego.