Zmarły przed tygodniem Tim ”Avicii” Bergling został znaleziony w posiadłości należącej do krewnego sułtana Omanu – podała szwedzka gazeta „Aftonbladet”. Do tej pory informowano, że 28-letni DJ i producent muzyczny zmarł podczas wakacji, jakie spędzał w Omanie. Teraz okazuje się, że jego ciało znaleziono nie w hotelu, ale na terenie prywatnej posiadłości osoby z kręgu rodziny sułtana.

Tim "Avicii" Bergling został znaleziony wewnątrz domu na terenie królewskiej posiadłości - podał "Aftonbladet" powołując się na źródła w prokuraturze w Omanie. Do tej pory informacje dotyczące okoliczności śmierci DJ były bardzo znikome.

Gazeta twierdzi, że posiadłość, leżąca kilka kilometrów od Muskatu, należy do krewnego sułtana. Otoczona jest wysokim murem i strzeżona przez ochroniarzy oraz system kamer monitoringu. Jej mieszkańcy byli w niej w chwili śmierci Tima Berglinga.

Pierwszą informację o zgonie Szweda przekazano policji. Potem na miejsce przyjechali przedstawiciele najbliższej szwedzkiej placówki dyplomatycznej znajdującej się w Rijadzie w Arabii Saudyjskiej.

Tim "Avicii" Bergling przebywał w Omanie już od jakiegoś czasu. Zamieszkał w hotelu Muscat Hills Ressort. Był widywany w kilku miejscach. Media obiegło między innymi zdjęcie gwiazdora zrobione dzień przed jego śmiercią. Uśmiechnięty 28-latek jest na nim w towarzystwie dwóch mężczyzna na jachcie. Kilka dni wcześniej był także widziany, jak wchodził na przyjęcie w jednej z luksusowych rezydencji w Muskacie.

Wzruszające oświadczenie rodziny: "Nie dał już rady. Chciał mieć spokój"



Rodzina Tima "Avicii" Berglinga zdecydowała się w czwartek opowiedzieć o okolicznościach stojących za nagłym odejściem młodego muzyka. W liście otwartym, opublikowanym przez szwedzkie media, napisali, że Tim miał naturę poszukiwacza, duszę artysty, który zawsze zadawał wiele pytań egzystencjalnych.

"Był perfekcjonistą, który podróżował i pracował ciężko w tempie, które doprowadziło do ekstremalnie silnego stresu. Kiedy skończył z tournee, chciał odnaleźć równowagę w życiu, by móc lepiej się poczuć i zająć się tym, co kochał najbardziej - muzyką. Bił się z myślami o sensie, życiu i szczęściu. Ale nie dał już więcej rady. Chciał mieć spokój".

Dalej rodzina pisze, że Tim nie był stworzony do tego, żeby żyć w machinerii, w jakiej się znalazł. "Był wrażliwym facetem, który kochał swoich fanów, ale unikał blasku reflektorów" - czytamy dalej.

Już wcześniej Anki Lidén i Klas Bergling, rodzice muzyka, którzy polecieli do Omanu po ciało swojego dziecka, dziękowali fanom na całym świecie za wsparcie i okazaną ich synowi miłość. "Jesteśmy wdzięczni wszystkim, którzy kochali muzykę Tima" - napisali w oświadczeniu wydanym w poniedziałek.

Tim "Avicii" Bergling przestał jeździć po świecie z występami dwa lata temu. Przez wiele lat, w trakcie których znany DJ koncertował, zmagał się równocześnie z poważnymi problemami zdrowotnymi. Lekarze musieli mu usunąć fragment przewodu jelitowego. Podczas swojego ostatniego koncertu w sierpniu 2016 roku na Ibizie tak pożegnał się z publicznością: Nie mogłem sobie życzyć lepszego, ostatniego koncertu!

(j.)