Do bardzo nerwowej sytuacji doszło w jednej ze szkół podstawowych w warszawskim Ursusie w drugim dniu roku szkolnego. Matka nie mogła znaleźć w szkole 8-letniej córki. Okazało się, że dziewczynka poszła do innej klasy.

Rano tuż po godzinie 8:00 do strażników miejskich przed szkołą podstawową w warszawskim Ursusie podeszła roztrzęsiona kobieta.

Płacząc, łamiącym się głosem powiedziała, że nie może odnaleźć w szkole swojej 8-letniej córki.

Przyszła do szkoły, żeby donieść dziecku książki, córki nie było jednak w klasie.

Strażnicy poszli z kobietą do szkoły i razem zaczęli szukać dziecka. Przeszukali korytarze, szatnie, toalety - bez rezultatu. Także panie na świetlicy powiedziały, że w tym dniu dziewczynki nie widziały.

Nie pozostało nic innego, niż zawiadomić policję oraz terenowe załogi straży miejskiej, którym przekazano rysopis dziecka.

Strażnicy miejscy postanowili sprawdzić jeszcze jedną, wydawałoby się mniej prawdopodobną opcję. Ich przypuszczenie było trafne.

Okazało się, że dziewczynka poszła nie do swojej klasy, gdzie, jak gdyby nigdy nic, brała udział w lekcjach.