Podczas prowadzonych w środę w gdyńskim lesie poszukiwań 44-letniego Grzegorza Borysa, podejrzanego o zabicie swojego 6-letniego syna, doszło do śmiertelnego wypadku. Życie stracił strażak-nurek, który był częścią grupy przeszukującej akweny w okolicy ul. Źródło Marii.

Jak ustalił reporter RMF FM, strażacka grupa wodno-nurkowa na zlecenie policji przeszukiwała akweny w okolicy ul. Źródło Marii w Gdyni.

To tereny położone wzdłuż Obwodnicy Trójmiasta, tuż za węzłem Wielki Kack, a jeszcze przed Osową. Znajdują się tam niewielkie oczka wodne.

Do tragicznego wypadku doszło do południu. Informację o śmierci strażaka we wpisie na X (dawniej Twitter) przekazał komendant główny Państwowej Straży Pożarnej gen. bryg. Andrzej Bartkowiak.

"Z wielkim smutkiem przyjąłem informację o śmierci strażaka PSP sekc. Bartosza Błyskala, płetwonurka Specjalistycznej Grupy Wodno-Nurkowej KM PSP Gdańsk. W imieniu całej braci strażackiej składam kondolencje i wyrazy współczucia rodzinie i najbliższym zmarłego. Cześć Jego Pamięci" - napisał szef strażaków.

Na razie nie wiadomo, co się dokładnie stało. Jak przekazał reporterowi RMF FM Jacek Jakóbczyk, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej, do wypadku doszło, kiedy mężczyzna znajdował się pod wodą.

Strażak został wyciągnięty z wody w stanie wręcz krytycznym; walka o ratowanie jego życia nie miała szans powodzenia. Choć na miejscu był śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, lekarz zdecydował się na transport poszkodowanego karetką pogotowia.

Przyczynę i przebieg śmiertelnego wypadku będzie wyjaśniać prokuratura.

Bartosz Błyskal miał kilka lat stażu pracy w PSP, służył na stanowisku sekcyjnego (to stanowisko szczebla podoficerskiego - przyp. red.).

Grzegorz Borys jest podejrzany o zabicie swojego syna

44-letni Grzegorz Borys jest podejrzany o zabicie swojego 6-letniego syna. Do tragedii doszło w piątek 20 października w gdyńskiej dzielnicy Wielki Kack. Około godz. 10:00 na numer alarmowy zadzwoniła kobieta, która poinformowała, że jej mąż zabił w mieszkaniu ich dziecko.

Zanim na miejsce przybyli policjanci, mężczyzna zdążył uciec; od tego momentu trwa na niego obława, którą żyje cała Polska. Za 44-latkiem wydano i Europejski Nakaz Aresztowania, i czerwoną notę Interpolu. Oznacza ona najwyższy stopień międzynarodowych poszukiwań i jest informacją dla służb, że poszukiwany jest niebezpiecznym przestępcą. Policja opublikowała również jego zdjęcia i nagranie, na którym widać wizerunek poszukiwanego.

Poszukiwania skupiają się w lasach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego na terenie Gdyni. Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacjiGrzegorz Borys był niedawno widziany przez dwóch żandarmów, którzy go rozpoznali. Mimo podjętej próby, mężczyzny nie udało się zatrzymać.

Nasi dziennikarze dowiedzieli się również, że podejrzany o zabicie swojego 6-letniego syna był zaopatrzeniowcem w wojsku i od dłuższego czasu wynosił długoterminową żywość, co może potwierdzać, że przygotowywał się do ukrycia w lesie. O tym, że mężczyzna nie uciekł nigdzie dalej, może świadczyć również fakt, że w swoim mieszkaniu pozostawił sprzęt elektroniczny, między innymi laptop i karty płatnicze. Nie ma więc dostępu do środków, które pomogłyby mu się przemieszczać.

We wtorek Wirtualna Polska poinformowała nieoficjalnie, że w poniedziałek przy jednym ze zbiorników wodnych policjanci znaleźli plecak należący do poszukiwanego 44-latka. W środku miały znajdować się między innymi pieniądze. Jak z kolei przekazał portal trójmiasto.pl, na plecak natrafiono w okolicy Źródła Marii, gdzie w poniedziałek znów pracowali nurkowie.

Rzeczniczka prasowa Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Elblągu kpr. Daria Lubianiec w rozmowie z RMF FM na razie nie potwierdziła, że to plecak Grzegorza Borysa. Jeżeli jednak po jakimś czasie okaże się, że znaleziony przedmiot należy do poszukiwanego, to może mocno wpłynąć na obławę i ewentualną zmianę jej kierunku. Jak przekazała jednak kpr. Daria Lubianiec, może to być kolejny trop, który wydłuża poszukiwania podejrzanego o zabójstwo 6-letniego syna. Wiele rzeczy zostało już znalezionych w lesie, które nie należały do poszukiwanego.