We wtorek samochód wjechał w grupę nastolatków w miejscowości Łebieńska Huta w woj. pomorskim. Jeden z chłopców nie żyje, trzech jego kolegów - w tym jeden z amputowaną kończyną - zostało przetransportowanych do szpitala śmigłowcem LPR. Jak przekazała RMF FM asp. sztab. Anetta Potrykus, oficer prasowa Komendanta Powiatowego Policji w Wejherowie, we wtorek wieczorem 33-letni mężczyzna został zatrzymany przez policję w jednej z miejscowości powiatu kościerskiego. Sprawca odmówił badań alkomatem i narkotestem.

Do wypadku doszło we wtorek około godz. 19:30 w Łebieńskiej Hucie w pow. wejherowskim. Czwórka nastolatków w wieku 10, 12, 13 i 16 lat została potrącona przez samochód osobowy. 

Tragedia na Pomorzu. Kierowca wjechał w grupę nastolatków

Oficer prasowy wejherowskiej straży pożarnej kpt. Andrzej Zalewski przekazał, że trzech chłopców w wieku od 10 do 16 lat jechało na rowerach, a jeden szedł. W grupę wjechał samochód osobowy.

Na miejscu prowadzono resuscytację, jednak jednego z poszkodowanych nie udało się uratować. 10-latek zmarł. Wśród czterech ofiar wypadku są osoby spokrewnione.

Policja ujęła 33-latka

Jeden z chłopców, z amputowaną kończyną, został przetransportowany do szpitala śmigłowcem LPR. Dwóch kolejnych z obrażeniami ręki, nogi i głowy przewieziono karetkami do szpitala - przekazał oficer.

Asp. Anetta Potrykusoficer prasowa policji w Wejherowie, poinformowała RMF FM, że stan zdrowia 12-latka jest ciężki.

33-letni mężczyzna, sprawca tragedii, zbiegł z miejsca zdarzenia, nie udzielając pomocy poszkodowanym. 

Został zatrzymany po godz. 22 w jednej z miejscowości powiatu kościerskiego. Jak dowiedział się reporter RMF FM Stanisław Pawłowski, mężczyzna odmówił badań alkomatem i narkotestem. 33-latkowi została więc pobrana krew do badań i obecnie biegli czekają na wyniki. 

Mężczyzna przebywa w policyjnym pomieszczeniu dla zatrzymanych. Według ustaleń służb, po potrąceniu od razu uciekł z miejsca zdarzenia. Stan 12-letniego chłopca wciąż uważany jest za bardzo poważny. Pozostali 13 i 16-latek mają obrażenia ręki, nogi i głowy. Chcemy ustalić dokładnie przebieg tego zdarzenia. Musimy być pewni, jak do tego doszło - mówi policja.

Za spowodowanie śmiertelnego wypadku drogowego grozi do 8 lat więzienia. Za ucieczkę z miejsca zdarzenia jeszcze surowsza kara - do 12 lat pozbawienia wolności.

Opracowanie: