Wstępne ustalenia Wydziału Kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku nie wykazały nieprawidłowości w działaniu policjantów z Tczewa, którzy mieli rzekomo bezpodstawnie zatrzymać mężczyznę udzielającego pomocy tonącemu. Chodzi o zdarzenie, do którego doszło w czerwcu na dzikiej plaży w Lubiszewie Tczewskim. Zatrzymany miał wcześniej brać udział w akcji ratunkowej.

Wydział kontroli, który przyjrzał się działaniom obecnych na miejscu funkcjonariuszy, uznał, że zatrzymanie mężczyzny było prawidłowe, zasadne, a policjanci, którzy byli na miejscu, w zasadzie nie mają się, z czego tłumaczyć.

Z ustaleń wydziału kontroli wynika, że na miejsce akcji policjanci dotarli po 8 minutach od zgłoszenia, które wpłynęło do policji o 16:29. To był 26 czerwca. Ze zgłoszenia wynikało, że na niestrzeżonej plaży w Lubiszewie Tczewskim z jeziora wyciągnięty został mężczyzna, który jest aktualnie na brzegu i oddycha. Taka była pierwsza informacja, która trafiła do dyżurnego - opisuje Michał Sienkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.

Poprosiliśmy policję o udostępnienie tego nagrania, nie otrzymaliśmy jednak jego kopi. Policja zgodziła się natomiast odtworzyć całe nagranie w obecności reportera RMF FM. W pierwszej części rozmowy kobieta wzywająca pomoc próbuje wskazać dokładną lokalizację miejsca akcji, w drugiej - pytana przez operatora numeru 112 o stan poszkodowanego, dopytuje osób udzielających pomoc, które przekazują jej, że mężczyzna oddycha. Słysząc to operator chce potwierdzenia tej informacji. Kobieta ponownie zwraca się do udzielających pomoc, którzy po raz drugi stwierdzają, że wyciągnięty z wody mężczyzna oddycha. 

Był agresywny wobec policjantów, wykrzykiwał wulgaryzmy

Michał Sienkiewicz, przedstawiając dalsze ustalenia wydziału kontroli opisuje, że policjanci, gdy już dotarli do poszkodowanego mężczyzny, stwierdzili, że leży on w tak zwanej pozycji bezpiecznej i rzeczywiście - tak jak mówiła osoba zgłaszająca - oddycha. Policjanci czekali więc na przyjazd karetki pogotowia. Zanim ta dotarła na miejsce - jak opisuje Sienkiewicz - poszkodowany odzyskał przytomność i w takim stanie przekazany został załodze karetki. 

Na tym normalna interwencja by się zakończyła, gdyby nie to, co działo się wśród osób, które patrzyły na to działanie funkcjonariuszy. Znalazł się tam jeden pan, który w słowach wulgarnych i obraźliwych atakował policjantów. Wykrzykując do nich między innymi “pi*****one polskie psy" oraz “j***ni frajerzy". To są słowa, których między innymi użył i które ostatecznie znalazły się w treści zarzutu znieważenia funkcjonariuszy policji, który usłyszał ten plażowicz - informuje Sienkiewicz.

Mężczyzna został także formalnie zatrzymany. Jak wyjaśnia policja, między innymi dlatego, że był agresywny wobec policjantów, nie chciał się wylegitymować, czuć było od niego alkohol. Po zatrzymaniu mężczyzna miał nie chcieć poddać się badaniu trzeźwości. Przesłuchany został dopiero na drugi dzień. Usłyszał zarzuty, przyznał się do winy, zgodził się na dobrowolne poddanie się karze. Ostatecznie został ukarany grzywną.

Wiadomo, że jeżeli człowiek oddycha, nie podejmujemy resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Z prostej przyczyny - możemy mu zrobić po prostu krzywdę. Jeśli mamy informację, że oddycha, monitorujemy jego stan. Jeśli cały czas oddycha, czekamy na przyjazd załogi karetki pogotowia. Takie są zadania policjantów  - opisuje Sienkiewicz.

Policjanci wskazują, że w momencie zdarzenia, gdy obecni na miejscu funkcjonariusze czekali na przyjazd karetki, agresywny plażowicz wyraźnie oczekiwał od nich większego zaangażowania i dodatkowego działania. Biorąc pod uwagę kryminalną przeszłość tego mężczyzny, można wnioskować, że stosowany język i atak na policjantów nie wynika z emocji związanych z ratowaniem drugiego człowieka, a po prostu niechęcią do policji - wyjaśnia Sienkiewicz, wskazując, że mężczyzna dzień po usłyszeniu zarzutów umieścił w mediach społecznościowych nagranie z interwencji na plaży, okraszone utworem, który jest obraźliwy dla funkcjonariuszy policji. Sienkiewicz dodaje, że nagonka w mediach społecznościowych, która dotknęła policjantów obecnych na miejscu, w ogóle nie powinna mieć miejsca.

Sprawa jest szczegółowo wyjaśniana z uwagi na pojawiający się przekaz medialny, w którym zarzucano policjantom nieprawidłowości w działaniu. Po wstępnej analizie materiałów już wiadomo, że zarzuty się nie potwierdzają. Chociażby część wypowiedzi osoby, wobec której policjanci podejmowali czynności, delikatnie mówiąc, mijała się z prawdą. To, że ktoś próbuje udzielać pomocy innej osobie, nie zwalnia go z obowiązku przestrzegania prawa. Powiem dobitniej. Jeśli ktoś przeprowadzi starszą kobietę przez jezdnię, co na pewno jest dobrym uczynkiem, to nie zwalnia go to z przestrzegania prawa. Nie może iść za chwilę i ukraść samochodu, bo popełnia przestępstwo. I ten dobry uczynek w żaden sposób tego nie usprawiedliwia - mówi Sienkiewicz.

Opracowanie: