"Mam w sobie dużo spokoju. Wierzę, że to będzie już ostateczna próba i spotkamy się na miejscu w Polsce" – mówił RMF FM przed startem Bartłomiej Kubkowski. Od nocy z niedzieli na poniedziałek sportowiec ponownie mierzy się z Bałtykiem. Chce zostać pierwszym człowiekiem, który przepłynie to morze wpław. To już jego czwarta próba.
Bartek Kubkowski wyruszył w nocy ze szwedzkiej miejscowości Kaseberga. Płynie w kierunku polskiego wybrzeża. Jak poinformował jego sztab, po 11 godzinach w wodzie miał za sobą 35 kilometrów - to 1/5 całej trasy. Przed Bartkiem jeszcze 170 kilometrów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, do Polski - w okolice Mrzeżyna lub Kołobrzegu - dotrze nad ranem w środę.
Przygotowania do tego ekstremalnego wyzwania trwały długo. To setki godzin spędzonych na basenie i siłowni. W międzyczasie sportowiec pobił rekord świata w pływaniu przez 24 godziny, poprawiając poprzedni wynik o ponad 700 metrów. Jednak Bałtyk wciąż pozostaje niezdobyty.
Przez ostatnie cztery lata przygotowań przepłynąłem ponad 14 tysięcy kilometrów. Ta trasa ma "tylko" 170 km, ale przygotowania zajęły mnóstwo czasu. To była praca całego zespołu. Myślę, że i oni, i moi bliscy, i moja partnerka chcieliby, żebym już ten projekt zakończył i mógł spokojnie wrócić do domu - mówi Bartłomiej Kubkowski.
Jak dodaje, poprzednie próby nauczyły go pokory. Podchodząc pierwszy raz, byłem bardzo pewny siebie. Każda kolejna próba była dla mnie dużą lekcją, przede wszystkim lekcją pokory. Myślę, że wiele się nauczyłem, nie tylko jako sportowiec, ale i jako człowiek. Bałtyk był dla mnie nauczycielem przez te cztery lata, ale fajnie by było, gdyby teraz już mnie puścił - mówił tuż przed startem Bartek Kubkowski.
Podczas wyzwania pływakowi towarzyszy asysta dwóch łodzi. Zgodnie z zasadami bicia rekordu, Bartek nie może dotykać żadnej z nich. Dlatego podczas regularnych przerw regeneracyjnych posiłki i wodę otrzymuje na specjalnym wysięgniku.
Menu na tę wyprawę pomagał układać dietetyk. Podczas tak długiego wysiłku Bartek spali ogromną liczbę kalorii. Oprócz specjalnych posiłków dla sportowców, dostaje... rosół swojej babci. Babcia kilka dni spędziła w kuchni, żeby mi ten rosół ugotować. To jest crème de la crème, najważniejszy mój posiłek. No i oczywiście węglowodany, białko, wszystkie makroskładniki, które muszą utrzymywać mój organizm w jak najlepszym stanie - mówi Bartek Kubkowski.
Na pokładzie towarzyszących mu łodzi nie zabrakło też tzw. comfort food, przekąsek na chwile słabości. Mam swoje ulubione rzeczy: mleczko w tubce, jajka niespodzianki, czekoladę czy tosty z serem. Gwarantuję, że po 30 godzinach w Bałtyku smakują one jak dania z restauracji z dwiema gwiazdkami Michelin - dodaje Bartek.
Sportowiec mierzy się nie tylko z kilometrami przez morskie fale. Wyzwanie połączone jest ze zbiórką środków na rzecz podopiecznych fundacji Cancer Fighters, która opiekuje się dziećmi chorymi na nowotwory.


