Z dystrybutorów na polskiej stacji paliw, leżącej tuż przy polsko-niemieckiej granicy, zamiast benzyny wprost do zbiorników tankowanych samochodów poleciał diesel. O szkodach w autach Niemców, którzy przyjechali do naszego kraju po tańsze paliwo, piszą tamtejsze media. Portal RMF24 potwierdził tę informację u rzecznika firmy Apexim, która jest właścicielem stacji.

Do pomyłki na stacji paliw, która miała poważne konsekwencje dla kierowców i ich samochodów, miało dojść pod koniec kwietnia. Poinformowała o tym  rozgłośnia radiowa RBB, wskazując na stację w miejscowości Krajnik Dolny w woj. zachodniopomorskim. Informację berlińskiej stacji RMF24 potwierdził u rzecznika firmy, która jest właścicielem stacji. 

Dla Niemców, którzy pojechali na stację w Polsce po tańsze paliwo, wyprawa skończyła się poważnymi kłopotami - czytamy na portalu stacji RBB. Po tym, jak z dystrybutorów oznaczonych jako benzynowe wprost do baków ich aut popłynął diesel, musieli szukać pomocy w warsztatach samochodowych. 

RBB potwierdziła to, powołując się na informację z kilku warsztatów w miejscowości Schwedt i okolicach. Naprawy były kosztowne i skomplikowane, trzeba było zdemontować i wyczyścić nie tylko filtry i dysze, ale cały zbiornik - czytamy w portalu. 

Jak podaje RBB, pracownicy stacji w Krajniku Dolnym, pytani przez dziennikarzy niemieckiej rozgłośni o zamianę paliwa, odsyłali do biura prasowego firmy, która jest właścicielem - Apexim z siedzibą w Zielonej Górze. 

Grupa Apexim potwierdzała rozgłośni, że pod koniec kwietnia na stacji w Krajniku Dolnym doszło do zdarzenia. 

"Bardzo żałujemy zaistniałej sytuacji i chcielibyśmy jeszcze raz przeprosić dotkniętych klientów" - napisała firma w przesłanym do redakcji oświadczeniu. 

Wyjaśniła dalej, że była to "niefortunna pomyłka ze strony dostawcy paliwa i źle oznakowany produkt paliwowy". 

Co więcej, firma Apexim zadeklarowała pokrycie kosztów naprawy szkód, wyrządzanych źle oznakowanym paliwem, zarówno kierowcom z Polski, jak i z Niemiec. 

Nie trzeba mieć rachunku za kupno paliwa. Rzecznik firmy wyjaśnił, że dzięki monitoringowi stacji można odczytać tablice rejestracyjne pojazdów, których kierowcy tego konkretnego dnia tankowali na stacji w Krajnikach Dolnych. Trzeba natomiast przedstawić fakturę za naprawę.

W rozmowie z RMF24 Radosław Zawadzki, dyrektor marketingu spółki potwierdził, że feralnego dnia pod koniec kwietnia na stacji paliw w Krajniku Dolnym z dystrybutorów diesel zamiast benzyny leciał przez niecałe dwie godziny. Do firmy Apexim o odszkodowanie zgłosiło się do tej pory kilkunastu poszkodowanych kierowców.