"K2 pozostaje zimą niezdobyta i musimy to uszanować" - napisał Bask Alex Txikon, który zakończył wyprawę na ten ośmiotysięcznik. W grudniu na drugi co do wysokości szczyt ziemi (8611 m) ma wyruszyć polski zespół. "Intensyfikujemy przygotowania" - powiedział Piotr Tomala.

K2 to jedyny z 14 ośmiotysięczników, na którym nie stanął zimą człowiek. Grupa Txikona dotarła kilka dni temu na wysokość 7050 m, natomiast ekspedycja rosyjska (Wasilij Piwcow i Tursunali Aubakirow z Kazachstanu, Artiom Braun z Rosji, Michaił Daniczkin z Kirgistanu) osiągnęła 7400 m napotykając na tej wysokości poważne trudności w strefie szczelin.

Tomala szef projektu Polski Himalaizm Zimowy 2016-20 podkreślił, że przygotowania do kolejnej narodowej wyprawy trwają.

Cały czas przygotowania toczyły się, ale po tym, jak wycofali się Rosjanie, a teraz Bask, nadszedł czas konkretyzowania wcześniejszych rozmów, bo teraz wiadomo już na sto procent, że jest szansa na pierwsze zimowe wejście na przełomie 2019 i 2020 roku. Miałem w ostatnich miesiącach wiele spotkań i teraz jest czas ponowienia i konsumpcji rozmów. Do końca kwietnia musimy mieć temat finansowania zamknięty, jeśli chcemy jechać pod K2 najbliższej zimy i przed tym przygotować kilka letnich - przygotowawczych wypraw - powiedział.

Zdaniem Tomali doświadczenia dwóch tegorocznych wypraw oraz wcześniejszych polskich, pokazują, że podczas zimowej wspinaczki na K2 potrzebny jest, oprócz szczęścia - czyli pogody, wcześniejszy, niż w styczniu przyjazd, dobra aklimatyzacja oraz umiejętne gospodarowanie siłami. Zimą biało-czerwoni zdobyli 10 spośród 14 ośmiotysięczników jako pierwsi na świecie.

Trzeba być raczej wcześniej, bo wydaje się, że obydwie ekspedycje były jednak za późno. Chcemy pierwszego dnia zimy mieć już bazę i rozpocząć akcję zakładania obozów. Aklimatyzacja jest możliwa na tej drodze, ale rozważamy inne warianty - np. aklimatyzowanie w Ameryce Płd., gdzie o tej porze roku jest cieplej, wyjście na 7000 m nie kosztuje tyle sił co w Karakorum. W tym drugim wariancie w grę wchodzi podział grupy na dwa zespoły - jedna pracowałaby pod K2, a druga zdobywała aklimatyzację na innym kontynencie i przyleciała w pełni sił, by zacząć się wspinać, szybko osiągnąć 7000 m i zachować świeżość na najtrudniejsze partie szczytu - ocenił, dodając, że w jego opinii Rosjanie stracili mnóstwo sił na aklimatyzację na obranej drodze.

Oczywiście częste wyjścia mają dobrą stronę, ale też powodują znaczną utratę sił, a w tych warunkach nie ma możliwości, by się zregenerować. Siły trzeba wyważyć i oszczędzać. Zacząć akcję pod koniec grudnia, bo wtedy są dni bez porywistego wiatru i liczyć, że w styczniu pogoda się utrzyma, by móc załatwić sprawę wejścia właśnie w styczniu. Jeśli się nie uda, to przetrzymać luty, co nie jest proste, bo to miesiąc kapryśny pogodowo i wtedy pod koniec lutego i na początku marca liczyć na kolejne okna pogodowe - podkreślił.

Txikon: Trzeba słuchać góry. Tej zimy powiedziała, że to jeszcze nie jest ten czas

Plany na przyszłość ma też Txikon, ale nie określił czy będzie to już najbliższa zima.

Jeśli masz obsesję na punkcie góry, to ona cię nie szanuje. Jest wolna, a my naruszamy ten spokój. K2 oparła się kolejny raz zimą i musimy to uszanować. Trzeba słuchać góry. Tej zimy powiedziała, że to jeszcze nie jest ten czas. Silny wiatr uniemożliwił nam wspinaczkę. Statystyka zimowych wejść pokazuje powodzenie sięgające 25 procent podjętych prób. Pozostaje zatem czekanie. Będziemy tu z powrotem, choć nie wiem czy będzie drugi zespół -
w emocjonalnych słowach na swoim profilu na Facebooku napisał Txikon po zejściu do bazy dodając, że zawsze jest dla niego priorytetem, by wszyscy uczestnicy bezpiecznie wrócili do domów.

W wyprawie Baska, zespole złożonym przede wszystkim z nepalskich Szerpów, działało trzech Polaków: Marek Klonowski, Waldemar Kowalewski i Paweł Dunaj, ale wszyscy musieli się wycofać z powodu kłopotów zdrowotnych. Txikon nie przebywał cały czas pod K2, gdyż uczestniczył w poszukiwaniach zaginionych od 24 lutego na Nanga Parbat (8126 m) Włocha Daniele Nardiego i Brytyjczyka Toma Ballarda, których nie udało się odnaleźć żywych, a ciała zidentyfikowano dzięki zdjęciom wykonanym przez drony Baska na wysokości 5900 m.

Nowatorskim pomysłem Baska była budowa igloo w bazie pod K2, które miały osłonić himalaistów od huraganowych wiatrów - najtrudniejszego przeciwnika w zmaganiach zimowych z K2.

Nasi chłopcy (Polacy - PAP) bardzo chwalili igloo - było w nich cicho i nie męczył ich wiatr, a poza tym były wyższe temperatury niż w namiotach. W ubiegłym roku mieliśmy minus 20 stopni wewnątrz namiotów, a w igloo było minus osiem - minus pięć stopni. To ciekawa propozycja, choć oczywiście - mesę - jadalnię trzeba mieć wspólną, namiotową -
dodał.

Rosyjsko-kirgisko-kazachska ekspedycja, kierowana przez Piwcowa, zdobywcę Korony Himalajów i Karakorum (14 szczytów), pierwotnie miała działać do 28 lutego, ale pozyskane środki w trakcie wyprawy pozwoliły na kontynuację działań (zezwolenie na zdobycie szczytu jest ważne do 29 marca).

Obydwie tegoroczne ekspedycje to piąta w historii próba zimowego wejścia na ośmiotysięcznik o charakterystycznym kształcie piramidy, nazywany w dialekcie zamieszkujących ten region ludów Czogori ("Rozległa góra"), a przez Chińczyków - Qogir ("Wspaniała Góra").

Rekord wysokości w zimowych zmaganiach na K2 należy nadal do Polaków i Denisa Urubki. W sezonie 2002/03 wyprawa Netia K2 Expedition pod kierownictwem Krzysztofa Wielickiego działała od strony chińskiej i na północnym filarze dotarła do wysokości 7650 m, gdzie Kaczkan, Urubko i Piotr Morawski (zginął 8 kwietnia 2009 roku na Dhaulagiri) założyli obóz czwarty.

Po raz pierwszy atakowała ją, na przełomie 1987 i 1988 roku, międzynarodowa grupa pod kierunkiem pioniera zimowego himalaizmu Andrzeja Zawady. W sezonie 2002/03 wyprawa Netia K2 Expedition od strony chińskiej. W 2012 roku próbę podjęli Rosjanie, a na przełomie 2017/18 ponownie biało-czerwoni, z Urubką w składzie, od strony pakistańskiej.