"Błędy były, nie był to perfekcyjny bieg. Tak jak zawsze na początku sezonu: trochę nerwowo, trochę nie tak, ale byłam na tyle silna, żeby się z tych różnych błędów wykaraskać. I dziewczyny też popełniały błędy" - mówiła po wygranym sprincie Justyna Kowalczyk. Polka zajęła pierwsze miejsce w inauguracyjnych zawodach Pucharu Świata.

Nie sądziłam, że ta koszulka (lidera - red.) dzisiaj u mnie pozostanie. Wygrywałam tu 4 lata temu przed igrzyskami, ale trochę się zmieniło w tym czasie i cieszę się, że wyglądałam tak samo jak wtedy - też czarna i też szybko pod górę - mówiła w rozmowie z dziennikarzami nasza biegaczka. Zaznaczyła jednak, że nie była pewna zwycięstwa, ale "po eliminacjach wiedziała, że będzie w stanie w grupie lecieć dużo szybciej".

Mimo swojego sukcesu Kowalczyk zauważyła w swoim biegu kilka błędów. Nie był to perfekcyjny bieg - mówiła do dziennikarzy. Po chwili dodała jednak, że jej rywalki na szczęście "też popełniały błędy".

Potknięcia Kowalczyk zauważył też jej trener, Aleksander Wierietielny. W finale wyszła ze startu dobrze, ale coś później znowu pomieszała i była daleko z tyłu - mówił. Jak dodał, wiedział jednak, że nasza zawodniczka jest dobrze przygotowana.

Dziennikarzom udało się również porozmawiać z rywalką Polki Marit Bjoergen, która zajęła ósme miejsce w biegu eliminacyjnym. Justyna była po prostu szybsza ode mnie. Straciłam koncentrację i moja technika nie była wystarczająco dobra na ostatnich 10 metrach -  stwierdziła Norweżka.  

W ostatnim roku też byłam "szczęśliwym przegranym" a potem byłam "szczęśliwym przegranym", więc czekam na jutrzejszy wyścig -  dodała na końcu.

Chodzi o jutrzejszy bieg na pięć kilometrów stylem klasycznym. Do zyskania będzie 50 pkt. W niedzielę natomiast na finał zaplanowano bieg na dochodzenie na 10 km techniką dowolną. Pierwsza na mecie zawodniczka dopisze do klasyfikacji PŚ 200 pkt, a za najlepszy czas w tej konkurencji również będzie można zarobić 50 pkt.