Hokeiści Ciarko PBS Bank Sanok po raz czwarty pokonali w finale Polskiej Hokej Ligi GKS Tychy, tym razem 2:0, i po raz drugi w historii zdobyli mistrzostwo Polski! GKS, który był zdecydowanie najlepszym zespołem sezonu zasadniczego, przegrał serię finałową 2:4.

Groźna kontuzja kolana wyeliminowała z gry Jarosława Rzeszutkę i tym samym zmusiła trenera GKS Jirziego Szejbę do dużych roszad w składzie. Jego zespół po porażce we wtorek w Tychach tym razem musiał wygrać. Czasu na kalkulacje nie było, więc od początku ruszył do ataku. Tymczasem już w 90. sekundzie stracił gola. Marek Strzyżowski nie miał do kogo zagrać, więc strzelił z niebieskiej linii, Sztefan Żigardy zamiast złapać krążek, odbił go i to tak pechowo, że guma trafiła w nogę Jakuba Wanackiego i wpadła do bramki.

Tyszanie wciąż atakowali, ale John Murray bronił bez zarzutu. W 5. minucie świetną okazję miał Milan Baranyk, celował w okienko, ale nie trafił.

Po pierwszych minutach przewagi GKS-u gra wyrównała się. Pierwsza formacja Sanoka zamknęła rywali w ich tercji, a gdy tyszanie odzyskali krążek, długo nie mogli zawiązać groźnej akcji, bo gospodarze stosowali skuteczny forczeking. GKS próbowali pociągnąć do ataku indywidualnymi akcjami liderzy - Marcin Kolusz i Mikołaj Łopuski. Tyszanie w końcu odzyskali rytm gry, ale Murray bronił kolejne strzały Baranyka, Kotlorza, Mojżisza i Malasińskiego.

Huraganowe ataki Ciarko

Na początku drugiej tercji pod bramką Ciarko PBS Bank przeszła solidna wichura, jeśli nie huragan. "Setkę" zmarnował Kolusz - strzelił ponad bramką. Po chwili Murraya wyręczył Rafał Ćwikła - rzucił się na lód i zamurował odsłoniętą bramkę, gdy strzałem od zakrystii próbował wyrównać Galant. Kolejną "setkę" miał Jan Steber, lecz powstrzymał go sanocki bramkarz.

Grający w osłabieniu gospodarze świetnie skontrowali, lecz w sytuacji sam na sam Samson Mahbod trafił w bramkarza.

Kolejnej akcji GKS-u z gatunku "to musi być gol" skutecznie nie udało się wykończyć Łopuskiemu w 27. minucie. Tyszanie mieli przewagę, częściej atakowali i strzelali (w pierwszej tercji 18:8, choć w drugiej już 9:14), ale brakowało im determinacji sanoczan. Nie chodzi jedynie o serce do gry, które pokazał m.in. Bogusław Rąpała przyjmując na ciało "bombę" Galanta (ból jeszcze długo nie pozwoli "Buliemu" zapomnieć o tej akcji). Bez względu na to, czy pod swoją, czy pod bramką rywali, sanoczanie sprawiali wrażenie pewniejszych siebie. Agresywniej walczyli o każdy krążek i byli skuteczniejsi.

W 31. minucie wyprowadzili kontrę, strzał Petra Szinagla obronił Żigardy, ale Martin Vozdecky przejął krążek i trafił pod poprzeczkę.

W końcówce drugiej części zrobiło się gorąco, bo oba zespoły poszły na wymianę kontra za kontrę, ale najlepszych okazji nie wykorzystali Kolusz i Szinagl.

Tyszanie rozgrywali akcje zbyt koronkowo, a czas uciekał. Ich gra była coraz bardziej chaotyczna, na dodatek w 48. minucie Adam Bagiński dał sprowokować się Mike'owi Dantonowi. Rzucił rękawice na lód i zarobił 10 minut za niesportowe zachowanie. Jeśli liczył, że wygranym pojedynkiem na pięści poderwie kolegów do walki, to się przeliczył, bo Kanadyjczyk zamiast się bić, pokazał mu jedynie gruby opatrunek na kontuzjowanej dłoni.

Sanok stolicą polskiego hokeja

GKS starał się walczyć do końca. Tyszanie szybko wycofali bramkarza i atakowali w sześciu, jednak sanoczanie skutecznie się bronili i po ostatniej syrenie rozpoczęli fetę.

Sanok w pełni zasłużył w obecnym sezonie na miano stolicy polskiego hokeja. Złoto zdobyli seniorzy, a kilka tygodni wcześniej mistrzostwo Polski wywalczyli także juniorzy starsi, z kolei juniorzy młodsi sięgnęli po brązowy medal.

Ciarko PBS Bank Sanok - GKS Tychy 2:0 (1:0, 1:0, 0:0)

Bramki: 1:0 Marek Strzyżowski 1.30, 2:0 Martin Vozdecky (Samson Mahbod, Petr Szinagl) 30.38.

Stan rywalizacji (do 4 zwycięstw): 4:2.

Widzów: 3500.

Autor: Mirosław Ząbkiewicz