Polscy skoczkowie gotowi do sezonu. W poniedziałek oficjalnie spotkali się w Wiśle, we wtorek wyjeżdżają na ostatnie zgrupowanie przed zawodami Pucharu Świata. Pierwszy konkurs w tym roku zaplanowano na 23 listopada, ale tym razem skoczkowie wystartują w norweskim Lillehammer, a nie fińskim Kuusamo, gdzie organizatorzy zawodów często przegrywali z silnym wiatrem.

Przed sezonem skoczkowie mieli  90 dni treningowych, oddali od 450 do 550 skoków. Myślę, że są dobrze przygotowani - mówi prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner. W tym roku najważniejszą dla nas imprezą są mistrzostwa świata, ale Pucharu Świata nie wolno lekceważyć, bo im lepiej się na nim wypadnie, tym większa szansa na sukces w mistrzostwach - mówi trener polskiej kadry Łukasz Kruczek.

Największe nadzieje wiązane są z Kamilem Stochem, który poprzedni sezon zakończył z piątą lokatą. Teraz skoczek wyznacza sobie podobny cel. Pierwsza "10" to byłby dla mnie cel na początek sezonu. Wiadomo - im lepiej się go rozpocznie, tym większa szansa na lepszy końcowy wynik - mówi.

Pewną niewiadomą na starcie nowego sezonu pozostają nowe kombinezony dla skoczków. Są mniejsze niż te, w których do tej pory startowali. Zawodnicy testowali je w czasie letnich zawodów.

W tym sezonie pucharowa karuzela zawita w Polsce nie tylko do Zakopanego. Drugim miastem, w którym startować będą najlepsi skoczkowie świata, jest Wisła. Z tego, co wiem, około 80 procent biletów na zawody w Wiśle-Malince już jest zarezerwowane lub sprzedane - podkreśla Apoloniusz  Tajner.

Na pewno zawody rozgrywane u siebie to więcej adrenaliny, więcej chęci na dobry wynik i większa mobilizacja - dodaje zaś pochodzący z Wisły Piotr Żyła.