Kwadrans po godzinie 4 rodziny poszkodowanych w wypadku polskiego autokaru w Niemczech pojechały do Berlina. Nie wiedzą jednak, czy jadą identyfikować zwłoki czy odwiedzić rannych w szpitalach. Wynajęte przez magistrat dwa autobusy i cztery busy zabrały ok. 40 członków osób z rodzin poszkodowanych w wypadku.

Członkowie rodzin jadą w ciemno; nie wiedzą, co zastaną na miejscu. Jedziemy ... Było dzwonione wszędzie; i do Warszawy, i do konsulatu, i do ministerstwa. Albo wymijające odpowiedzi albo nie odbierali w ogóle telefonu - mówili naszemu dziennikarzowi Grzegorzowi Hatylakowi bliscy rodzin.

Pytany o szczegóły burmistrz Złocieńca także rozkładał ręce. Niestety, nie została uzupełniona lista do tej pory - stwierdza.

Razem z rodzinami pojechało 6 psychologów, 6 ratowników medycznych, 6 tłumaczy i 2 księży.

W okolice Berlina rodziny powinny dotrzeć około 9.30. Potem korzystając z pomocy strony niemieckiej i pracowników polskiej ambasady rodziny mają być dowiezione do kilkunastu szpitali, w których przebywają ich bliscy.

W niedzielnym wypadku na autostradzie A10 na odcinku pomiędzy Rangsdorf i Schoenefeld śmierć poniosło 13 osób. Wśród nich - według "Berliner Morgenpost" - jest 13-letnia dziewczynka. Według niemieckich mediów ofiary, to osoby w wieku od 30 do 65 lat. Autokarem podróżowali pracownicy nadleśnictwa Złocieniec, członkowie ich rodzin oraz znajomi.