Systemy alarmowe i mechanizmy bezpieczeństwa na platformie wiertniczej Deepwater Horizon były wyłączone, by nie przeszkadzały w spaniu pracownikom - podał brytyjski dziennik "The Guardian". Według gazety na platformie dopuszczono się także szeregu innych zaniedbań.

Główny technik Mike Williams, który ujawnił te szokujące fakty, składał wyjaśnienia w Nowym Orleanie przed federalną komisją badającą okoliczności katastrofy. Według niego, systemy alarmowe nie zadziałały w dniu katastrofy, ponieważ zostały "zneutralizowane" na ok. 12 miesięcy przed katastrofą. Czujniki monitorujące warunki na platformie oraz w szybie naftowym Macondo były sprawne, lecz komputer zaprogramowano tak, by nie uruchamiał alarmu w przypadku niepokojącego odczytu. Zarówno wizualne, jak i dźwiękowe alarmy powinny były zadziałać automatycznie w przypadku wykrycia przez czujniki ognia lub gazów - wyjaśnia "Guardian".

Inną ujawnioną przez Williamsa nieprawidłowością było wyłączenie kluczowego dla bezpieczeństwa urządzenia powodującego automatyczne zablokowanie pomieszczenia wierceń w przypadku wykrycia niebezpiecznego stężenia gazów. Kolejnym zaniedbaniem było zawieszanie się systemu komputerowego.

Williams twierdzi, że dał wyraz swoim obawom w kontaktach z nadzorcami, ale nie potraktowano go poważnie.

Od czasu katastrofy na platformie Deepwater Horizon BP zmaga się z zatamowaniem wycieku ropy z szybu Macondo, a prezydent Barack Obama wprowadził moratorium na nowe wiercenia w Zatoce Meksykańskiej.

Według "Guardiana" rewelacje Williamsa mają potencjalnie duże reperkusje dla BP i dla jego podwykonawcy Transocean - największej na świecie firmy wierceń głębokomorskich. Z relacji Williamsa wynika bowiem, że katastrofa była wynikiem decyzji podjętych przez Transocean.