Jeszcze kilkanaście dni temu zdecydowanym kandydatem wyborów prezydenckich we Francji był 39-letni centrysta Emmanuel Macron, nazywany "francuskim Kennedym". Najnowsze sondaże potwierdzają, że trzy dni przed pierwszą turą głosowania faworytów jest czworo! Wielu komentatorów sugeruje, że tegoroczny wyścig do Pałacu Elizejskiego jest "szalony", a rezultaty trudno przewidzieć.

Na ostatniej linii prostej przed niedzielną pierwszą turą wyborów prezydenckich popularność Emmanuela Macrona wyraźnie spadła. Według większości sondaży nie może on liczyć na więcej niż 22-23 procent głosów.

"Polityczne fałszerstwo"?

Część komentatorów sugeruje, że nagła popularność zaledwie 39-letniego polityka może w każdej chwili całkowicie prysnąć niczym mydlana bańka. Tym bardziej, że - jak zauważają niektórzy obserwatorzy - chodzi o "polityczne fałszerstwo". Macron był najpierw doradcą socjalistycznego prezydenta Francoisa Hollande’a, później ministrem gospodarki w lewicowym rządzie premiera Manuela Vallsa. Zapewnia natomiast, że jest "nową twarzą" i powiewem świeżego powietrza we francuskiej polityce.

Macron ożenił się ze swoją nauczycielką o 24 lata starsza

Bulwarówki ironizują, że prawdziwą nowością będzie tylko to, iż w razie zwycięstwa Macrona Pierwszą Damą Francji będzie kobieta aż 24 lata starsza od prezydenta. Macron zakochał się bowiem już w wieku 16 lat w swojej nauczycielce języka francuskiego i to właśnie z nią się później ożenił.

Plany te próbowali pokrzyżować jego zrozpaczeni rodzice. Ojciec Emmanuela Macrona zakazał na początku nauczycielce spotykania się z jej niepełnoletnim synem. Groził jej "konsekwencjami". "Francuski Kennedy" podkreśla, że miłość zwyciężyła. Sugeruje wręcz, że to dowód, iż będzie dobrym prezydentem - potrafił dzielnie stawić czoła lawinie przeszkód piętrzących się na drodze do ślubu z nauczycielką, która mogłaby być jego matką.

Szefowa skrajnej prawicy uwielbia kociaki

Spadły również ostatnio notowania szefowej francuskiej skrajnej prawicy Marine Le Pen, na którą - według sondaży - chce w tej chwili głosować 21-22 procent rodaków. Próbuje ona poszerzyć liczbę zwolenników Frontu Narodowego, łagodząc nieco swoje wcześniejsze postulaty. Zapowiedziała na przykład, że w razie zwycięstwa nie podejmie sama decyzji o Fraxicie - czyli francuskiej wersji Brexitu. Zorganizuje referendum i jeżeli jej rodacy opowiedzą się za postaniem w UE, to Fraxitu nie będzie.

Jednocześnie pozuje do zdjęć ze swoimi kotami, by - jak sugerują komentatorzy - pokazać, że potrafi być kobietą łagodną i czułą. Opowiada też, że długo płakała, kiedy jeden z jej kotów został pożarty przez psa, który należał do jej ojca. Ten ostatni - Jean-Marie Le Pen - został zresztą wyrzucony przez córkę z dyrekcji Frontu Narodowego. Marine zarzucała mu zbyt prowokacyjne wypowiedzi publiczne m.in. na temat francuskiej kolaboracji z hitlerowcami w czasie II wojny światowej.

Powrót Terminatora - mimo koncertów garnków

Jeszcze dwa miesiące temu szanse wyborcze kandydata umiarkowanej prawicy Francois Fillona wydawały się bliskie zeru. Były premier uwikłany był bowiem w niekończącą się serię afer finansowych. 

Dochodziło do tego, że w każdym mieście, do którego przyjeżdżał na wiec wyborczy, witały go tłumy przeciwników stukających łyżkami w garnki. Te ostatnie są bowiem we Francji symbolem afer.

Fillon się jednak nie ugiął, nie wycofał swojej kandydatury i znowu zaczął deptać w sondażach po piętach Marine Le Pen. Chce na niego głosować w tej chwili 19-21 procent rodaków. Jeżeli zwycięży w wyścigu do Pałacu Elizejskiego, to po raz pierwszy w historii V Republiki Francuskiej Pierwszą Damą stanie się brytyjska adwokatka Penolepe Fillon z domu Clarke.

Kryptokomunistyczny hologram prezydentem?

Fillona w sondażach popularności dogonił lider skrajnej lewicy Jean-Luc Melenchon, który wsławił się głównie wykorzystywaniem technologii holograficznej. Dzięki niej mógł organizować wiece wyborcze w wielu miastach jednocześnie. Ostatnio przemawiał np. do tłumów w Dijon, a w sześciu innych miastach zorganizowano bezpośrednie trójwymiarowe transmisje jego wystąpienia. Ludzie oklaskiwali więc hologramy.

Melenchon to jedyny kandydat na prezydenta, który... nie chce być szefem państwa. Zapowiada, że jeżeli wygra odda władzę "w ręce ludu". Proponuje zlikwidowanie najwyższego państwowego urzędu.

(mpw)